Pojechałem do słynnej Bedronki. Ceny wyższe, ale nikt nie narzeka oprócz... prawdziwej Biedronki

Adam Bysiek
06 lutego 2024, 15:34 • 1 minuta czytania
Mało kto wie, ale w Wiedniu od kilkunastu miesięcy działają dwa sklepy Bedronka. Nie, to nie błąd, a faktyczna nazwa mająca imitować jak najmocniej tę oryginalną "Biedronka". Do sklepu ustawiają się kolejki, choć wszystko jest tu niemal 50 proc. droższe niż w prawdziwym znanym polskim sklepie.
Podróbka sklepu Biedronka Adam Bysiek / INNPoland
Więcej ciekawych artykułów znajdziesz na stronie głównej

Skontaktował się ze mną czytelnik, który twierdził, że w stolicy Austrii powstały "podróbki Biedronki". Postanowiłem to sprawdzić.


– Wpadliśmy na tę nazwę, aby przyciągnąć uwagę mieszkających tu i pracujących Polaków. Na początku była to normalnie "Biedronka", ale były problemy z prawem, więc wycięliśmy jedną literkę. Większość z nich szuka, chociażby mięsa z Polski, które oprócz nas jest po prostu nieosiągalne, a ceny bardzo niskiej jakości lokalnych produktów są średnio dwa, do nawet trzech razy większych niż w Polsce – opowiada obsługująca mnie ekspedientka.

Dwa razy wyższe ceny w podróbce Biedronki

Zabieg marketingowy właściciela sklepów "Bedronka" można uznać za udany. W mapach Google sklep cieszy się bardzo dobrymi oceanami, co przekłada się na rosnące zainteresowanie ofertą placówki.

Odwiedzamy sklep w poniedziałek około godziny 13:00. Już na wejściu widać, że ceny niemalże wszystkich produktów, dopasowane są do Austriackiego portfela. Mimo to ruch wewnątrz jest naprawdę spory, a największa kolejka stoi przy ladzie z wędlinami i mięsem.

– To jedyny asortyment, którego ceny są prawie identyczne jak w Polsce. Głównie dzięki temu mamy tylu klientów. U nas nikt jednak nie kupuje żadnych 100, czy 200 gram mięsa. Tu kupuje się jak w rzeźni, często po kilkanaście kilogramów kiełbas, szynek i garmażerii. Wszystko przez to, że nawet w dobrych sklepach branżowych nie sposób dostać produktów porównywalnej jakości, tym bardziej sprzedawanych na wagę – komentuje ekspedientka.

Wiedeńska "Bedronka" stanowi rzeczywiście silną konkurencję dla lokalnych sklepów handlujących mięsem, co potwierdzają sami klienci żyjący na emigracji od wielu lat.

– Nigdzie nie sposób kupić taniej szynek niż tutaj. Owszem pozostałe produkty są tutaj droższe o około 50 procent niż w Polsce, ale przecież ludzie zarabiają tu w euro, a właściciel jakość swój asortyment musi przewieźć przez dwie granice – mówi mi Karolina stojąca przede mną przy kasie.

Kontrowersyjna nazwa i batalia prawna

W polskich mediach na próżno szukać informacji o sporze prawnym pomiędzy właścicielami grupy Jerónimo Martins Polska S.A – faktycznym właścicielem znaku i nazwy Biedronka, a podmiotem, który według opinii austriackiego Dziennika Gospodarczego.

O możliwych konsekwencjach i sporze rozpisują się za to wiedeńskie gazety i portale informacyjne. Austriacki Wirtschaftsblatt jako pierwszy podjął temat otwartego w Wiedniu sklepu "Bedronka". Według relacji sklep ten przyciąga uwagę klientów ze względu na atrakcyjne ceny oferowanych produktów polskiego pochodzenia, ale też nieugiętość właściciela placówki co do kompromisu w sprawie nazwy, która według Polsko-Austriackiej Inicjatywy Współpracy Gospodarczej narusza polskie przepisy prawa.

Sklep ten nie należy do grupy Jerónimo Martins Polska S.A. Najprawdopodobniej zostało tutaj naruszone prawo do znaku towarowego marki Biedronka. Sprawą zajęli się już prawnicy – mówi Pani Barbara Kamińska – Szuba w rozmowie z redakcją elipsa.at.

Jak twierdzą moi rozmówcy spytani przypadkowo w sklepie, fakt, że sklep nosi nazwę „Bedronka” może być mylący dla klientów, którzy mogą myśleć, że mają do czynienia z tą samą siecią, która jest popularna w Polsce. Jednakże, jeśli sklep nie jest powiązany z właściwym właścicielem marki, może to prowadzić do konsekwencji prawnych oraz do negatywnych skutków dla obrazu prawdziwej marki "Biedronka".

Imigranci z Polski podzieleni – tylu samo za, ilu przeciw

Dyskusja wokół nazwy sklepu nie milknie od 2016 roku, gdy sklep pierwszy raz otworzył swoje drzwi dla klientów. Choć wtedy był znacznie bardziej kontrowersyjny, ponieważ nazywał się po prostu "Biedronka", więc dokładnie tak samo jak znana polska sieć, teraz pomimo zmienionej o jedną literę nazwy wciąż budzi skraje emocje.

Głównym zarzutem wobec „naszej Biedronki” nie jest sama nazwa czy logo sklepu, lecz raczej konkurencyjność cenowa w porównaniu do już istniejących sklepów oferujących polskie produkty spożywcze. Z wielu wypowiedzi wynika, że ceny w nowym sklepie są znacznie niższe niż w dotychczasowych punktach handlowych, gdzie koszty produktów polskich bywają co najmniej dwukrotnie wyższe.

Warto zauważyć, że komentarze na portalu społecznościowym wyrażające poparcie dla „naszej Biedronki” podkreślają korzyści, jakie niesie za sobą konkurencja cenowa. Niższe ceny w nowym sklepie mogą przyczynić się do obniżenia kosztów życia dla Polaków mieszkających w Wiedniu oraz poprawy dostępności do produktów spożywczych z ojczyzny – komentują internauci broniący właściciela wiedeńskiego sklepu.