Nawet premier ma gdzieś państwową edukację. Za rok nauczania córki zapłaci 13 tys. zł [FELIETON]

Kamil Rakosza-Napieraj
04 września 2023, 11:56 • 1 minuta czytania
Mateusz Morawiecki pochwalił się zdjęciem córki, która 4 września rozpoczęła kolejny rok nauki. Fotografia to najlepszy dowód na to, w jak bardzo złym stanie znajduje się państwowy system oświaty. W końcu sam szef rządu posyła dziecko do prywatnej szkoły.
Premier posłał córkę do szkoły. Fot. Michal Zebrowski/East News
Więcej ciekawych artykułów znajdziesz na stronie głównej

Córce premiera życzymy samych sukcesów w nauce i jak najlepszych wspomnień ze szkoły.

O niej tyle. Ten tekst nie będzie dotyczył dziecka Mateusza Morawieckiego. Chodzi nam natomiast o pokazanie stosunku rządu do systemu publicznej oświaty, który miał mieć w swojej opiece. Wygląda jednak na to, że nawet Rada Ministrów w publiczną edukację nie wierzy. Bo gdyby wierzyła, być może premier posłałby swoją córkę do państwowej placówki.


Ile kosztuje szkoła córki Morawieckiego?

Tymczasem posłał ją do szkoły prywatnej. A dokładniej do Szkoły Sióstr Nazaretanek w Warszawie. Jak czytamy na stronie internetowej Szkoły, rok edukacji w tamtejszej podstawówce kosztuje 13 tys. złotych – w klasach I-VI – oraz 14 tys. złotych – w klasach VII-VIII. Jak łatwo policzyć okres edukacji w placówce prowadzonej przez Nazaretanki to wydatek rzędu 106 tys. złotych.

Do tego trzeba jeszcze doliczyć jednorazowe wpisowe (1200 złotych) oraz niesprecyzowane wydatki na szkolne obiady, kursy językowe, wycieczki, itd. Tanio nie jest.

Czytaj także: https://innpoland.pl/190724,polska-na-koncu-rankingu-zarobkow-ile-zarabiaja-nauczyciele

Protest nauczycieli

W tym samym czasie, kiedy premier-ojciec Mateusz Morawiecki decyduje się dokładać pieniądze do prywatnego systemu oświaty, nauczyciele szkół publicznych po raz wtóry walczą o polepszenie swojego bytu.

W piątek 1 września pikietowali u drzwi Ministerstwa Edukacji i Nauki. Szef resortu minister Przemysław Czarnek nawet do nich nie wyszedł. Nauczyciele protestowali, ponieważ:

Co na to rząd?

Rząd w osobie ministra edukacji traktuje nauczycieli z buta.

– Niech ZNP się lepiej zajmie handlem whisky niż rzeczywistością nauczycielską, ponieważ gdyby nie było ZNP w Polsce, to sytuacja nauczycieli byłaby dużo lepsza, bo ZNP nie reagowało na złą sytuację nauczycieli – stwierdził Przemysław Czarnek.

A premier?

Mateusz Morawiecki w pierwszy dzień roku szkolnego wysyła nauczycielom z państwówek jasny sygnał – moja córka do waszej szkoły nie chodzi, wykształci się gdzieś indziej.

Zresztą problemy publicznej oświaty to nie jest rzecz, w której można liczyć na pomoc premiera. W końcu to znacznie więcej niż pomoc z matematyką i HiT-em.