Gigantyczne zyski banków. Fortuna, która kusi polityków, by po nią sięgnąć

Paweł Orlikowski
04 sierpnia 2023, 09:48 • 1 minuta czytania
Szykuje się rekordowy rok dla banków, a to sprawia, że władza może chcieć uszczknąć z tych zysków i wykorzystać to w kampanii wyborczej. Mowa o gigantycznych pieniądzach.
Banki zarobią krocie. Dla polityków tworzy to ogromną pokusę. Fot. Andrzej Iwanczuk/REPORTER
Więcej ciekawych artykułów znajdziesz na stronie głównej

Bank to nie jest instytucja charytatywna, choć wiele osób chce, by tak było. Są takimi firmami, których głównym zadaniem jest... zarabianie pieniędzy. Raz idzie im lepiej, raz gorzej, dużo zależy też od sytuacji gospodarczej, a często jeszcze więcej – od decyzji polityków.


W tym roku mamy do czynienia z dwoma zjawiskami – banki szykują się na rekordowe zyski, a w polityce trwa kampania wyborcza. Rządzące PiS ma większość, więc może zmieniać i wprowadzać nowe ustawy, a walczy przecież o trzecią kadencję, więc chęć, by sięgnąć po część zysków banków będzie ogromna. Co mogą politycy w tej kwestii?

Politycy sięgną po zyski banków?

Sektor bankowy na pewno nie ma za sobą dobrego czasu, nie ma też tragicznego. W każdym razie perturbacje na rynku nieruchomości wywołane pandemią i wojną długo zbierały swoje żniwo.

W międzyczasie rząd wprowadził wakacje kredytowe, banki szykują się też na kosztowne rozwiązanie problemów z frankowiczami. Do tego stagnacja w kredytach hipotecznych przez zbyt wysokie stopy procentowe, które muszą takie być, jeśli inflacja ma zelżeć.

Wysokie stopy napędzają jednak większość zysków banków, więc w wynikach finansowych przyszła odwilż i analitycy bez wątpienia wskazują, że ten rok będzie dla nich rekordowy.

To sprawia, że rząd PiS będzie mógł chcieć np. ponownie wprowadzić wakacje kredytowe. Kwestia ta zostanie rozwiązana we wrześniu – to jeden z asów w rękawach Kaczyńskiego i Morawieckiego przed wyborami parlamentarnymi.

Tymczasem sezon publikowania wyników finansowych w sektorze bankowym trwa. Jak podaje money.pl, analitycy szacują, że tylko w ciągu pierwszego półrocza br. banki zarobiły ok. 20 mld zł. W całym roku, jeśli nie wydarzy się nic nadzwyczajnego, bez problemu wypracują ponad 30 mld zł.

Niedawno na temat wakacji kredytowych wypowiedział się Paweł Borys, prezes Polskiego Funduszu Rozwoju, bliski współpracownik premiera Mateusza Morawieckiego. Jego zdaniem, przedłużenie wakacji kredytowych mogłoby być uzasadnione o "jeden-dwa kwartały", do czasu aż stopy procentowe nie spadną poniżej 6 proc.

– Takie działanie jest uzasadnione tak długo, jak mówimy o ryzyku wzrostu stóp procentowych. Na szczęście większość prognoz wskazuje, że stopy procentowe spadną na przestrzeni najbliższych 12 miesięcy już do poziomu ok. 6 proc., może poniżej – stwierdził Borys w Polsat News.

Kalendarz sejmowy przed wyborami jest bardzo napięty, aby udało się uchwalić wakacje kredytowe, parlamentarzyści musieliby zająć się nimi najpóźniej we wrześniu.

– Jeśli taka ustawa miałaby się pojawić, to we wrześniu byłby ostatni dzwonek, by skierować ją do Sejmu. Gdy doliczymy czas potrzebny Senatowi na uwagi i prezydentowi na podpis, to wychodzi, że na uchwalenie przepisów potrzebujemy więcej niż miesiąc – powiedziała money.pl Izabela Leszczyna z PO.

Jak dodała, to "gaszenie pożaru, który obecna władza sama wznieciła". – Prezes Glapiński rozgrzewał gospodarkę tanim pieniądzem, nie myśląc o kredytobiorcach. Zaciągali kredyty przy zerowych stopach, które relatywnie szybko wzrosły. Natomiast zapowiadanie obniżki, teraz gdy mamy dwucyfrową inflację, właściwie kwalifikuje się do postawienia prezesa banku centralnego przed Trybunałem Stanu – skomentowała posłanka.

Wakacje kredytowe wprowadzono w 2022 r., ale w tym można skorzystać po jednej racie na kwartał. Kosztowało to sektor bankowy ok. 11 mld zł, a całość banki zaksięgowały jeszcze w ubiegłym roku.

Zdaniem Leszczyny sięganie po pieniądze banków skończy się tym, co zwykle, czyli przerzuceniem kosztów na klientów.

Wakacje kredytowe 2024?

Jak wcześniej informowaliśmy w INNPoland, pod koniec czerwca premier Morawiecki zapowiedział, że w ciągu mniej więcej dwóch miesięcy zapadnie decyzja co do wakacji kredytowych. Z jego słów wynika, że rząd może przedłużyć obecne wakacje o pół roku, ale może też zdecydować o wprowadzeniu progu dochodowego. Nic nie jest jednak pewne.

– Decyzje zapadną w III lub IV kwartale, niewykluczone, że już w lipcu, sierpniu. Decyzje mogą dotyczyć np. jednego półrocza i mogą również zawierać kryterium dochodowe. Zobaczymy, jaki jest poziom niespłacanych kredytów, jak szybko spadają stopy procentowe, jakie są nadzieje na szybsze obniżki stóp procentowych. Wtedy podejmiemy odpowiednie decyzje. Sądzę, że w najbliższych dwóch miesiącach najpóźniej – zapowiedział Morawiecki.

Jak to wpłynie na ceny mieszkań i dostępność kredytów tłumaczył w "Rozmowie tygodnia" INNPoland Jarosław Sadowski, główny analityk Expander Advisors.

– Wydłużenie wakacji kredytowych miałoby wiele efektów. Dla tych, którzy już mają kredyty, a szczególnie, którzy zaciągnęli je w ostatnich latach i podwyżka stóp procentowych najmocniej przełożyła się na wysokość ich rat – powiedział analityk.

– Problem polega na tym, że zanim faktycznie stopy procentowe zauważalnie spadną, to może być końcówka przyszłego roku. Bez wakacji kredytowych wiele osób może nie być w stanie poradzić sobie ze spłatą kredytu – dodał.

Jak podkreślił, wakacje kredytowe mogą być nie tylko pomocne, ale i konieczne, by takie osoby dały sobie radę z kredytami w 2024 roku. Inaczej na pomoc w wielu przypadkach będzie musiał ruszyć Fundusz Wsparcia Kredytobiorców.

To jednak rozwiązanie głównie dla tych, którzy stracili pracę, a rata kredytu jest wyższa niż połowa całego dochodu gospodarstwa domowego.

Z drugiej strony, jak podkreśla Sadowski, im więcej wakacji kredytowych, tym mniej banki będą chętne, by udzielać kredytów, bo na takim rozwiązaniu tracą. A z pewnością mogą chcieć uwzględnić te koszty w marży.

Rząd uzależnia wydłużenie wakacji kredytowych od poziomu stóp procentowych, te zależą od inflacji. Analitycy nie są zgodni co do jej wysokości, część zapowiada powrót do jednocyfrowej inflacji jeszcze w tym roku, inni wskazują, że średnioroczny wskaźnik inflacji za 2023 rok będzie podobny do roku ubiegłego, czyli około 13 proc.