Bizancjum w PKP Intercity. Wiceprezes uczy się chińskiego, firma za to płaci

Konrad Bagiński
12 października 2023, 16:13 • 1 minuta czytania
Wiceprezes PKP Intercity uczy się języka chińskiego na koszt spółki. Lekcje kosztują 1800-2000 zł miesięcznie. W skali firmy to niewiele, rodzi się jednak pytanie: po co w ogóle państwowa spółka funduje swojemu wiceprezesowi lekcje języka chińskiego? Tropy wiodą do archaicznej rosyjsko-chińskiej organizacji.
PKP Intercity / X.com
Więcej ciekawych artykułów znajdziesz na stronie głównej

"Jadę Pendolino do Sopotu na #EFNI Kupując bilet nie tylko płacę za ordynarną propagandę PiS w związku z oszukańczym referendum ale także za kurs języka chińskiego dla pisowskiego nominata w zarządzie PKP Intercity. W niedzielę zagłosuj tak aby w cenie biletu były tylko uzasadnione koszty #PKP" – pisze na Twitterze Jakub Karnowski, były prezes PKP S.A.


Obecnie Karnowski jest przewodniczącym rady nadzorczej Ukrposhty, czyli ukraińskiego operatora pocztowego. Ciągle jednak aktywnie komentuje sprawy polskich kolei.

Karnowski dorzucił do tweeta zrzut ekranu z jednego z postępowań zakupowych PKP Intercity. Wynika z niego, że spółka faktycznie finansuje naukę języka chińskiego dla wiceprezesa.

"Przedmiotem zakupu jest kontynuacja udziału Członka Zarządu Tomasza Gontarza w indywidualnym kursie języka chińskiego organizowanym przez Szkołę Języka Chińskiego - Nihao. Lekcje odbywają się trzy razy w tygodniu" - czytamy w opisie postępowania zakupowego.

Wrzutka Jakuba Karnowskiego o "pisowskim nominacie" nie jest bezpostawna. Tomasz Gontarz to obecnie wiceprezes zarządu PKP Intercity, wcześniej jej członek. Jest też członkiem rady nadzorczej MPL Services Balice oraz członkiem rady nadzorczej Przedsiębiorstwa Budowy Kopalń PeBeKa.

Zaczynał z kolei jako (społeczny na początku) doradca ministra infrastruktury Andrzeja Adamczyka. Ostatnio zrobiło się o nim głośno, gdy wyszło na jaw, że wpłacił na fundusz wyborczy PiS niebagatelną sumę 25 000 złotych.

Ile kurs Gontarza kosztuje kolejową spółkę?

Wedle informacji przedstawionych na stronie szkoły języka chińskiego, taki indywidualny kurs kosztuje w promocji 150 złotych za jedną lekcję. 3 lekcje tygodniowo będą więc kosztować przynajmniej 450 złotych, co w skali miesiąca da przynajmniej 1800 złotych. Bez promocji taka seria lekcji kosztowałaby ok. 2000 zł miesięcznie.

Tego postępowania próżno dziś szukać na stronach PKP Intercity. Ale Jakub Karnowski potwierdził jego prawdziwość. Pozostaje jednak pytanie: po co członek zarządu wielkiej kolejowej spółki uczy się chińskiego? I to za pieniądze firmy? Oczywiście znajomość języków zawsze popłaca, ale dlaczego płaci za to firma? Jedynym tropem, na jaki udało nam się wpaść, jest OSŻD.

Cóż to takiego? Jak czytamy w Wikipedii, to Organizacja Współpracy Kolei (OSŻD), (ros. Организация сотрудничества железных дорог – ОСЖД). Ta międzynarodowa organizacja założona w Sofii w 1956 na posiedzeniu ministrów kierujących transportem kolejowym.

Jest to organizacja założona przez państwa Bloku Wschodniego. Jako organizacja międzyrządowa OSŻD posiada przywileje dyplomatyczne, m.in. nienaruszalność pomieszczeń i nietykalność dokumentacji oraz posiada samochody z dyplomatycznymi tablicami rejestracyjnymi.

A co ma wspólnego z językiem chińskim? Otóż jest to jedna z niewielu organizacji międzynarodowych, która jako języki urzędowe ustaliła sobie rosyjski i chiński. Dopuszcza się także języki angielski i niemiecki. O sprawę zapytaliśmy służby prasowe PKP Intercity.

"Członkowie Zarządu PKP Intercity, w ramach zawartych kontraktów, mają możliwość wyboru kursów, szkoleń lub studiów, w których udział jest finansowy ze środków spółki. Jest to element samokształcenia i podnoszenia kwalifikacji zawodowych. Korzystanie z płatnych przez spółkę kursów, szkoleń lub studiów jest wliczane do dochodu Członka Zarządu, od czego jest zobowiązany zapłacić podatek" – pisze nam w odpowiedzi biuro prasowe spółki. 

Wykładziny za cenę perskiego dywanu

To niejedyny przykład sporej rozrzutności PKP Intercity. Wczoraj pisaliśmy w INNPoland.pl o tym, że ta kolejowa spółka zdecydowała się wymienić wykładziny podłogowe w 10 składach Pendolino. Zapłaci za to ok. 3,8 mln złotych.

Wychodzi 380 tysięcy za 1 pociąg. I mówimy tylko o wyrzuceniu starych dywaników i położeniu nowych. Jak wyliczyli dziennikarze, metr bieżący wykładziny z wymianą kosztuje... 2 tysiące złotych.

Cena wynika prawdopodobnie z tego, że PKP Intercity podczas przetargu na pociągi Pendolino zgodziło się na to, by wszelkie czynności serwisowe wykonywał tylko i wyłącznie producent pociągu. Tylko on ma do tego prawo i może dyktować wysokie ceny.