Od przemysłu do pomysłu
Adam Kostrzewa
23 stycznia 2015, 11:03·4 minuty czytania
Publikacja artykułu: 23 stycznia 2015, 11:03Bodaj wszystkie programy nowej perspektywy 2014-2020 zostały już zaakceptowane przez Komisję Europejską, decydują się szczegóły rozwiązań krajowych, ale kwoty i ich podział między instytucje pośredniczące są znane. Ogromne środki, zapewne ostatnie tak szeroko dostępne dla biznesu i nauki. Lub odwrotnie.
To oczywiście dobra wiadomość. Dobra, zakładając, że krzywa uczenia działa i dystrybucja nowej perspektywy uniknie błędów poprzedniej. Bo równie pewnym jak dostępność nowych środków jest fakt, że te pieniądze kiedyś się skończą. Po siedmiu latach tłustych czekają następne. Chude?
Koniec ery myśliwych
Tłumacząc sobie znaczenie zjawisk sięgamy często do analogii. Podobne słowa, „kiedyś ta wojna się skończy”, wypowiada z nostalgią pułkownik Kilgore chwilę po tym, gdy wygłasza słynną kwestię o napalmie o świcie. Czas Apokalipsy, uniwersalna parabola, czy także z odniesieniem dla gospodarki?
Nie chcę nazywać dotacji UE napalmem, choć przykłady niektórych realizacji finansowanych ze środków unijnych proszą się o takie porównanie. Chcę powiedzieć, że nadchodzi koniec ery dotacji. Koniec czasu walki o finansowanie, potyczek w konkursach, przegranych i wygranych. Koniec ery myśliwych.
Co dalej? Co robić gdy skończą się relatywnie „łatwe” pieniądze? Nadchodzi era rolników. Era siewu i zbiorów, ale takich, których wartość weryfikować będzie rynek.
Od lat uczestniczę w procesie selekcji przedsięwzięć inwestycyjnych, ocenie pomysłów biznesowych i weryfikacji potencjału komercjalizacji wyników prac badawczo rozwojowych. Często, może zbyt często słyszałem zdanie „jak mamy wybierać problemy badawcze, skoro nie znamy potrzeb biznesu”. Równie często biznes nie dostrzega ogromnego potencjału, drzemiącego w rozwiązaniach tworzonych przez badania stosowane. Wydaje się, że wystarczy rozmawiać, by rozwiązać problem braku dopasowania oferty badawczej do potrzeb przemysłu. Niestety, nie jest to aż tak proste, a czas ucieka.
Czas na podejście popytowe
Programy budowane w kontekście wykorzystania środków unijnych nowej perspektywy (obecnej) akcentują kwestię tworzenia długookresowej konkurencyjności. To znakomicie, ale działania długookresowe wymagają z definicji również długoterminowego planowania. Trudno liczyć na budowanie wzrostu gospodarczego opartego na innowacjach bez strategii innowacyjności. Tej w wymiarze makro, ogólnokrajowym, ale także w wymiarze mikro, poszczególnych strategii formułowanych przez firmy, przemysł i przedsiębiorców.
Naturalnie, istnieje coraz bardziej prężne środowisko start-up’ów, ale trudno liczyć, że równie naturalnie niska częstotliwość sukcesu tworzonych tam nowych biznesów da potencjał ogólnogospodarczego wzrostu, nawet przy osiąganiu przez start-up pożądanej globalnej skali działania. Jak wiele Nokii czy Apple potrzeba polskiej gospodarce? No właśnie.
Być może czas odwrócić slogan „od pomysłu do przemysłu”, przynajmniej w kontekście tych przedsiębiorstw, których potencjał już dziś możemy mierzyć wartością aktywów i zysków oraz siłą udziału w rynku. To istniejący tu i teraz potencjał, którego nie można zmarnować, czekający na rozwiązania. Potencjał realny, a nie nadzieja na potencjał przyszły.
Tradycyjnie pojmowana ścieżka „od pomysłu do przemysłu” sprawdza się wszędzie tam, gdzie powstałe rozwiązania lub produkty prac badawczych powstają jako odprysk na ścieżce badawczej. Tam, gdzie próbujemy znaleźć praktyczne zastosowania rozwiązań, które nie powstają na konkretne zamówienie i dla konkretnego klienta. Zaznaczę, że to nie jest zła ścieżka, skoro przyniosła takie narzędzia jak koło ;]. Zatem, nic złego w drodze „do przemysłu” ale warto też spojrzeć na problem z drugiej strony, z pozycji gdzie ważące jest wykorzystanie wyników prac badawczych w przemyśle.
Taką drogę, „od przemysłu do pomysłu” oferuje popytowe podejście do realizacji prac badawczo rozwojowych (w kontekście badań stosowanych).
Podobnie jak z odwróceniem sloganu, w podejściu popytowym konieczne staje się przeorientowanie postępowania o 180 stopni. Przede wszystkim, budowanie programu badań na potrzebach klienta/przemysłu nie jest łatwe, bo trzeba te potrzeby poznać. Nie zgadywać, ale zapytać i uzyskać konkretne informacje. Lub co gorsza, umieć te potrzeby „odkryć”, wypracować wspólnie z przemysłem czy biznesem, analizując istniejące procesy i technologie, szukając alternatyw, jeśli nie przełomowych innowacji.
Istnieją oczywiście przykłady realizacji projektów (może lepsze określenie to wyjątki od reguły), w których ośrodek badawczy startuje wspólnie z przedsiębiorcą w konkursie o grant. Zdarza się tak w niektórych programach NCBR, także w wybranych projektach dużych korporacji. Ciągle mam jednak wrażenie, że to właśnie wyjątki od reguły, a nie podejście systemowe, w którym badacz proaktywnie szuka obszarów badań faktycznie stosowanych.
Istotną kwestią jest też to, że informacji o rzeczywistych, praktycznych potrzebach przemysłu zazwyczaj nie znajdziemy w szeroko dostępnych bazach danych, odmiennie od list wynalazków i technologii. Niewiele firm będzie dzielić się publicznie informacjami o zagadnieniach stanowiących albo istotną słabość, albo kluczowy element potencjalnej przewagi konkurencyjnej. W takich przypadkach konieczne stają się bezpośrednie kontakty przemysł/nauka, trzeba zacząć rozmawiać i umieć rozmawiać we wspólnym interesie.
I to jest główny powód, dla którego konieczny jest dialog obu środowisk i budowanie zaufania. Dialog, który nadal ma miejsce zbyt rzadko, nie przynosząc spodziewanych efektów w postaci wdrożeń.
Bez praktycznego zbliżenia biznesu i nauki trudno będzie mówić o popytowym podejściu do innowacji. Bez podejścia popytowego trudno będzie liczyć na rzeczywiste budowanie trwałych przewag konkurencyjnych w polskiej gospodarce. Podejście podażowe, dominujące w praktyce polskiej, nie przynosi jak dotąd oczekiwanych rezultatów, gdyby mierzyć je relacją wartości wdrożeń do wartości środków wydawanych na badania i rozwój. Pora na drogę „od przemysłu do pomysłu”.
Przykłady działania podejścia popytowego w kolejnym tekście.