Dlaczego Chiny i USA kłócą się o Tajwan? Gra idzie o przyszłość światowej gospodarki

Konrad Bagiński
03 sierpnia 2022, 13:08 • 1 minuta czytania
Polityka i prężenie muskułów to jedno. Chiny muszą położyć łapę na Tajwanie, bo to źródło najpotężniejszych na świecie technologii. Dokładnie z tego samego powodu USA nie mogą na to Chinom pozwolić. O Tajwan od lat toczy się gra podchodów, gróźb, łagodzenia. Jej stawką jest to, kto będzie światowym liderem.
Przewodnicząca Izby Reprezentantów USA Nancy Pelosi (po lewej) i prezydent Tajwanu Tsai Ing-wen gest podczas spotkania w Taipei (Tajwan). Pomimo ostrzeżeń z Chin, Pelosi podkreśliła, że USA nie porzucą swojego zaangażowania na rzecz samorządnności wyspy Taiwan Presidential Office/Associated Press/East News
Więcej ciekawych artykułów znajdziesz na stronie głównej

Jak na wyspę, Tajwan (nazwany przez portugalskich odkrywców Formozą) można uznać za spory - ma powierzchnię województwa mazowieckiego. Jak na państwo, to raczej niewiele. Na tym terenie mieszkają prawie 24 miliony ludzi. Chiny nazywają Tajwan swoją zbuntowaną prowincją, jego państwowość uznaje niewiele krajów. Nikt normalny nie chce denerwować Chin. Te zresztą zawsze były cierpliwe. Przez wiele lat Tajwanowi groziły, prowokowały, ale nie zdecydowały się na siłowe włączenie "zbuntowanej prowincji" do swoich granic.


Analitycy wojskowi podkreślają zresztą, że byłoby to praktycznie niemożliwe. Tajwan szykuje się na to od dziesięcioleci i jest bardziej niż gotowy na obronę swojego terytorium. Ma też za sobą potężnych sojuszników z USA na czele. Stany wiedzą, że gdyby Tajwan wypadł z grona niezależnych i demokratycznych państw (choć formalnie nie jest za państwo uznawany), straciłyby wpływy i całą sieć skomplikowanych sojuszy w tym rejonie Pacyfiku. Dlatego też spikerka amerykańskiego Senatu, Nancy Pelosi po prostu musiała jechać na Tajwan, pomimo chińskich gróźb.

Groźba wojny o elektronikę

Ale ten spór nie toczy się tylko o politykę. Tajwan świetnie wykorzystał pomoc USA i zbudował niesamowicie rozwinięty przemysł technologiczny. Jego najlepszym przykładem jest TMSC. Za tą niepozorną nazwą kryje się Taiwan Semiconductor Manufacturing Company, firma produkująca około 90 proc. najbardziej skomplikowanych technologicznie chipów na świecie. Gdzie można je znaleźć? Na przykład w iPhone'ach i innych produktach Apple'a. TSMC dostarcza chipy wszystkim - mają je nie tylko Apple, ale i Qualcomm, Advanced Microelectronics Devices (AMD), Intel, Infineon i Sony. Amerykańscy klienci odpowiadają za 70 proc. przychodów TSMC. Owszem, inne firmy też produkują chipy, ale nie są one tak nowoczesne i zaawansowane.

Dodajmy do tego listę niektórych tajwańskich firm. Należą do nich choćby Foxconn, czyli największy na świecie producent urządzeń elektronicznych. Robi smartfony dla Apple'a, Nokii i Xiaomi, konsole 3DS i Wii U dla Nintendo, PlayStation dla Sony i Xbox dla Microsoftu oraz czytniki Kindle dla Amazona. MSI, BenQ, HTC, ADATA, Quanta Computer i Acer oraz ASUS to również tajwańskie firmy. Na Tajwanie produkuje się też chemikalia, statki, stal, rowery, skutery. Ta mała wyspa ma gigantyczne znaczenie dla całego świata.

TSMC rusza w świat

Do tej pory TSMC produkował chipy tylko na Tajwanie. Była to jednak światowa współpraca - niezwykle precyzyjne maszyny do ich wytwarzania produkuje się w Holandii, zaś wiele materiałów pochodzi z Japonii. TSMC faktycznie obawia się chińskiego zagrożenia, dlatego buduje nową fabrykę w USA, zapowiada drugą w Japonii. Ale i tak świat boi się, że Chiny mogą sięgnąć po Tajwan i technologie, jakie wytwarza. Wtedy wszyscy byliby zdani na łaskę Państwa Środka - które nieprzypadkowo zresztą zostało odcięte przez Donalda Trumpa od możliwości dostaw produktów i kupowania części w demokratycznym świecie.

Nie jest zresztą przypadkiem fakt, że właśnie teraz sytuacja dotycząca Tajwanu się zaogniła. Sam Tajwan jest tu zresztą podmiotem. Chiny miały nadzieję, że świat patrzący na wojnę w Ukrainie zapomni nieco o małej wyspie na Morzu Południowochińskim. A może i o samym morzu, którym Państwo Środka chce niepodzielnie władać i kłóci się o to z Filipinami, Malezją i innymi krajami. Dlaczego? Bo przez ten akwen przepływają rocznie towary o wartości 3 bilionów dolarów. I to jest kolejna ekonomiczna przyczyna, dla której Chiny chcą mieć Tajwan. Z tej samej przyczyny USA nie mogą na to Chinom pozwolić. Na szali lezy przyszłość całego światowego przemysłu, który bez tajwańskich chipów może po prostu lec w gruzach.

Jest jeszcze jedna przyczyna, dla której Chińczycy specjalnie podgrzewają atmosferę wokół Tajwanu. To ich własne problemy gospodarcze. PKB nie rośnie im tak, jak chciałaby tego partia.