Polacy kradną coraz częściej. Rzadko z biedy – mówi policja
- W Polsce rośnie fala kradzieży sklepowych
- Złodzieje wynoszą głównie alkohol i kosmetyki, więc zdaniem policji nie chodzi o kradzieże z biedy
- Eksperci wskazują jednak, że ze sklepów ginie praktycznie wszystko, również jedzenie
- Rosnąca liczba kradzieży ze sklepów przełożyła się na spadek liczby włamań
Jak pisze "Rzeczpospolita", w ubiegłym roku doszło do 476 tys. przestępstw o charakterze kryminalnym. To o 8 tys. więcej niż rok wcześniej. Niby dramatu nie ma, ale jest jedna kategoria, o której policja mówi już jako o pladze. To kradzieże ze sklepów. Złodzieje tłumaczą się biedą.
Wzrost liczby kradzieży potwierdził w rozmowie z "Rz" insp. Mariusz Ciarka, rzecznik Komendy Głównej Policji. Jak zauważył, w sklepach bez płacenia zabierane są głównie alkohole i drogie kosmetyki. "To pokazuje, że nie można takich zachowań usprawiedliwiać niskimi dochodami czy biedą" – ocenił.
Złodziejom alkoholi i perfum policjanci przeciwstawiają kobietę, która została przyłapana na kradzieży chleba i kefiru za 12 złotych. Ich zdaniem to akurat mogło być motywowane biedą.
Jak czytamy w "Rz", z danych KGP wynika, że w zeszłym roku doszło do 249 tys. przestępstw pospolitych – to wzrost o 10,7 tys. wobec 2021 r. Wśród nich dominują kradzieże. W ubiegłym roku było ich 124 tys. – to o ponad 12 tys. więcej niż rok wcześniej (nie licząc wykroczeń). "Kradzieżowa plaga dotyka zwłaszcza dużych miast, gdzie złodzieje mają pole do popisu" – podkreśla "Rzeczpospolita".
O tym jak bardzo złodzieje polubili kraść w sklepach, pokazuje malejąca liczba włamań. Spadła ona o ponad 3,2 tys. do poziomu 70,1 tysiąca rocznie. Włamywacze uaktywnili się tylko w Wielkopolsce, to jedyne województwo, gdzie liczba "włamów" wzrosła.
Sklepowe kradzieże rodzą chaos
Z tego, co pisze "Rz", wyłania się obraz mocno niespójny. Bo z jednej strony w zeszłym roku kradzieży było więcej, jednak ich sprawcy rzadziej trafiali do aresztu. Za to byli częściej łapani na gorącym uczynku. Wzrosła też liczba nieletnich złapanych na kradzieży.
Z wykrywalnością sprawców jest bardzo różnie. Średnio to 42,4 proc., ale mowa o kradzieżach zgłoszonych policji. Są województwa, gdzie policja znajduje sprawców prawie 60 proc. z nich - tak dzieje się w lubelskim i warmińsko-mazurskim. Ale w Warszawie stróże prawa znajdują zaledwie co czwartego złodzieja.
W "Rz" czytamy też, że wzrosła skala przestępstw gospodarczych – o ponad 39 tys. – do poziomu blisko 265 tys. Największy, bo 186-proc. wzrost (z 40 tys. do blisko 75 tys.) miał miejsce na Śląsku.
Złodzieje wręcz rzucili się na sklepy
Oficjalne dane Komendy Głównej Policji wskazują, że od stycznia do października 2022 roku dokonano blisko 30 proc. więcej kradzieży w sklepach niż rok wcześniej. Od 2020 roku wzrost ten jest jeszcze bardziej drastyczny, bo wynosi aż 58,8 proc.
Maciej Tygielski, ekspert rynku handlu detalicznego w rozmowie z PAP stwierdził, że wynika to przede wszystkim z inflacji, dlatego Polacy kradną "właściwie wszystko jak leci".
Wysoka inflacja prowadzi do szybkiego zubożenia. Jak podkreśla Tygielski, ludzie zaczęli kraść rzeczy, które do tej pory nie ginęły masowo ze sklepów, co ewidentnie pokazuje, że społeczeństwo poważnie odczuwa skutki drożyzny.
– Ze sklepów ogólnie giną dwie kategorie towarów. Pierwsza to towary szybko zbywalne, za czym głównie stoją osoby, które robią to z przymusu. Druga kategoria to towary luksusowe – np. perfumy, drogie alkohole, drobna elektronika itd. I za tymi kradzieżami głównie stoją zorganizowane grupy przestępcze - powiedział Tygielski.
Czytaj także: https://innpoland.pl/188446,efekt-wysokiej-inflacji-w-sklepach-lawinowo-przybylo-kradziezy