Policzył, kiedy zwróci się przekop Mierzei Wiślanej. "To nie jest żart, mówię poważnie"
- Od soboty przekop Mierzei Wiślanej będzie oficjalnie otwarty, choć nie jest jeszcze w pełni gotowy
- Koszt przekopu Mierzei 880 milionów zł do 2 miliardów zł, zaś przewidywane zyski portu w Elblągu są niskie
- Inwestycja może zwrócić się dopiero za 1000 lat — wylicza prof. Włodzimierz Rydzkowski z Uniwersytetu Gdańskiego
W sobotę 17 września nadejdzie dzień z dawna oczekiwany przez Jarosława Kaczyńskiego i jego otoczenie: otwarcie jednej z flagowych inwestycji PiS, czyli przekopu Mierzei Wiślanej. Uroczystość ma być huczna — pomimo tego, że cały projekt nie jest jeszcze ukończony: brakuje pogłębienia kanału prowadzącego bezpośrednio do portu w Elblągu. W tej kwestii wciąż toczą się negocjacje pomiędzy rządem a samorządem — nikt nie ma bowiem ochoty wykładać ok. 100 mln zł potrzebnych do zakończenia inwestycji.
Tymczasem jednak jeden z ekspertów zwrócił uwagę na absurdalną wręcz kwestię: przekop Mierzei nie ma szansy zwrócić się finansowo — za życia naszego, naszych dzieci, czy nawet naszych wnuków.
Kiedy zwróci się przekop Mierzei Wiślanej?
- Ta inwestycja zwróci się za 1000 lat, bo koszty wzrosły z 880 milionów do dwóch miliardów złotych. Jeżeli to podzielimy przez dwa miliony złotych, bo na tyle są szacowane roczne zyski portu, jeżeli wzrosną obroty do miliona ton, to nakłady zwrócą się za 1000 lat. To nie jest żart, mówię poważnie — ocenił w rozmowie z TVN24 prof. Włodzimierz Rydzkowski z Katedry Polityki Transportowej Wydziału Ekonomicznego Uniwersytetu Gdańskiego.
Ekspert ocenia, że cała inwestycja "to w tej chwili jest ciekawostka turystyczna za dwa miliardy złotych".
- Taki jest kaprys prezesa i mamy taką. Paradoks polega na tym, że mieszkańcy Krynicy Morskiej byli przeciwni budowie, a teraz to jest atrakcja i ludzie do Krynicy dotrą, oglądając ten przekop. Problem polega na tym, że nie ma warunków odpowiednich do eksportu drogą śródlądową, a potem morską i odwrotnie — do importu z morza na śródlądzie do Elbląga.
Prof. Rydzkowski przypomina, że nawet jakby droga wodna była gotowa, to w Polsce "i tak nie mamy takich statków, które mogłyby tam pływać, do 3,5 tysiąca ton nośności. Takie statki są na Renie, na Morzu Północnym, tutaj nie ma".
Ekspert ocenia, że w perspektywie najbliższej dekady raczej nic się w tej kwestii nie zmieni — zwłaszcza że w portach trójmiejskich planowane są duże inwestycje, które mają "zwiększyć potencjał przeładunkowy, jeśli chodzi o ładunki masowe i drobnicowe". W tej sytuacji port w Elblągu i prowadzący do niego przekop "to atrakcja turystyczna, która ewentualnie będzie służyć jachtom i łodziom motorowym. Turystyka pasażerska, ale też tylko niewielkie statki, bo większe się nie zmieszczą".