Glapiński mięknie? Zapowiada, że kolejna obniżka stóp nie będzie tak prędko
Glapiński dodał, że inflacja i PKB będą kształtować się poniżej wskazań z lipcowej projekcji, a realne stopy procentowe są w Polsce dodatnie i wyższe niż były jeszcze kilka miesięcy temu.
Co to znaczy? Glapiński obiecał, że następny wynik inflacji będzie już jednocyfrowy. Mówił nawet o tym, że we wrześniu sięgnie on "zaledwie" 8,5 proc. Spadek tempa inflacji jest oczywiście wiadomością pozytywną, szkoda że tak późno i tak mało. W innych krajach UE z problemem inflacji poradzono sobie szybciej. Teraz tylko na Węgrzech jest gorzej, niż w Polsce.
Gorzej, że zgodnie z tym, co mówi Glapiński, hamuje też gospodarka.
Prezes NBP dodaje, że "od momentu publikacji lipcowej projekcji inflacji i PKB pojawiły się dane, które wskazują, że zarówno dynamika PKB jak i inflacja mogą w najbliższym okresie kształtować się znacząco poniżej wartości przewidywanych w lipcu".
To ciekawa wiadomość, bo lipcowa projekcja zakładała, że nie zmienią się stopy procentowe, które przecież hamują inflację. A one spadły, i to znacznie. Przekucie tego na szybszy spadek inflacji byłoby wydarzeniem niecodziennym.
Wtedy NBP prognozował, że roczna dynamika cen znajdzie się z 50-procentowym prawdopodobieństwem w przedziale:
- 11,1 – 12,7 proc. w 2023 r. (wobec 10,2 – 13,5 proc. w projekcji z marca 2023 r.),
- 3,7 – 6,8 proc. w 2024 r. (wobec 3,9 – 7,5 proc.)
- 2,1 – 5,1 proc. w 2025 r. (wobec 2,0 – 5,0 proc.)
Glapiński pochwalił się też, że według danych Eurostatu inflacja HICP w sierpniu wyniosła 9,5 proc. czyli była jednocyfrowa. Zauważmy jednak, że w kontekście Polski cały czas mówimy o inflacji CPI, HICP to wskaźnik unijny, liczony nieco inaczej.
Trzeba też dodać, że wedle wszelkich znaków, rząd stara się sztucznie obniżać inflację. Wskazują na to na przykład zaniżane przez Orlen ceny paliw.
Na kolejne obniżki nie mamy co liczyć
Glapiński w rozmowie z PAP Biznes dodaje, że po obniżeniu stóp "przestrzeń do dalszych obniżek stóp procentowych znacząco zawęziła się, choć nadal będzie się pojawiać wraz z napływającymi danymi".
To dość bezpośrednia zapowiedź chwilowej przynajmniej przerwy w obniżkach stóp procentowych. Nie ma się co dziwić: Glapiński i RPP są ostro krytykowani za ostatni krok. Dość powiedzieć, że kurs złotego się załamał, ostro oberwała też polska giełda. Ale pewności co do dalszych działań RPP i NBP nie ma, bo te instytucje lubią ostatnio zaskakiwać.
"Jesteśmy w reżimie płynnego kursu złotego, a więc wahania kursu są rzeczą naturalną" – tak Glapiński wyjaśnił załamanie kursu naszej waluty. Dość lapidarnie.
Ile wyniesie inflacja?
Glapiński zapowiedział, że na koniec 2023 roku inflacja w Polsce powinna wynosić pomiędzy 6 a 7 proc., a w 2024 roku będzie dalej "szybko spadać". Na razie niespecjalnie się jej spieszy. Owszem, tempo inflacji spada, ale ciągle jest dwucyfrowe.
Abyśmy zeszli poniżej lipcowej projekcji NBP (11,1 - 12,7 proc. rocznie) konieczne jest przyspieszenie tempa spadku wzrostu inflacji. Bo przypomnijmy: inflacja nie spada, ona po prostu wolniej rośnie.
Nawet najnowsze wyniki inflacji bazowej wskazują na to, że wynosi ona równe 10 procent. Nadal nie jest to jednocyfrowy wynik, jak informował ostatnio prezes Adam Glapiński.
– Inflacja w Polsce dzisiaj, podobnie jak wczoraj, gdy podejmowaliśmy decyzję o obniżce stóp, jest już jednocyfrowa – powiedział 7 września br. szef NBP.
W ten sposób, wbrew wszelkim prawom ekonomicznym, prezes Glapiński zaczął obwieszczać dane o inflacji w trybie... dziennym.
Przypomnijmy, że wynik inflacji bazowej wskazuje, jakie są bliższe rzeczywistości tendencje cenowe, bo nie uwzględniają one chwilowych zmian cen choćby ropy naftowej czy żywności. Jednak spodziewane zmiany w polityce pieniężnej mogą wpłynąć na dalsze notowania złotego oraz różne klasy aktywów, takie jak akcje i obligacje.
Wynik inflacji bazowej jest również istotny dla prognoz ekonomicznych. Banki, agencje ratingowe i ekonomiści uwzględnią te dane w swoich prognozach dotyczących polskiej gospodarki.
Glapiński: przecież miałem rację
"Przypomnę, że po okresie globalnego kryzysu pandemicznego, nie zawahaliśmy się podnieść stóp procentowych 9 miesięcy wcześniej niż zrobił to Europejski Banki Centralny. W efekcie, gdy w Polsce w połowie 2022 r. proces podwyżek stóp był już mocno zaawansowany, to w strefie euro stopy wciąż były ujemne. Łącznie podwyższyliśmy stopy procentowe w znacznie większej skali niż EBC. Obecnie oczekiwania rynkowe wskazują, że EBC zbliża się do końca cyklu, a być może już go skończył. Wrześniowa decyzja EBC nie ma więc istotnego wpływu na politykę pieniężną NBP" – poinformował Glapiński PAP Biznes.
Zapomniał przy tym wspomnieć, że inflacja wystrzeliła u nas o wiele wcześniej, niż w strefie euro. A na dodatek była o wiele wyższa (mniej więcej dwukrotnie), niż w krajach ze wspólną unijną walutą.
Teraz Glapiński idzie znów swoją autorską ścieżką. Wbrew przewidywaniom ekonomistów twierdzi, że obniżka stóp nie podwyższy celu inflacyjnego do 3,5 proc. Dodaje, że przecież ceny praktycznie nie rosną, a on kieruje się przede wszystkim prognozami, bo działania NBP i RPP przynoszą efekt w dłuższym okresie.