Posłanka opozycji ujawnia: Węgiel, który do nas płynie, to odpad. Na opał nadaje się 20 proc.
- Gabriela Lenartowicz z KO alarmuje: Sprowadzany do Polski węgiel z importu jest niskiej jakości
- "Do portu w Gdyni przyjechał węgiel. Okazuje się, że z tony na opał nadaje się maksymalnie 200 kilogramów" – zauważa parlamentarzystka ze Śląska
- Już wcześniej media zauważały, że kaloryczność sprowadzanego węgla jest o 1/3 mniejsza niż węgla polskiego
Nie martwcie się, płyną do nas statki wypełnione po brzegi węglem — mówią przedstawiciele PiS i rządu Zjednoczonej Prawicy. Uparcie milczą jednak na temat jakości i kaloryczności tego węgla oraz tego, jak to wszystko rozładować.
Z rozmów przeprowadzonych przez dziennik "Rzeczpospolita" z właścicielami składów węgla wynika, że "z każdych kilkunastu ton można odsiać co najwyższej tonę tzw. węgla grubego", zaś "węgiel importowany kosztuje ok. 3500 zł za tonę, ale jego kaloryczność jest o co najmniej jedną trzecią mniejsza od węgla rosyjskiego czy krajowego".
Jak mówi w rozmowie z INNPoland.pl posłanka Gabriela Lenartowicz z KO, import węgla absolutnie nie rozwiązuje problemu z jego brakiem do ogrzewania mieszkań. Rząd przekonuje, że do Polski płyną statki z milionami ton czarnego złota. Ale nie mówi o tym, że to, co do nas płynie nie jest węglem opałowym sensu stricto.
- To po prostu to, co wydobywa się z kopalni, najczęściej odkrywkowej. Ten surowiec trzeba jeszcze zbadać pod kątem parametrów — na przykład kaloryczności, zasiarczenia i wilgotności. A także posortować. I faktycznie węgla opałowego może być w nim 20 procent. Reszta to miał węglowy gorszego sortu i de facto odpad. Na dodatek jedynie część z tego węgla opałowego to tzw. węgiel gruby, czyli taki, który nadaje się do domowych pieców — tłumaczy posłanka Lenartowicz.
W efekcie z każdej tony węgla możemy uzyskać ledwie 200 kilogramów węgla na opał, z czego zaledwie kilkadziesiąt kilogramów będzie można spalić w domowym piecu.
Z kilkunastu ton surowca da się więc odsiać jedynie tonę węgla grubego. Import nawet takiej samej ilości węgla, jakiej nam dziś brakuje — podobno ok. 5 mln ton — może oznaczać, że na opał pójdzie jedynie jedna piąta. A jedna trzecia z tej z tej jednej piątej będzie nadawać się do palenia w piecu.
Import węgla do Polski – porty nie obsłużą dostaw
To nie wszystko — jak pisaliśmy w INNPoland.pl, polskie porty nie są gotowe na wielkie transporty węgla. Nie mamy wystarczających możliwości rozładunkowych, nie możemy obsłużyć największych statków węglowych, a także nie mamy miejsca składowania surowca przed rozwiezieniem go po kraju.
Polska już wcześniej zgłosiła się już o pomoc do portu w łotewskiej Rydze oraz litewskiej Kłajpedzie. Tu jednak mamy inny problem – szerokie, postsowieckie tory nie pasują do naszych składów węglowych.
Ministerstwo Infrastruktury stara się obecnie o pomoc Zachodu, a konkretniej – portów w Holandii. Te mogą przyjąć największe światowe statki i przeładować surowiec do mniejszych jednostek, które popłyną już do Polski.