Coraz więcej kradzieży w sklepach – w głównej mierze wynika to z biedy. Ze sklepowych półek znika nawet jedzenie, ale ekspert wskazuje, że złodzieje "kradną wszystko jak leci". Do tego ruszyła też fala kradzieży kieszonkowych.
Reklama.
Reklama.
Tylko do października w sklepach było aż o 30 proc. kradzieży więcej niż przed rokiem. To efekt narastającej inflacji
Statystyki te po listopadzie i grudniu mogą być jeszcze gorsze. Ze sklepów znika nawet jedzenie i to, co można szybko sprzedać
Jednak ekspert wskazuje, że złodzieje "kradną wszystko jak leci"
Do tego coraz częściej grasują kieszonkowcy, którzy mają nowe sposoby, jak choćby te na "misia" i na "podsiad"
Oficjalne dane Komendy Głównej Policji wskazują, że od stycznia do października 2022 roku dokonano blisko 30 proc. więcej kradzieży w sklepach niż rok wcześniej. Od 2020 roku wzrost ten jest jeszcze bardziej drastyczny, bo wynosi aż 58,8 proc.
Maciej Tygielski, ekspert rynku handlu detalicznego w rozmowie z PAP stwierdził, że wynika to przede wszystkim z inflacji, dlatego Polacy kradną "właściwie wszystko jak leci".
Wysoka inflacja prowadzi do szybkiego zubożenia. Jak podkreśla Tygielski, ludzie zaczęli kraść rzeczy, które do tej pory nie ginęły masowo ze sklepów, co ewidentnie pokazuje, że społeczeństwo poważnie odczuwa skutki drożyzny.
– Ze sklepów ogólnie giną dwie kategorie towarów. Pierwsza to towary szybko zbywalne, za czym głównie stoją osoby, które robią to z przymusu. Druga kategoria to towary luksusowe – np. perfumy, drogie alkohole, drobna elektronika itd. I za tymi kradzieżami głównie stoją zorganizowane grupy przestępcze - powiedział Tygielski.
Prawo zachęca do kradzieży?
Zdaniem eksperta, wcześniej konsumenci kradli raczej droższe produkty, kalkulując, co im się bardziej opłaci, ale teraz to się odwróciło. "Kradną właściwie wszystko jak leci, począwszy od zwykłych bułek, serów, mięsa przez słodycze, drobną chemię gospodarczą, kosmetyki, a skończywszy na elektronice".
- Jeżeli miałbym się pokusić o jakąś prognozę, to uważam, że tych drobnych kradzieży będzie najwięcej przybywać, właśnie z powodu rosnących cen" - dodał w rozmowie z PAP Maciej Tygielski.
– Obecna kwota jest już dość wysoka, a podwyższenie jej o 60 proc. ośmieli złodziei do zwiększonej aktywności – podkreślił Tygielski.
Bezpośrednio przed świętami częściej giną zabawki, które mają trafić pod choinkę w ramach prezentów. Ponadto na wzrost liczby kradzieży wpływa rozpowszechnienie automatycznych kas w sklepach. Co innego wbija się na kasę, a co innego ląduje w torbie.
Kieszonkowcy w akcji
Na sile przybrały też akcje kieszonkowców, polują na nasze portfele i inne cenne przedmioty. Uważać trzeba szczególnie w ostatni przedświąteczny tydzień.
– Dla złodziei kieszonkowych weekend 17-18 grudnia to najlepsza okazja, i tak naprawdę ostatni moment, w którym będą chcieli się obłowić. Dlatego tak ważne jest, aby w tym czasie zachować zdrowy rozsądek – tłumaczy w rozmowie z PAP oficer operacyjny z wydziału wywiadowczo-patrolowego Komendy Stołecznej Policji, zajmujący się walką z plagą kieszonkowców.
– Zazwyczaj złodzieje kieszonkowi tuż przed samymi świętami boją się kraść, bo nie chcą spędzić świąt w policyjnej celi. Starają się kraść dużo wcześniej. I właśnie ten weekend będzie dla nich najlepszą okazją – dodał.
Tak działają kieszonkowcy
Oficer ścigający kieszonkowców tłumaczy, że ci bardzo często działają w grupach lub przynajmniej w parach i nie wyróżniają się niczym szczególnym. Są zadbani, dobrze ubrani.
– Każdy członek grupy ma określone zadanie: jeden odwraca uwagę ofiary, na przykład tworząc sztuczny tłok, wspólnik sięga wtedy do torebki lub kieszeni i kradnie portfel, a reszta przejmuje szybko łup – powiedział policjant.
Jeśli działają w grupie, to z reguły jest tam:
krawiec, który bezpośrednio okrada;
tycer, który obserwuje i wskazuje ofiarę krawcowi, a także robi sztuczny tłum;
świeca, który przeprowadza kontrobserwację;
konik, który odbiera skradzione rzeczy i natychmiast ucieka.
Oficer podkreślił, że w takich grupach bardzo często działają również kobiety. Jak dodał, kieszonkowcy wymyślili też nową metodę. Kręcą się blisko bankomatów i patrzą, kto ile wyciąga gotówki oraz gdzie ją chowa. Gdy już wypatrzą swoją ofiarę, chodzą za nią i czekają na odpowiedni moment, żeby ją okraść.
Metoda na "podsiad" i na "misia"
Policjant ostrzega, że jedną z nowych metod jest kradzież "na podsiad". – Polega ona na tym, że złodzieje wykorzystują moment wsiadania pasażerów do komunikacji miejskiej w godzinach szczytu – powiedział oficer.
– W tłoku do wejścia naciskają na ofiary swoimi ciałami, wręcz się na nie pchają pod pozorem, że też chcą wejść. Wykorzystują ten moment i wyciągają portfele i telefony z kieszeni, torby czy plecaków. Po kradzieży ofiara odjeżdża komunikacją, a złodziej zostaje na przystanku – wyjaśnił.
W rozmowie z PAP policjant dodał też, że kieszonkowcy zaczęli działać też metodą "na misia". Na ofiary polują w klubach nocnych, pubach i restauracjach.
Ta metoda polega na tym, że złodzieje, gdy już wypatrzą sobie daną osobę, podchodzą do niej, zagadują i wylewnie przytulają. W tym czasie kieszonkowcy są w stanie sprawdzić, gdzie ich ofiara ma schowany portfel lub telefon i go wyjąć.
Czujność warto zachować na co dzień, nie tylko od święta, ale w szale przedświątecznych zakupów w szczególności. Coraz większe zbiednienie przez wysoką inflację będzie tylko potęgowało wszelkie próby kradzieży.