Afera w państwowym instytucie. Podwładny Niedzielskiego wysyłał sprośne SMS-y do pracownicy

Maria Glinka
05 września 2022, 10:03 • 1 minuta czytania
Kolejna odsłona afery wokół Grzegorza Juszczyka, byłego już dyrektora Narodowego Instytutu Zdrowia Publicznego. "Gazeta Wyborcza" donosi, że szef instytucji wysyłał wulgarne SMS-y do jednej z pracownic. Pojawiają się także wątpliwości dotyczące przetargu na budowę nowej siedziby instytutu.
Afera w Narodowym Instytucie Zdrowia Publicznego ANDRZEJ IWANCZUK/REPORTER
Więcej ciekawych artykułów znajdziesz na stronie głównej

NIZP-PZH chce mieć nową siedzibę. Zamieszanie z przetargiem

Grzegorz Juszczyk został powołany na stanowisko dyrektora Narodowego Instytutu Zdrowia Publicznego w 2017 r. przez ówczesnego ministra zdrowia Konstantego Radziwiłła. Za jego kadencji instytucja została powiększona o laboratoria z nowoczesną aparaturą. W związku z tym, że budynek, w którym mieści się NIZP-PZH znajduje się pod ochroną konserwatora zabytków to nie można przeprowadzić w nim wszystkich remontów.

Pojawił się zatem pomysł wybudowania nowej siedziby w Warszawie, który ma kosztować około 300 mln zł. Rząd chciał sfinansować tę inwestycję ze środków Krajowego Planu Odbudowy (KPO), ale ich wypłata jest na razie zablokowana z powodu niewypełnienia tzw. kamieni milowych, czego domaga się Unia Europejska.

Przetarg na program funkcjonalno-użytkowy obejmował nie trzy, a dwa etapy realizacji zamówienia. "Gazeta Wyborcza", bazując na swoich źródłach, wskazuje, że organizatorom przetargu zależało na tym, aby jego wartość nie była wyższa niż 957 tys. zł netto. Wówczas trzeba byłoby uruchomić procedury unijne zamiast krajowych, co wydłużyłoby termin realizacji inwestycji.

Do przetargu stanęła tylko jedna firma — Industria Project z Gdańska. Oferta delikatnie przekroczyła próg, który powoduje uruchomienie procedur unijnych. Z ustaleń "GW" wynika, że w NIZP-PZH rozgorzał konflikt. Dział zamówień publicznych domagał się rozpisania nowego przetargu, ale Juszczyk poparł dział inwestycji, który naciskał na ofertę gdańskiej firmy. Ostatecznie podpisała ją Anna Dela, pełnomocniczka dyrektora ds. operacyjnych. Jak przekonuje w rozmowie z dziennikiem, "od tego czasu miała coraz więcej problemów w pracy".

Konflikt na linii dyrektor-pracownica

- Zgłosiłam dyrektorowi, że nie chcę podpisywać dokumentów związanych z kolejnymi przetargami związanymi z budową już na naprawdę wielkie pieniądze. Chyba że on zgodzi się, by te przetargi zostały objęte parasolem antykorupcyjnym — wskazuje. Wówczas wszystko nadzoruje CBA, ale jak ujawnia Dela, dyrektor nie wyraził na to zgody.

Z każdym tygodniem atmosfera wokół dyrektorki robiła się coraz bardziej napięta. Po długich staraniach zaszła w ciążę i doradzono jej, aby skorzystała ze zwolnienia lekarskiego. Kierowniczka gabinetu Juszczyka namawiała ją, aby przeprosiła dyrektora, dzięki czemu miała rzekomo wrócić do pracy. Dela nie posłuchała tej rady.

Wulgarne SMS-y od dyrektora

1 sierpnia złożyła do sądu pracy pozew, w którym uskarżała się na nierówne traktowanie i molestowanie seksualne przez Juszczyka. W rozmowie z "GW" ujawnia, że dyrektor wysyłał jej jednoznaczne SMS-y. Niektóre z nich miały nosić znamiona manipulacji.

W jednej wiadomości Juszczyk miał przekonywać, że "ma na nią taką ochotę, że mógłby zrobić jej krzywdę". W kolejnym, że seks z nim "dałby jej kosmiczne podniecenie" i "mega orgazm". "Przesyłam ci buziaka zaczynającego się na jednych wargach, a kończącego na drugich" - miał napisać w jeszcze innej wiadomości. "Nie wiesz, gdzie dotknie, poliże, jak szybko, jak wolno, jak mocno… dostaniesz. Nie jeden raz" - miał dodać w kolejnej.

Jednak wulgarne SMS-y to nie wszystko. Dela przekonuje, że została zmuszona do prowadzenia zajęć na Warszawskim Uniwersytecie Medycznym (WUM) w zastępstwie za Juszczyka. Przez cały rok akademicki, bez umowy na zastępstwo i bez pensji.

- Straszył mnie, że będę niszczona, jeżeli komuś o tym wszystkim powiem — przyznaje Dela. Z jej informacji wynika, że Juszczyk rozpowiada, że to ona próbowała go uwieść. Gdy zaszła w ciążę, szczucie wkroczyło na jeszcze wyższy poziom.

Juszczyk odwołany, ale nie komentuje sprawy

Dela wysłała kopie pozwu do przełożonych Juszczyka — ministra zdrowia Adama Niedzielskiego i jego zastępcy Waldemara Kraski. Szef resortu zażądał od dyrektora NIZP-PZH wyjaśnień w trybie pilnym. Po ich złożeniu odwołał go ze stanowiska.

Jednak zanim został zdymisjonowany, zdążył jeszcze zwolnić Delę. Choć przebywała na zwolnieniu lekarskim z powodu ciąży, to 10 sierpnia otrzymała wypowiedzenie. Zarzucono jej m.in. podważanie opinii kierowniczki działu inwestycji czy narażenie NIZP-PZH na szkody wizerunkowe z powodu publikowania zdjęć w "skąpym bikini". Juszczyk nie chciał komentować dla "GW" ani chaosu wokół przetargu, ani sprawy Deli.

Czytaj także: https://innpoland.pl/183697,afera-mailowa-obajtka-orlen-komentuje