Pożary nie odstraszyły turystów. Grecja bije rekordy jak przed pandemią dzięki… inflacji

Sebastian Luc-Lepianka
07 sierpnia 2023, 08:01 • 1 minuta czytania
Wygląda na to, że kryzysowa sytuacja w Grecji nie wpłynęła na popularność tego kierunku wakacyjnego. Według danych z Narodowego Banku Grecji prognozowane są rekordowe przychody dla krajowej branży turystycznej. To nawet 21 miliardów euro w 2023 roku. Jest za tym kilka czynników.
Grecka turystyka bardziej obawia się konkurencji niż pożarów. Fot. Michał Woźniak/East News
Więcej ciekawych artykułów znajdziesz na stronie głównej

Obecny rekord przebija poprzedni, ustanowiony w 2019 roku - 18,17 miliardów euro. Po trudnych latach pandemii Grecka turystyka odnotowała ożywienie w 2022 roku. Nawet grasujące w tym sezonie nieznośne upały i pożary nie odstraszyły turystów. Jak informuje "Rzeczpospolita", wpływ na taki wynik ma inflacja.


Trendy w turystyce

Z raportu Narodowego Banku Grecji wynika, że przychody w branży podskoczyły nie tylko z powodu wakacyjnych planów turystów, którzy bardzo interesują się tym krajem, ale i z powodu inflacji oraz wzrostu cen. Odwiedzający spędzają mniej czasu w Grecji, za to branży turystycznej rekompensują to podniesione ceny. Za to na budżet ma nie wpływać zakaz wjazdu dla Rosjan, dla których był to jeden z kultowych rajów wakacyjnych.

Bank centralny zwraca uwagę na trendy, kształtujące krajobraz turystyczny i mogące zmienić go w nadchodzących latach. Rośnie zainteresowanie alternatywnymi kierunkami, mniej obłożonymi turystami. Na popularności zyskują małe wyspy.

Sam sezon turystyczny uległ wydłużeniu. Od marca do maja 2023 roku nastąpił 10 proc. wzrost odwiedzin, w porównaniu z tym samym okresem z poprzedniego roku. Samo to, jak czytamy w analizie, przekłada się na 19 proc. wzrost przychodów. To duży zysk dla popularnych kierunków, jak Ateny, wzrósł udział noclegów w stołecznych hotelach. Ateny zyskały popularność do tego stopnia, że władze miasta ograniczyły liczbę osób zwiedzających kluczowe atrakcje.

Ostatnią cegiełką w krajobrazie branży turystycznej jest powrót Amerykanów. Ich wydatki w pierwszej połowie roku wyniosły średnio 1000 euro, prawie o połowę więcej niż w ubiegłym roku. Spadła za to liczba odwiedzających z Wielkiej Brytanii. Ci w dodatku zrobili się oszczędniejsi i ze wszystkich gości mają najczęściej odwoływać swoje rezerwacje.

Co zagraża greckiej turystyce

Wbrew pozorom, nie są to pożary. Mimo tragedii na Rodos i Korfu, pod kątem rezerwacji te wydarzenia przeszły niemal bez echa. Szacunki podają, że na Rodos spadły jedynie o 1 proc., a kolejne wycieczki dalej są sprzedawane.

Pieniądze mogą uciekać za to do rywali. Na faktyczne zagrożenie wskazywany jest wzrost zainteresowania Turcją, która odzyskała zaufanie turystów po trzęsieniach ziemi. Dodatkowo w tym kraju nie ma ograniczeń dla Rosjan, którzy poszukują alternatywy po stracie Grecji. W efekcie udział Turcji w rynku śródziemnomorskiej turystyki rośnie, w 2022 roku wynosił 22 proc., podczas gdy Grecja pozostaje na stałym poziomie 13 proc.

Turcja może nie być dla każdego. Jak się okazuje, lokalne tanie linie lotnicze Pegasus Airlines wcale nie są takie tanie. O sprawie pisała Maria Glinka.

Czytaj także: https://innpoland.pl/196961,ile-kosztuja-wakacje-w-turcji-drogie-bilety-lotnicze-u-nowego-przewoznika

Portal INNPoland.pl sprawdził, jakie są obecnie ceny biletów na stronie internetowej. Z bilet z Warszawy do Ankary w środę 16 sierpnia zapłacimy około 365 zł. To oferta wyłącznie z bagażem podręcznym. Z kolei powrót w niedzielę 20 sierpnia jest już zdecydowanie droższy – kosztuje 827 zł. Łącznie to ponad tysiąc złotych, więc dość sporo jak na tanie linie lotnicze. Nieco taniej jest po wakacjach. Bilet do Ankary w środę 6 września kosztuje 334 zł (tylko z bagażem podręcznym). Za powrót do Warszawy w niedzielę 10 września zapłacimy około 657 zł. To nadal dość drogo, choć zamkniemy się w kwocie tysiąca złotych.