Nadchodzi rewolucja dla zadłużonych. Będzie łatwiej wstrzymać windykację
- Rynek windykacji do uregulowania. Ministerstwo Sprawiedliwości przygotowało projekt
- W Polsce rynek ten wart jest aż 140 miliardów złotych i czekają go poważne zmiany. To, co nadciąga, śmiało można nazwać rewolucją
- Wiceminister sprawiedliwości Marcin Warchoł mówi o "Dzikim Zachodzie" oceniając obecne funkcjonowanie firm windykacyjnych
- Jedną z ważniejszych zmian ma być umożliwienie dłużnikowi wstrzymanie windykacji po złożeniu skargi. Będzie to "prawo do sprzeciwu"
Ministerstwo Sprawiedliwości kończy prace nad projektem, który ureguluje wart 140 mld zł rynek windykacji. Jak podaje "Business Insider", kupować i ściągać długi będą mogły tylko firmy w formie spółki akcyjnej z kapitałem 5 mln zł. Postępowanie będzie polubowne. Jeśli dłużnik wyrazi sprzeciw, windykacja zostanie zatrzymana.
To zakłada projekt nowej ustawy o działalności windykacyjnej i zawodzie windykatora. – Wkrótce skierujemy go do konsultacji, bo działalność firm windykacyjnych to obecnie Dziki Zachód, nie ma żadnych regulacji, co pokazuje np. raport NIK dotyczący afery GetBack — powiedział Marcin Warchoł, wiceminister sprawiedliwości.
Projekt zakłada też, że firmy windykacyjne będą musiały być wpisane do centralnego rejestru, a także prowadzić pełną dokumentację czynności podejmowanych wobec wierzyciela. Na przykład rejestrować wysłane pisma, sms, maile czy zapisy rozmów telefonicznych.
Zezwolenie na ich prowadzenie będzie wydawał minister właściwy do spraw gospodarki (obecnie to Waldemar Buda, minister rozwoju).
Arkadiusz Pączka, wiceprzewodniczący Federacji Przedsiębiorców Polskich w rozmowie z "Business Insiderem" stwierdził, że zmiany będą sprzyjać profesjonalizacji branży. Jednak Marcin Czugan, prezes Związku Przedsiębiorców Finansowych ostrzega przed wymogiem 5 mln zł kapitału zakładowego i apeluje o ostrożność.
Apel o ostrożność wynika z faktu, że unijna dyrektywa daje prawo do prowadzenia windykacji w całej Unii Europejskiej, pod warunkiem wpisu do rejestru w jednym z krajów członkowskich.
Stąd też można się spodziewać, że firmy będą uciekały do krajów z bardziej przyjaznymi wymogami.
Windykator nie młodszy niż 24 lata
Zmiana wprowadzana przez resort Zbigniewa Ziobry zakłada, że windykatorem będzie mogła być osoba, która ukończyła co najmniej 24 lata, nie jest karana za umyślne przestępstwo oraz nie ma długów, czyli nie jest wpisana do biur informacji gospodarczej oraz Krajowego Rejestru Zadłużonych.
Warunkiem koniecznym będzie także przejście badań lekarskich i psychologicznych.
Prawo do sprzeciwu
– Najważniejsze to prawo do sprzeciwu – podkreśla Marcin Warchoł, wiceminister sprawiedliwości. Zgodnie z projektem, firma musi najpóźniej przy pierwszym kontakcie poinformować osobę zadłużoną, że może wnieść sprzeciw na każdym etapie windykacji.
Zdaniem resortu sprawiedliwości, nie zawsze istnieją "prawne podstawy do ścigania dłużników i osoby, które są nękane, choć nie nie mają zobowiązań, zyskają narzędzie do szybkiego pozbycia się windykatorów z ich życia".
Polacy bankrutują
To już plaga. Polacy masowo ogłaszają upadłość konsumencką. A wszystko przez chwilówki, o czym informowaliśmy wcześniej w INNPoland.pl.
Chwilówkę można dzisiaj wziąć online i w kilka minut. Chętnie korzystają z tego młodzi Polacy – osoby do 26 roku życia, które często z powodu wziętych w ten sposób kredytów są potem zmuszone ogłosić upadłość.
Z komunikatu Biura Informacji Kredytowej (BIK) wynika, że średnia wartość nowo udzielonej w marcu 2022 r. pożyczki pozabankowej wyniosła 2 222 zł. To kwota wyższa od średniej wartości pożyczki udzielonej w marcu 2021 r. o 11,3 proc.
W pierwszym kwartale 2022 r. firmy pożyczkowe nie zwolniły tempa. Z danych firm pożyczkowych współpracujących z BIK wynika, że udzieliły one łącznie 808,2 tys. pożyczek na kwotę 2,01 mld zł.
W porównaniu do analogicznego okresu zeszłego roku oznacza to wzrost zarówno w ujęciu liczbowym (+33 proc.), jak i w wartościowym (+48,6 proc.).
Dlaczego aż tylu młodych ludzi wpada w długi przez chwilówki? Tutaj kłania się podstawowa wiedza o finansach. Dlatego eksperci apelują – nie tylko do młodych – by czytać to, co podpisujemy i liczyć, czy stać nas na spłatę zaciąganych zobowiązań.