Policzyli, ile powinna wynosić w Polsce inflacja. Te dane rząd ukrywa przed Polakami

Konrad Bagiński
12 października 2023, 12:56 • 1 minuta czytania
Ile wynosi w Polsce prawdziwa inflacja? Nikt nie ma wątpliwości, że jej poziom jest głęboko skrywaną tajemnicą. Rząd wydaje dziesiątki miliardów złotych, wprowadza tarcze, sztucznie obniża ceny paliw. Wszystko po to, by oficjalna inflacja wyglądała dobrze na papierze. Gdyby nie te działania, inflacja sięgałaby niemal 18 procent. Wyliczyli to eksperci FOR.
Pudrowanie inflacji w Polsce obejmuje i rząd, i NBP Andrzej Iwanczuk/REPORTER
Więcej ciekawych artykułów znajdziesz na stronie głównej

Szybki szacunek Głównego Urzędu Statystycznego za wrzesień, wskazujący na inflację na poziomie 8,2 proc., nie daje powodów do optymizmu – inflacja wciąż jest ponad trzykrotnie wyższa od celu. A trzeba pamiętać, że rząd PiS przeznaczył w tym roku dziesiątki miliardów złotych na "mrożenie" cen – pisze w komunikacie Forum Obywatelskiego Rozwoju.


Gdyby nie te niezwykle kosztowne manipulacje, podjęte po to, by przypudrować inflację w roku wyborczym, ceny wciąż rosłyby w tempie dwucyfrowym. Marcin Zieliński i Zofia Kościk w komunikacie FOR szacują, że we wrześniu poziom cen podniósłby się aż o 17,9 proc. r/r.

Dodają, że "mrożenie" cen przed wyborami, nie oznacza, że po wyborach inflacja gwałtownie nie podskoczy – żadnego kraju nie stać na wieczne utrzymywanie zaniżonych cen, a Polska w przyszłym roku będzie miała jeden z najwyższych deficytów finansów publicznych w Unii Europejskiej.

O ile rząd sztucznie obniżył inflację?

Eksperci wyliczyli, że za sprawą zerowego VAT-u na żywność inflacja jest w tym roku niższa o ok. 1 punkt procentowy. "Zamrożenie" cen prądu i gazu to inflacja niższa o ok. 7,9 p.p. Przedwyborcze manipulacje cenami paliw przez Orlen ("nożyce" Obajtka) obniżyły inflację o ok. 0,7 p.p., a nowa lista leków refundowanych i obniżki cen biletów okresowych przez państwowe koleje – o ok. 0,1 p.p.

Jeśli dodamy te wartości do opublikowanego przez GUS szybkiego szacunku inflacji za wrzesień (8,2 proc. r/r), okaże się, że bez ręcznego sterowania wskaźnikiem inflacji przez rząd poziom cen wzrósłby o 17,9 proc. r/r.

Zieliński i Kościk twierdzą, że samymi działaniami z ostatnich dwóch miesięcy rząd i kontrolowane przez niego podmioty zaniżyły inflację o ok. 0,8 p.p. Bez tych przedwyborczych manipulacji inflacja wyniosłaby we wrześniu 9 proc. r/r.

A czemu mówimy o sztucznym zaniżaniu inflacji?

Eksperci przypominają, że wszystkie te manipulacje są niezwykle kosztowne i nieskuteczne na dalszą metę. Samo "zamrożenie" cen prądu i gazu kosztować będzie w tym roku 66 mld zł. Utrzymanie zerowego VAT-u na żywność to dochody państwa niższe o 11 mld zł. A więc i tak za to wszystko płacimy, tyle że w podatkach i rosnącym długu.

"Dzieje się to w roku, w którym Polska ma trzeci najwyższy deficyt finansów publicznych w Unii Europejskiej i płaci najwięcej po Węgrzech za obsługę długu publicznego" – czytamy w komunikacie FOR.

"W istocie w tych niezwykle kosztownych programach chodzi tylko o pudrowanie inflacji przed zbliżającymi się wyborami, po których ceny znowu zaczną rosnąć. W przyszłym roku Polska ma być według prognoz Komisji Europejskiej inflacyjnym liderem Unii Europejskiej" – dodają eksperci.

"Zamrożenie" cen prądu i gazu

FOR przypomina, że pod koniec 2022 roku rząd "zamroził" ceny energii elektrycznej i gazu na 2023 rok. Łączny koszt zamrożenia cen i gazu w tym roku to 66 mld zł, czyli ponad trzy czwarte średniego rocznego kosztu przeprowadzenia transformacji energetycznej w Polsce (85,7 mld zł). Bez "zamrożenia" inflacja byłaby wyższa o 7,9 p.p., rząd nie mógłby się chwalić rzekomo skuteczną "walką" z inflacją.

Maksymalne ceny sprzedaży prądu dla gospodarstw domowych na poziomie netto z 2022 roku zostały ustalone do limitu 2000 kWh rocznie (2600 kWh rocznie dla osób z niepełnosprawnościami i 3000 kWh dla rodzin wielodzietnych i gospodarstw rolnych).

Ponieważ od 1 stycznia 2023 roku przestało obowiązywać zwolnienie energii elektrycznej z akcyzy i przywrócono podstawową stawkę VAT (23 proc.), cena płacona przez odbiorców wzrosła o nieco ponad 17 proc., do poziomu 0,5101 zł brutto za 1 kWh.

Rząd uregulował ceny również po przekroczeniu limitu – na poziomie 0,8585 zł brutto za 1 kWh (wzrost o niemal 100 proc. w porównaniu z ubiegłym rokiem). Tymczasem średnia stawka zgłoszona do Urzędu Regulacji Energetyki w najpopularniejszej taryfie dla gospodarstw domowych G11 (87 proc. odbiorców) wynosi w tym roku 1,4573 zł brutto za 1 kWh3 (wzrost o 235 proc. w porównaniu z 2022 rokiem).

Do wskazanych limitów "zamrożone" na poziomie netto z 2022 roku zostały również stawki opłat dystrybucyjnych, co oznacza, że w ujęciu brutto wzrosły one o nieco ponad 17 proc. Powyżej limitu obowiązują już stawki wynikające z taryf, które zwiększyły się średnio o 45,3 proc. w ujęciu netto, czyli o ok. 70 proc. w ujęciu brutto.

Według GUS-u ceny energii elektrycznej wzrosły w tym roku o 22,3 proc. GUS podaje też, że w taryfie G11 stawka za 1 kWh z uwzględnieniem opłat stałych wzrosła z 77 gr w 2022 roku do 92 gr w tym roku (o 19,5 proc.). Według URE po przekroczeniu limitu rachunek wzrośnie dodatkowo średnio o niemal 60 proc., co by oznaczało łączny wzrost w porównaniu z rokiem ubiegłym o ponad 90 proc. – do 1,47 zł za 1 kWh.

Tymczasem bez "zamrożenia" stawka za 1 kWh wzrosłaby, jak szacuje Forum Energii, do 1,89 zł, czyli o 145 proc. Oznacza to, że dzięki samemu "zamrożeniu" cen energii elektrycznej inflacja w ujęciu rok do roku jest niższa w stosunku do wyniku podanego przez GUS o ok. 5,2 p.p.

Rząd PiS "zamroził" również ceny gazu na poziomie 200,17 zł netto za 1 MWh. W konsekwencji ceny gazu wzrosły tylko o VAT, którego stawka od 1 stycznia 2023 roku z powrotem wynosi 23 proc. (zamiast 0 proc.). Tymczasem stawka taryfowa na początku tego roku wynosiła 649,92 zł netto za 1 MWh, choć później – 10 lutego – została obniżona do 516,73 zł netto za 1 MWh.

Według GUS-u cena za 1 kWh w taryfie W-1.1 z opłatami za dystrybucję i opłatami stałymi wzrosła z 32 gr pod koniec 2022 roku do 40 gr w tym roku (czyli, uwzględniając zaokrąglenia, o tyle, ile wynosi VAT na gaz – 23 proc.). Gdyby obowiązywała taryfa zatwierdzona 10 lutego (516,73 zł netto za 1 MWh), gaz kosztowałby 78 gr brutto za 1 kWh (wzrost o 144,7 proc.), a inflacja byłaby wyższa o ok. 2,7 p.p.

"Nożyce" Obajtka

W ostatnich tygodniach średnia cena benzyny 95 i oleju napędowego to nieco ponad 6 zł, mimo że cena baryłki ropy naftowej na rynkach światowych rosła i była najwyższa od listopada 2022 roku. Ponadto od lipca słabnie złoty w stosunku do dolara (o 11 proc. na koniec września w porównaniu z lipcowym "dołkiem"). W efekcie wyrażona w złotych cena baryłki ropy Brent wzrosła od początku lipca o ponad 30 proc.

W tym czasie za sprawą przedwyborczych manipulacji Orlenu cena benzyny 95 na polskich stacjach obniżyła się o ponad 7 proc., a cena oleju napędowego – ponad 3 proc. Na wykresie ukazującym ceny ropy Brent i benzyny na polskich stacjach wyraźnie widać rozwierające się "nożyce" Obajtka.

Według Grzegorza Maziaka, analityka portalu e-petrol.pl, benzyna 95 powinna kosztować od 6,89 zł do 6,99 zł za litr, a olej napędowy – od 6,99 zł do 7,19 zł za litr.

"Na podstawie danych Komisji Europejskiej szacujemy, że średnie ceny tych paliw wyniosły we wrześniu odpowiednio 6,23 zł i 6,15 zł za litr, były więc niższe przeciętnie o 10,7 proc. i 14,4 proc. od średniej z tych szacunków. Gdyby nie manipulacje Orlenu, inflacja we wrześniu byłaby wyższa o 0,7 p.p. r/r." – wyliczają eksperci.

Podwyżki po wyborach?

FOR przypomina, że na Węgrzech przed wyborami parlamentarnymi, które odbyły się na początku kwietnia 2022 roku, ceny energii elektrycznej i gazu nie zmieniały się, a inflacja pozostawała jednocyfrowa.

W sierpniu 2022 roku ceny nośników energii wzrosły o 47 proc., co przełożyło się na wzrost poziomu cen aż o 3,7 proc. m/m. We wrześniu 2022 roku inflacja przekroczyła 20 proc. r/r. Poniżej tego poziomu spadła dopiero w czerwcu tego roku, ale wciąż pozostaje najwyższa w Unii Europejskiej.

– Utrzymanie takich metod "walki" z inflacją jak "mrożenie" czy sztuczne zaniżanie cen jest na dalszą metę niemożliwe. Te niezwykle kosztowne narzędzia można wykorzystywać tylko przez pewien czas. Cel ich stosowania jest jasny – chodzi o wprowadzenie opinii publicznej w błąd co do rzeczywistego stanu gospodarki po to, by utrzymać władzę. Po wyborach inflacja może być znowu dwucyfrowa – podsumowują eksperci FOR.