"Karp na każdym wigilijnym stole w Polsce" – to hasło popularne w latach 40. XX wieku, które mimo upływu wielu lat nie traci na aktualności. Najczęstszą formą podania jest karp smażony, choć w niektórych domach przyrządza się także karpia w galarecie lub śmietanie.
Bez względu na to, w jakiej otoczce planujemy zaserwować tradycyjną wigilijną rybę, w tym roku zapłacimy za nią zdecydowanie więcej niż w ubiegłym. Przyjrzyjmy się cenom w popularnych sieciach handlowych.
W Lidlu, w gazetce promocyjnej od 12 do 14 grudnia, karp kosztuje 49,90 zł/kg. Tańszy jest nawet łosoś atlantycki, za którego zapłacimy 44,90 zł/kg.
Biedronka proponuje karpia również za 49,90 zł/kg. Dla porównania za filet z pstrąga tęczowego łososiowego ze skórą Marinero trzeba zapłacić 45,90 zł/kg. W Biedronce świąteczną rybę będzie można kupić nieco taniej (za 44,70 zł/kg), ale dopiero od 21 do 24 grudnia.
Warto jednak pamiętać, że wszystkie te ceny są promocyjne. Bez obniżki za 100 g w Lidlu zapłacilibyśmy 6,99 zł (obecnie 4,99 zł), a w Biedronce – 5,99 zł (obecnie 4,99 zł). Co ciekawe, w Kauflandzie właśnie za 6,99 zł jest sprzedawany filet nacinany z karpia świeżego, a sieć handlowa przekonuje, że jest to "oferta specjalna". Aż strach pomyśleć, jaka byłaby cena bez rabatu.
Jednak nie trzeba szukać daleko – aktualnym rekordzistą wśród sieci handlowych jest Dino. Mrożony filet z karpia kosztuje w tym sklepie aż 69,99 zł/kg. Rok temu w marketach na dwa tygodnie przed świętami można było kupić karpia za około 40 zł lub mniej.
Eksperci wymieniają kilka czynników, które sprawiają, że karp jest wyjątkowo drogi.
– Na wyższe ceny karpia w tym roku wpływ ma przede wszystkim galopująca inflacja, która znacząco zwiększa koszty hodowli tej ryby – przyznaje w rozmowie z INNPoland.pl Paweł Wielgosz, prezes Organizacji Producentów – Polski Karp.
Z tak szybko pędzącymi cenami nie mieliśmy do czynienia od ćwierćwiecza. Jak już informowaliśmy w INNPoland.pl, z szybkiego szacunku Głównego Urzędu Statystycznego (GUS) wynika, że w listopadzie 2022 r. inflacja wyniosła 17,4 proc. rdr.
Tymczasem za 1/3 kosztów hodowli karpia, które determinują to, ile za niego zapłacimy, odpowiadają ceny karmy, paszy. Karp jest hodowany w warunkach półnaturalnych – żywi się pokarmem ze stawów (planktonem, larwami owadów żyjącymi na dnie) i jest dokarmiany paszą węglowodanową w postaci ziaren zbóż.
– Karp, poza naturalnym pokarmem ze stawu, którym się żywi, dokarmiany jest zbożem, a ceny tego surowca wzrosły o ponad 80 proc., co znacząco obciąża budżety hodowców – dodaje Wielgosz.
Koszty zdecydowanie wzrosły tuż po tym, jak Rosja zaatakowała Ukrainę. – Żeby karp urósł o kilogram, to trzeba mu dostarczyć około 5 kg paszy zbożowej. Rok temu kilogram ziaren zbóż kosztował 80 gr (czyli 800 zł za tonę). W związku z wojną w Ukrainie ceny podskoczyły na wiosnę do 1,50 zł. Każdy kilogram karpia, którego się wyhodowało, wymagał o około 4 zł więcej za samo ziarno – tłumaczy nam Zbigniew Szczepański, prezes zarządu Towarzystwa Promocji Ryb.
Kolejny element to czynnik ludzki, czyli wynagrodzenia pracowników. Jak wskazuje Wielgosz, to właśnie zakup i zboża i płace stanowią ponad 60 proc. kosztów hodowli karpia.
Poza tym hodowla karpia jest droższa z uwagi na rosnące koszty energii elektrycznej. Oliwy do ognia dolewa także drożejące paliwo. – Na stawach wykonuje się mnóstwo prac hydrotechnicznych, np. pogłębia się rowy, doprowadzalniki, odbudowuje się groble. To wszystko wymaga pracy spychaczy i koparek, i z uwagi na bardzo drogie paliwo, rzutuje na koszty produkcji – wskazuje Szczepański.
– Wzrastają również ceny wapna służącego do odkwaszania i dezynfekcji wody stawowej oraz paliwa, przez co transport jest dużo droższy – wtóruje mu Wielgosz.
Wszystkie te czynniki sprawiają, że hodowcy muszą podnosić ceny, aby "karpiowy biznes" w ogóle im się opłacał. – U hodowcy cena karpi w hurcie wzrosła o około 40–50 proc. Rok temu trzeba było zapłacić 13-14 zł/kg w gospodarstwie, a nawet z dowiezieniem większej ilości. W tym roku średnia cena to już 20 zł/kg – wylicza Szczepański.
To koszty nieporównywalne z cenami, które widzimy w marketach. Jednak skoro rosną ceny w hurcie, to także w detalu muszą być korekty w górę. Wynika to z faktu, że ryby sprzedawane w sklepach to nieco inny produkt, niż ten, który wyjeżdża z hodowli.
– Promocyjna cena całej ryby z głową i wnętrznościami, która wyjeżdża z gospodarstwa rybackiego, to 20 zł. Jednak w sklepach będzie to około 29-30 zł, również na promocji. Po wypatroszeniu, odgłowieniu, wycięciu na płaty cenę trzeba pomnożyć razy dwa – zaznacza nasz rozmówca.
Z prostych wyliczeń wychodzi 40 zł, ale bez żadnych dodatkowych kosztów np. transportu, rosnących cen energii czy wynagrodzeń pracowników. Ktoś w końcu musi karpia obrobić, zanim trafi do sklepowej lodówki.
– Do tego dochodzi marża pośredników, a hipermarkety mają też swoją polityką. Czasami sprzedaż karpi jest "bombką pod choinkę" – sklepy przyciągają klientów promocyjnymi cenami po to, żeby dopełnili wózek po brzegi – ocenia prezes Towarzystwa Promocji Ryb.
W tak trudnych warunkach hodowcy dokładają wszelkich starań, aby produkować jak najwięcej karpi. – Polska jest zagłębiem hodowlanym ryb słodkowodnych i największym wytwórcą karpia w Unii Europejskiej – przyznaje Wielgosz.
Choć nadal jesteśmy liderami, to w ostatnich latach produkcja spadła. Dlaczego? Hodowla karpia jest jedną z najbardziej zbliżonych do przyrody.
– Wiele zależy nie tylko od starań hodowcy, lecz także od aury. Karpie hoduje się trzy lata, ale stają się aktywne i żerują, dopiero gdy woda osiągnie 12 stopni Celsjusza – wyjaśnia Szczepański.
Zatem ostateczna wielkość produkcji zależy od tego, ile jest ciepłych miesięcy w ciągu tych trzech lat. – Jeżeli od maja do września, gdy karp staje się aktywny, jest dużo słonecznych dni, to jest szansa na dużą produkcję rzędu 20–22 tys. ton rocznie – wskazuje.
Jak dodaje Wielgosz, z danych Instytutu Rybactwa Śródlądowego w Olsztynie wynika, że w ubiegłym roku produkcja karpi w Polsce wyniosła 17 700 ton. Podobny będzie wolumen również w 2022 r.
– W tym roku i w ubiegłym, maje były kapryśne i zbyt chłodne dla karpia. W związku z tym produkcja prawdopodobnie będzie oscylowała wokół 17–18 tys. ton. Krajowi smakosze zjadają całe karpiowe plony polskich hodowców. Czasem naszą produkcją uzupełniają też karpie z Czech, Węgier, czy Litwy, by sprostać rynkowi – przyznaje Szczepański.
Średnie spożycie ryb i organizmów wodnych w Polsce od wielu lat jest na stałym, dość niskim poziomie. Z danych Krajowego Ośrodka Wsparcia Rolnictwa (KOWR) wynika, że jedna osoba je około 11–13 kg ryb w ciągu roku.
– Statystyczny Polak zjadł w 2021 r. przeciętnie 0,5 kg karpia (w wadze żywej), z czego około 90 proc. pochodziło z produkcji krajowej. Przewidujemy, że w tym roku konsumpcja karpi utrzyma się na poziomie ubiegłorocznym, ponieważ konsumenci są zainteresowani zakupem tej ryby – przekonuje Wielgosz.
Z ankiety przeprowadzonej przez Instytut Badania Rynku i Opinii Społecznej IMAS wynika, że karp to niekwestionowany lider w kontekście świątecznych wyborów Polaków. W tym roku 56 proc. ankietowanych przyznaje, że kupi tę rybę na święta Bożego Narodzenia. Jak widać, tradycja jest często ważniejsza niż koszty – choć nie dla wszystkich.
– To trudny rok zarówno dla hodowców, jak i konsumentów. Badanie przeprowadzone przez IMAS pokazało, że 22 proc. konsumentów karpi kupi ich tyle samo, co przed rokiem, a 41 proc. nabędzie nieco mniej ryby, jeśli będzie ona bardzo droga – komentuje Wielgosz.
Jak już informowaliśmy w INNPoland.pl, tegoroczne święta Bożego Narodzenia będą albo droższe, albo skromniejsze. Problemem są nie tylko rosnące ceny karpia.
Więcej trzeba zapłacić za inne produkty niezbędne do przygotowania wigilijnych potraw. Rok temu 1 kg cukru białego kosztował 3,30 zł. Obecnie trzeba liczyć się z wydatkiem rzędu około 5,80 zł. Do wielu wigilijnych słodkości potrzebne jest również masło. Zakup tego podstawowego produktu za mniej niż 8,50 zł graniczy z cudem.
Jak wynika z badania firmy badawczej Minds&Roses na zlecenie Związku Banków Polskich (ZBP), Polacy są świadomi nadciągającej świątecznej drożyzny. W tym roku 73 proc. ankietowanych przyznaje, że ograniczy wydatki z okazji Bożego Narodzenia. W 2021 r. zmniejszenie świątecznego budżetu deklarowało 64 proc. respondentów.
W tym roku przeciętny Polak wyda bowiem na święta nominalnie 1427 zł. Czteroosobowa rodzina musi przygotować się na wydatek rzędu 3053,70 zł. W ubiegłym roku koszty były o kilkaset złotych niższe (2455,80 zł).
Czytaj także: https://innpoland.pl/187414,ile-wydamy-na-swieta-bozego-narodzenia-2022