Szlak na Gubałówkę otwarty po sezonie. "To jest skandal"
O wygranej w sądzie Polskie Koleje Liniowe poinformowały 14 września. Jak ustalili dziennikarze Onetu, to nie do końca prawda - szlak został otwarty, bo sędzia uznał, że na chwilę obecną nie wiadomo, kto jest właścicielem działki. Co więcej, zrobił to już w lipcu. Co może oznaczać, że PKL doiło turystów przez dwa miesiące. W jaki sposób?
Spór o szlak na Gubałówkę
Sprawę z roszczeniami rodziny Gąsienica-Byrcyn do szlaku opisywaliśmy już na INNPoland.
– To pole z dziada pradziada należy do mojej rodziny – mówi w rozmowie z Tygodnikiem Podhalańskim Jadwiga Gąsienica Byrcyn, która zagrodziła przejście. Twierdzi, że jej dziadek nie dostał aktu wywłaszczenia, a Polskie Koleje Linowe ignorują jej rodzinę, zaś teren, przez który przebiega szlak, należy do niej.
I w związku z tym wprowadziła ona opłaty w wysokości 5 złotych od osoby. Zakopiańczycy przechodzili za darmo. PKL zyskiwało na tym jednak w inny sposób: jak podaje Onet, większość turystów postawionych przed koniecznością zapłaty preferowała skorzystać z wygodniejszej kolejki linowej. Koszt podróży waha się od 19 do 29 zł w zależności od wybranej opcji.
Mieszkańcy Zakopanego w rozmowie z dziennikarzami mówią o skandalu. Radni: że to szok. Obie strony wskazują, że sytuacja ta może pogorszyć wizerunek miasta Zakopane, bo "znowu będzie o pazerności górali".
PKL jest spółką państwową. W nieoficjalnych wypowiedziach dla Onetu samorządowcy wyrażają frustrację, że firma kupiona za 450 milionów złotych nie spełnia funkcji społecznych. W 2018 roku premier Mateusz Morawiecki obiecywał, że spółka w rękach rządu pomoże zwiększyć atrakcyjność turystyczną regionu.
– To bardzo ważny dzień i taki, na który długo czekaliśmy. (...) Dzisiaj mogę wyrazić ogromną radość i wdzięczność wszystkim, którzy walczyli o to, żeby Polskie Koleje Linowe wróciły do polskiej własności, bo zostały w roku 2013 przez naszych poprzedników sprzedane – powiedział premier.
Co o tym mówi PKL?
Dziennikarze Onetu wysłali pytania do Polskich Kolei Liniowych. Tak brzmiała odpowiedź z biura prasowego spółki:
Gdyby PKL szukały źródła zarobkowania na tym szlaku, nie udostępniłyby go turystom nieodpłatnie. PKL na własny koszt przygotowały teren oraz otworzyły bezpłatny szlak. Szlak PTTK udostępniony został turystom w możliwym terminie wynikającym z toku postępowań i po zakończeniu koniecznych prac przygotowawczych. Ze względu na wciąż trwające postępowania przeciwko osobie blokującej szlak dla turystów na tym etapie nie udzielamy szczegółowych informacji.
Onet informuje, że trwają obecnie trzy procesy na linii PKL-Gąsienica-Byrcyn. Wszystkie zostały zgłoszone niedawno i mogą ciągnąć się latami, a wbrew swoim zapewnieniom, państwowa spółka jeszcze żadnego nie wygrała.
Zdanie rodziny Gąsienica-Byrcyn
– My za nasze działki płacimy podatki, a nie możemy nawet krowy tu paść, bo ludzie, chodząc tą ścieżką, wszystko wydeptują – powiedziała w rozmowie z "Gazetą Krakowska" pani Jadwiga.
Przypomnijmy, problem ze szlakami na Gubałówkę ciągnie się od kilku lat. Jeden z nich – ten wzdłuż torów kolejki – został zlikwidowany już jakiś czas temu. Przebiegał on przez prywatne grunty, których właściciele żądali w sezonie opłaty za przejście.
W tej sytuacji PTTK zmieniło trasę szlaku i zaczęło kierować turystów na oznakowany, czarny szlak przez Gładkie. Niestety, okazało się, że ci sami górale mają również tam ponad hektar prywatnego lasu. Skończyło się tym, że i ten szlak został zlikwidowany.
Czytaj także: https://innpoland.pl/195923,goralka-pobiera-oplaty-za-wejscie-na-gubalowke-bo-to-jej-pole