Policzyli, ile powinna wynosić w Polsce inflacja. Te dane rząd ukrywa przed Polakami
Szybki szacunek Głównego Urzędu Statystycznego za wrzesień, wskazujący na inflację na poziomie 8,2 proc., nie daje powodów do optymizmu – inflacja wciąż jest ponad trzykrotnie wyższa od celu. A trzeba pamiętać, że rząd PiS przeznaczył w tym roku dziesiątki miliardów złotych na "mrożenie" cen – pisze w komunikacie Forum Obywatelskiego Rozwoju.
Gdyby nie te niezwykle kosztowne manipulacje, podjęte po to, by przypudrować inflację w roku wyborczym, ceny wciąż rosłyby w tempie dwucyfrowym. Marcin Zieliński i Zofia Kościk w komunikacie FOR szacują, że we wrześniu poziom cen podniósłby się aż o 17,9 proc. r/r.
Dodają, że "mrożenie" cen przed wyborami, nie oznacza, że po wyborach inflacja gwałtownie nie podskoczy – żadnego kraju nie stać na wieczne utrzymywanie zaniżonych cen, a Polska w przyszłym roku będzie miała jeden z najwyższych deficytów finansów publicznych w Unii Europejskiej.
O ile rząd sztucznie obniżył inflację?
Eksperci wyliczyli, że za sprawą zerowego VAT-u na żywność inflacja jest w tym roku niższa o ok. 1 punkt procentowy. "Zamrożenie" cen prądu i gazu to inflacja niższa o ok. 7,9 p.p. Przedwyborcze manipulacje cenami paliw przez Orlen ("nożyce" Obajtka) obniżyły inflację o ok. 0,7 p.p., a nowa lista leków refundowanych i obniżki cen biletów okresowych przez państwowe koleje – o ok. 0,1 p.p.
Jeśli dodamy te wartości do opublikowanego przez GUS szybkiego szacunku inflacji za wrzesień (8,2 proc. r/r), okaże się, że bez ręcznego sterowania wskaźnikiem inflacji przez rząd poziom cen wzrósłby o 17,9 proc. r/r.
Zieliński i Kościk twierdzą, że samymi działaniami z ostatnich dwóch miesięcy rząd i kontrolowane przez niego podmioty zaniżyły inflację o ok. 0,8 p.p. Bez tych przedwyborczych manipulacji inflacja wyniosłaby we wrześniu 9 proc. r/r.
A czemu mówimy o sztucznym zaniżaniu inflacji?
Eksperci przypominają, że wszystkie te manipulacje są niezwykle kosztowne i nieskuteczne na dalszą metę. Samo "zamrożenie" cen prądu i gazu kosztować będzie w tym roku 66 mld zł. Utrzymanie zerowego VAT-u na żywność to dochody państwa niższe o 11 mld zł. A więc i tak za to wszystko płacimy, tyle że w podatkach i rosnącym długu.
"Dzieje się to w roku, w którym Polska ma trzeci najwyższy deficyt finansów publicznych w Unii Europejskiej i płaci najwięcej po Węgrzech za obsługę długu publicznego" – czytamy w komunikacie FOR.
"W istocie w tych niezwykle kosztownych programach chodzi tylko o pudrowanie inflacji przed zbliżającymi się wyborami, po których ceny znowu zaczną rosnąć. W przyszłym roku Polska ma być według prognoz Komisji Europejskiej inflacyjnym liderem Unii Europejskiej" – dodają eksperci.
"Zamrożenie" cen prądu i gazu
FOR przypomina, że pod koniec 2022 roku rząd "zamroził" ceny energii elektrycznej i gazu na 2023 rok. Łączny koszt zamrożenia cen i gazu w tym roku to 66 mld zł, czyli ponad trzy czwarte średniego rocznego kosztu przeprowadzenia transformacji energetycznej w Polsce (85,7 mld zł). Bez "zamrożenia" inflacja byłaby wyższa o 7,9 p.p., rząd nie mógłby się chwalić rzekomo skuteczną "walką" z inflacją.
Maksymalne ceny sprzedaży prądu dla gospodarstw domowych na poziomie netto z 2022 roku zostały ustalone do limitu 2000 kWh rocznie (2600 kWh rocznie dla osób z niepełnosprawnościami i 3000 kWh dla rodzin wielodzietnych i gospodarstw rolnych).
Ponieważ od 1 stycznia 2023 roku przestało obowiązywać zwolnienie energii elektrycznej z akcyzy i przywrócono podstawową stawkę VAT (23 proc.), cena płacona przez odbiorców wzrosła o nieco ponad 17 proc., do poziomu 0,5101 zł brutto za 1 kWh.
Rząd uregulował ceny również po przekroczeniu limitu – na poziomie 0,8585 zł brutto za 1 kWh (wzrost o niemal 100 proc. w porównaniu z ubiegłym rokiem). Tymczasem średnia stawka zgłoszona do Urzędu Regulacji Energetyki w najpopularniejszej taryfie dla gospodarstw domowych G11 (87 proc. odbiorców) wynosi w tym roku 1,4573 zł brutto za 1 kWh3 (wzrost o 235 proc. w porównaniu z 2022 rokiem).
Do wskazanych limitów "zamrożone" na poziomie netto z 2022 roku zostały również stawki opłat dystrybucyjnych, co oznacza, że w ujęciu brutto wzrosły one o nieco ponad 17 proc. Powyżej limitu obowiązują już stawki wynikające z taryf, które zwiększyły się średnio o 45,3 proc. w ujęciu netto, czyli o ok. 70 proc. w ujęciu brutto.
Według GUS-u ceny energii elektrycznej wzrosły w tym roku o 22,3 proc. GUS podaje też, że w taryfie G11 stawka za 1 kWh z uwzględnieniem opłat stałych wzrosła z 77 gr w 2022 roku do 92 gr w tym roku (o 19,5 proc.). Według URE po przekroczeniu limitu rachunek wzrośnie dodatkowo średnio o niemal 60 proc., co by oznaczało łączny wzrost w porównaniu z rokiem ubiegłym o ponad 90 proc. – do 1,47 zł za 1 kWh.
Tymczasem bez "zamrożenia" stawka za 1 kWh wzrosłaby, jak szacuje Forum Energii, do 1,89 zł, czyli o 145 proc. Oznacza to, że dzięki samemu "zamrożeniu" cen energii elektrycznej inflacja w ujęciu rok do roku jest niższa w stosunku do wyniku podanego przez GUS o ok. 5,2 p.p.
Rząd PiS "zamroził" również ceny gazu na poziomie 200,17 zł netto za 1 MWh. W konsekwencji ceny gazu wzrosły tylko o VAT, którego stawka od 1 stycznia 2023 roku z powrotem wynosi 23 proc. (zamiast 0 proc.). Tymczasem stawka taryfowa na początku tego roku wynosiła 649,92 zł netto za 1 MWh, choć później – 10 lutego – została obniżona do 516,73 zł netto za 1 MWh.
Według GUS-u cena za 1 kWh w taryfie W-1.1 z opłatami za dystrybucję i opłatami stałymi wzrosła z 32 gr pod koniec 2022 roku do 40 gr w tym roku (czyli, uwzględniając zaokrąglenia, o tyle, ile wynosi VAT na gaz – 23 proc.). Gdyby obowiązywała taryfa zatwierdzona 10 lutego (516,73 zł netto za 1 MWh), gaz kosztowałby 78 gr brutto za 1 kWh (wzrost o 144,7 proc.), a inflacja byłaby wyższa o ok. 2,7 p.p.
"Nożyce" Obajtka
W ostatnich tygodniach średnia cena benzyny 95 i oleju napędowego to nieco ponad 6 zł, mimo że cena baryłki ropy naftowej na rynkach światowych rosła i była najwyższa od listopada 2022 roku. Ponadto od lipca słabnie złoty w stosunku do dolara (o 11 proc. na koniec września w porównaniu z lipcowym "dołkiem"). W efekcie wyrażona w złotych cena baryłki ropy Brent wzrosła od początku lipca o ponad 30 proc.
W tym czasie za sprawą przedwyborczych manipulacji Orlenu cena benzyny 95 na polskich stacjach obniżyła się o ponad 7 proc., a cena oleju napędowego – ponad 3 proc. Na wykresie ukazującym ceny ropy Brent i benzyny na polskich stacjach wyraźnie widać rozwierające się "nożyce" Obajtka.
Według Grzegorza Maziaka, analityka portalu e-petrol.pl, benzyna 95 powinna kosztować od 6,89 zł do 6,99 zł za litr, a olej napędowy – od 6,99 zł do 7,19 zł za litr.
"Na podstawie danych Komisji Europejskiej szacujemy, że średnie ceny tych paliw wyniosły we wrześniu odpowiednio 6,23 zł i 6,15 zł za litr, były więc niższe przeciętnie o 10,7 proc. i 14,4 proc. od średniej z tych szacunków. Gdyby nie manipulacje Orlenu, inflacja we wrześniu byłaby wyższa o 0,7 p.p. r/r." – wyliczają eksperci.
Podwyżki po wyborach?
FOR przypomina, że na Węgrzech przed wyborami parlamentarnymi, które odbyły się na początku kwietnia 2022 roku, ceny energii elektrycznej i gazu nie zmieniały się, a inflacja pozostawała jednocyfrowa.
W sierpniu 2022 roku ceny nośników energii wzrosły o 47 proc., co przełożyło się na wzrost poziomu cen aż o 3,7 proc. m/m. We wrześniu 2022 roku inflacja przekroczyła 20 proc. r/r. Poniżej tego poziomu spadła dopiero w czerwcu tego roku, ale wciąż pozostaje najwyższa w Unii Europejskiej.
– Utrzymanie takich metod "walki" z inflacją jak "mrożenie" czy sztuczne zaniżanie cen jest na dalszą metę niemożliwe. Te niezwykle kosztowne narzędzia można wykorzystywać tylko przez pewien czas. Cel ich stosowania jest jasny – chodzi o wprowadzenie opinii publicznej w błąd co do rzeczywistego stanu gospodarki po to, by utrzymać władzę. Po wyborach inflacja może być znowu dwucyfrowa – podsumowują eksperci FOR.