Takim autem do centrum Warszawy nie wjedziesz. Trzaskowski podjął decyzję

Konrad Bagiński
25 stycznia 2023, 16:23 • 1 minuta czytania
Centrum Warszawy od 2024 roku będzie zamknięte dla najbardziej trujących samochodów. To plan Rafała Trzaskowskiego. Ma to pomóc uwolnić powietrze w stolicy od rakotwórczych substancji i zanieczyszczeń. Plan jest obliczony na wiele lat. Kto na początku nie wjedzie do śródmieścia?
Warszawa wprowadzi Strefę Czystego Transportu Piotr Kamionka/REPORTER
Więcej ciekawych artykułów znajdziesz na stronie głównej

Ustanowienie w Warszawie Strefy Czystego Transportu (SCT) wydaje się przesądzone. Prezydent stolicy Rafał Trzaskowski właśnie zaprezentował jej założenia. Celem jest silne zmniejszenie ilości spalin i zanieczyszczeń w mieście. Początkiem drogi jest zakaz wjazdu starych diesli do śródmieścia. Ma on zacząć obowiązywać już od 2024 roku.

Plan ambitny. Miano pioniera w walce ze smogiem dzierży w Polsce Kraków. To właśnie tam zaczęto wprowadzać zakazy palenia węglem, pojawi się też SCT. Warszawa chce uruchomić strefę równo z Krakowem, w lipcu 2024 roku. W stolicy obecnej strefą objęte ma być śródmieście, w dawnej – całe miasto.

Prezydent Rafał Trzaskowski przedstawił plan działania. Zmiany mają być wprowadzane stopniowo. Jak pisze Wyborcza.pl od lipca 2024 roku do centrum miasta nie mogłyby wjeżdżać auta benzynowe starsze niż 27 lat i diesle starsze niż 18 lat. To dość łagodne założenia, takich samochodów jest w Polsce ponoć zaledwie 2 proc. Ale – zdaniem Trzaskowskiego – trują na potęgę.

Drugi etap wprowadzania czystego transportu ma się zacząć w 2026 roku i objąć 9 proc. pojazdów, dwa lata później - 16 proc. aut. W 2030 roku do śródmieścia nie wjedzie już 23 proc. aut a od 2032 - 27 proc.'

Gdzie ma obowiązywać strefa?

Warszawski ratusz proponuje, by objęte było nią 90 proc. obszaru dzielnicy Śródmieście, większej części Pragi, Saskiej Kępie, Kamionku i części Grochowa. Łącznie ma objąć 7 proc. powierzchni Warszawy. Wyborcza.pl przypomina, że ekolodzy uważają, iż to za mały obszar.

Ale od czegoś trzeba zacząć. Już to ma przynieść spektakularne efekty. Już za 5 lat w stolicy emisja rakotwórczych tlenków azotu (tzw. NOx-ów) miałaby spaść o 55 procent, docelowo ich ilość w powietrzu miałaby spaść aż o 80 proc. Również o 55 proc. ma spaść ilość pyłu zawieszonego. Efekt ten ma być osiągnięty już w 2026 roku.

Na razie wiadomo, że pojazdy dopuszczone do wjazdu miałyby być oznaczone specjalnymi naklejkami. Ale Warszawa i Kraków walczą o to, by miasta mogły instalować kamery sczytujące numery rejestracyjne aut i porównujące je z bazą danych.

W ten sposób wszystko odbywałoby się automatycznie. Inaczej do wyłapywania trujących aut musiałaby ruszyć straż miejska, która już ma problem z nadmierną liczbą wakatów.

Do strefy 4 razy do roku mogłyby wjechać auta nie spełniające warunków. Wyborcza.pl pisz, że dzięki temu będzie można ogarnąć tzw. nieprzewidziane wypadki, np. pomoc choremu członkowi rodziny itp. Po strefie bez wyjątków będą mogły jeździć służby ratunkowe, auta zabytkowe i specjalne (np. pomoc drogowa).

Za wjazd do strefy czystego transportu nieuprawnionego pojazdu Kodeks wykroczeń przewiduje 500 zł mandatu.

Co na to władze państwowe?

Trzaskowski przytomnie zauważa, że jednym z kamieni milowych KPO jest wprowadzenie do 2025 roku SCT w przynajmniej 4 polskich miastach. Do 2026 roku muszą być w każdym mieście powyżej 100 tys. mieszkańców. Władze Warszawy w zasadzie pomagają więc władzom państwowym w realizacji kamieni milowych KPO.

Ten argument będzie ważny, bo nie od dziś wiadomo, że prawica jest tradycyjnie niechętna przepisom ekologicznym. Uchwałę Krakowa o strefie czystego transportu skarżyło Ordo Iuris i podkrakowskie gminy. A warszawską uchwałę śmieciową skarżyła nawet prokuratura.

Czytaj także: https://innpoland.pl/189884,przekroczenie-predkosci-na-celowniku-rpo-chce-zmiany-przepisow