PPK jest dobrowolne? Wolne żarty, zapiszą cię do niego na siłę

Konrad Bagiński
14 listopada 2022, 08:56 • 1 minuta czytania
Zrezygnowałeś z uczestnictwa w PPK? Nic dziwnego, zaufanie do tego programu oszczędnościowo-emerytalnego jest w Polsce nikłe. Ale nie przejmuj się - rząd ponownie cię do niego zapisze. Jeśli naprawdę, definitywnie i bezapelacyjnie nie chcesz brać udziału w tym programie, musisz wypisać się z niego ponownie, a potem jeszcze raz i jeszcze raz.
PPK to program dobrowolny - zapewniał w 2018 roku Morawiecki z ówczesną minister finansów Teresą Czerwińską Zbyszek Kaczmarek/REPORTER
Więcej ciekawych artykułów znajdziesz na stronie głównej

Obecnie w programie Pracowniczych Planów Kapitałowych uczestniczy ledwie jedna piąta uprawnionych do tego osób. To nieco ponad 2,4 miliona pracowników. Reszta musiała złożyć specjalne wypowiedzenie i wypisać się z tego dobrowolnego programu.

Teraz będą musieli (jeśli oczywiście nie zmienili zdania) wypisać się znowu i tę operację potwierdzać co kolejne 4 lata. Jak to możliwe? 1 kwietnia 2023 roku odbędzie się tzw. autozapis. Czyli wszyscy, którzy już wcześniej złożyli deklarację o nieuczestniczeniu w Pracowniczych Planach Kapitałowych, zostaną do nich ponownie wcieleni.

Autozapis obejmie pracowników w wieku 18-55 lat. Osoby starsze będą mogły zapisać się do PPK na własne życzenie, nie zostaną do niego wcielone na siłę.

Nie chcesz PPK? Ale na pewno nie chcesz? Definitywnie? Jesteś pewien?

Przepisy wprowadzające Pracownicze Plany Kapitałowe zawierają pewną pułapkę dla osób, które nie życzą sobie oszczędzania na emeryturę w ten sposób. Otóż deklaracja, iż nie chce się być w PPK, ważna jest tylko przez określony czas.

Wszyscy, którzy do tej pory złożyli taki dokument, mogli się przecież rozmyślić, albo nie wiedzą, co dla nich dobre. Zostaną więc zapisani do PPK ponownie, a jeśli jednak zmienią zdanie, jeszcze raz będą musieli złożyć pismo z odmową uczestnictwa w tej formie oszczędzania.

Dotychczas złożone deklaracje tracą ważność z końcem marca 2023 roku. Po tej dacie wszyscy, którzy przeoczą termin, będą mieli potrącane kilka procent wypłaty. Pieniądze trafią na konto w jednym z funduszy obsługujących program PPK. Co ważne – każdy pracodawca musi poinformować swoich pracowników, że zbliża się termin zapisania do PPK i powinni oni podjąć decyzję: zostać czy uciekać.

To nie wszystko – deklaracja nieuczestniczenia w PPK złożona w marcu 2023 będzie obowiązywać jedynie przez 4 lata. Potem znów trzeba się będzie wypisywać.

Nie wszystkie firmy muszą mieć PPK

Obligatoryjne uczestnictwo w PPK nie obejmuje jedynie kilku rodzajów firm. Do programu nie musi przystępować samozatrudniony, czyli osoba prowadząca jednoosobową działalność gospodarczą. Oczywiście, jeśli nie jest jednocześnie pracodawcą dla innych osób.

PPK nie musi tworzyć również mikroprzedsiębiorca, którego pracownicy (wszyscy) złożyli deklarację rezygnacji z dokonywania wpłat. Obowiązku zapisywania pracowników do PPK nie mają też osoby fizyczne zatrudniające inne osoby. Ten przypadek najłatwiej wytłumaczyć na przykładzie niani albo pomocy domowej. Jeśli ktoś – nie jako firma, ale jako osoba – zatrudnia pracownika, nie ma obowiązku tworzenia dla niego PPK.

Z kolei duże firmy mogą uniknąć tego obowiązku, jeśli prowadzą Pracownicze Programy Emerytalne i naliczają oraz odprowadzają składki podstawowe do PPE w wysokości co najmniej 3,5 proc. wynagrodzenia. W takim przypadku jest jeszcze jeden warunek – do PPE musi przystąpić co najmniej jedna czwarta osób zatrudnionych.

Zapisać się do PPK czy uciekać?

Zdania są podzielone. Polski Fundusz Rozwoju, który odpowiada za cały program PPK twierdzi, że plany okazały się sukcesem. To nieprawda. Dziś uczestniczy w nim zaledwie jedna trzecia uprawnionych – ale to dane podawane przez PFR. Podczas wprowadzania PPK w 2018 roku zakładano, że poziom partycypacji sięgnie 75 procent.

W dokumentach PFR zapisano też, że program PPK jest skierowany do 11,5 miliona "Polaków pracujących zawodowo i podlegających obowiązkowo ubezpieczeniom emerytalnemu i rentowym, czyli zarówno do tych na etacie, jak i pracujących np. na umowę-zlecenie". I tu nam się trochę rozjeżdżają dane – bo obecne 2,42 miliona ludzi zapisanych do PPK to zaledwie 21 procent z 11,5 miliona. Faktyczny poziom partycypacji w PPK jest więc żenująco niski.

Druga sprawa to niski poziom zaufania do PPK. Może być to pokłosiem rozmontowania OFE. To prawda – rząd Donalda Tuska zaczął ten proces i przesunął część środków z OFE do ZUS. Ale te pieniądze są tam do dziś na specjalnych subkontach. Rząd PiS dokończył dzieła zniszczenia i przelał do ZUS resztę, tych pieniędzy nie jesteśmy już w stanie się doliczyć, bo poszły na ogólne konto.

W takich warunkach zaufanie do przekazywania jakichkolwiek pieniędzy pod państwową pieczę musi być mizerne. I to pomimo faktu, że fundusze zarządzające PPK są w zasadzie prywatne.

Trzecią sprawą podważającą sens oszczędzania w PPK jest polityka. Bo przez polityków fundusze notują straty. Jak to możliwe?

Fundusze zarządzające PPK mają w pewien sposób związane ręce. Prawo nakazuje im inwestować w określone obszary – są w znacznej mierze skazane na obligacje i akcje wielkich firm z WIG20. Wśród nich banki i firmy energetyczne.

Te dwie branże cierpią ostatnio na nadmiar wolnej gotówki, więc rząd postanowił je opodatkować. Jakie to rodzi skutki? Rząd może będzie miał więcej pieniędzy na swoje wydatki, ale stracą na tym ludzie, przede wszystkim drobni inwestorzy.

Fundusze zarządzające PPK mają ścisłe ramy inwestycyjne, w których muszą się poruszać. Część pieniędzy mają wkładać w akcje, część w papiery dłużne. Wszystko zależy od wielu czynników, choćby wieku uczestnika.

Pieniądze osób przez 40 rokiem życia w 70 proc. inwestowane są w akcje (instrumenty udziałowe), w 30 proc. w obligacje (instrumenty dłużne). Im starszy uczestnik, tym mniejsze ryzyko ma ponosić, więc spada udział akcji, rośnie zaś udział obligacji.

Ale w każdym przypadku co najmniej 40 proc. portfela udziałowego musi zostać zainwestowane w spółki z indeksu WIG20 – czyli polską giełdę. Kiedy WIG20 - a więc i spółki energetyczne, i banki – spada, w dół leci też wartość środków zainwestowanych w PPK czy OFE.

Efekt jest taki, że obecnie wiele osób ma na swoich kontach w PPK o wiele mniej pieniędzy, niż wynikałoby to z sumy wpłat. Niedawno pisaliśmy o przykładach - pani Anna, nasza czytelniczka, do tej pory wpłaciła na swoje konto w PPK 2473,42 złote, pracodawca dodał do tego 1855,06 zł, zaś państwo dorzuciło łącznie 730 zł (250 zł na start i 480 zł dopłat rocznych).

Łącznie na koncie pani Anny wylądowało więc 5058,48 złotych. Ale obecny stan środków na jej rachunku to 4610,57 zł. To aż o 447,91 zł mniej od tego, co wpłaciła ona, jej pracodawca oraz państwo.

Rentowność tej inwestycji wyniosła prawie 9 procent, ale na minusie. Na rachunku pani Anny jest obecnie nieco ponad 91 procent wpłaconych środków. Podobnych przypadków jest mnóstwo.

Mimo wszystko PPK wydają się jednak programem sensownym, ale na dłuższą metę. Ekonomiści od początku wskazywali na to, że nie można go oceniać w krótkiej perspektywie czasowej. Dodawali też, że obecnie nie ma lepszego masowego programu oszczędnościowego.

Czytaj także: https://innpoland.pl/184783,ppk-podatek-sasina-uderza-w-przyszlych-emerytow