Rząd zostawił na lodzie 1,7 mln rodzin. Dodatku nie dostaną, za ogrzewanie zapłacą pięć razy więcej
- Projekt ustawy o dodatkach do ogrzewania zakłada przyznanie wsparcia finansowego gospodarstwom domowym, które korzystają z pelletu, drewna kawałkowego, oleju opałowego i gazu LPG
- Na liście nie znalazły się gospodarstwa ogrzewające się gazem ziemnym lub prądem
- Zdaniem ekspertów, jeśli rząd nie zamrozi taryf na gaz, to te rodziny zapłacą pięciokrotnie wyższe rachunki za ogrzewanie
Najpierw dodatek węglowy, a teraz dodatki do ogrzewania
Od 17 sierpnia Polacy mogą wnioskować o dodatek węglowy. Rząd wskazywał, że przyznaje 3 tys. zł właśnie tym gospodarstwom domowym z uwagi na bardzo wysokie ceny węgla.
Opozycja krytykowała obóz rządzący, że pomija innych obywateli. Jednak minister klimatu i środowiska Anna Moskwa przekonywała, że w rządzie trwają prace nad kolejnym projektem ustawy, który będzie wspierał obywateli ogrzewających się w inny sposób niż węglem.
W piątek 2 września dokument wprowadzający kolejne dodatki do ogrzewania został przyjęty przez Sejm. Teraz nad rządową propozycją pochyli się Senat. W ramach nowej regulacji rząd proponuje:
- 3 tys. zł — dla gospodarstw domowych ogrzewających się pelletem lub inną biomasą,
- 2 tys. zł — dla gospodarstw domowych ogrzewających się olejem opałowym,
- 1 tys. zł — dla gospodarstw domowych ogrzewających się drewnem kawałkowym,
- 500 zł — dla gospodarstw domowych ogrzewających się gazem LPG.
Obywatele korzystający z ciepła systemowego nie otrzymają dodatków do ogrzewania. Jednak wprowadzono inny mechanizm — ciepłownia nie będzie mogła zwiększyć taryfy o więcej niż 42 proc. Z oficjalnych szacunków rządu wynika, że dzięki częściowemu zamrożeniu cen Polacy korzystający z ciepła systemowego zaoszczędzą od 1,1 do 3,9 tys. zł w skali roku.
Polacy ogrzewający się gazem lub prądem bez rządowej pomocy
Jednak także dwie grupy obywateli, które zostały jeszcze bardziej pominięte w nowej rządowej strategii walki z kryzysem energetycznym. W wykazie na próżno szukać gospodarstw domowych, które ogrzewają się prądem lub gazem ziemnym.
Z oficjalnych danych Głównego Urzędu Statystycznego (GUS) wynika, że z ogrzewania elektrycznego korzysta około 100 tys. gospodarstw domowych. Natomiast gaz ziemny to źródło ogrzewania dla około 1,6 mln rodzin. W rezultacie około 1,7 mln gospodarstw nie otrzyma dodatków do ogrzewania.
Nieuwzględnienie w dodatkach obywateli ogrzewających się prądem budzi ogromne wątpliwości. Jeszcze kilka miesięcy temu rząd bowiem zachęcał Polaków, aby wymieniali stare piece na kotły elektryczne w ramach programu "Czyste Powietrze". Teraz okazuje się, że ci, którzy nadal używają kopciuchów, otrzymają pieniądze, a osoby, które chciały zatroszczyć się o kondycję środowiska, nie mogą liczyć na dodatki do ogrzewania.
Pierwsi Polacy już czują się pominięci. "Co z osobami, którzy kopciuchy wymienili na kotły na prąd? Czy oni także dostaną dopłaty do ogrzewania? Nikt nic nie chce nam o tym powiedzieć" - czytamy w pytaniu od jednego z czytelników "Faktu".
Co z zamrożeniem taryf? URE rekomenduje, rząd debatuje
Z analizy portalu wysokienapiecie.pl wynika, że koszty dla tych rodzin mogą być ogromne. Jeśli rząd nie zdecyduje się przyznać im dopłat ani nie zamrozi cen, to koszty ogrzewania mogą wzrosnąć z 5 do nawet 25 tys. zł rocznie.
Na ten moment nie wiadomo, czy rząd zdecyduje się zamrozić taryfy. Jednak ważną deklarację w tym zakresie wygłosił ostatnio prezes URE Paweł Gawin. - Mrożenie w obszarze cen gazu dla klientów indywidualnych ma miejsce w tym roku i rekomenduję kontynuowanie tych działań w 2023 r. - oznajmił na antenie TOK FM.
Minister Moskwa przekonuje, że w rządzie trwa "wewnętrzna dyskusja na temat poziomu zamrożenia taryfowanych cen gazu". Z kolei rzecznik rządu Piotr Müller przyznał, że "rząd chce zamrozić taryfy na gaz w 2023 r., ale ostrzegł, że "to niemożliwe, by w pełni zrekompensować w ten sposób podwyżki".