„Katedra i bazar” to najsłynniejszy, kultowy niemalże artykuł dotyczący open source. Autor, Eric Raymond przeciwstawia tu dwa modele tworzenia programów IT z wykorzystaniem metafory budowy katedry oraz funkcjonowania bazaru. Szczegółowo zaprojektowana przez hermetyczną, o wszystkim decydującą wąską grupę „magów” katedra oddawana jest do użytku dopiero wtedy, kiedy jest całkiem ukończona. Z kolei bazar to żywy organizm, otwarty system, w którym na próżno by szukać odgórnych mechanizmów rządzących funkcjonalnością, wyglądem. Jego możliwości i wygląd nieustannie się zmieniają, a klienci, wybierając te a nie inne miejsca, wskazują na najlepsze rozwiązania i elementy tego systemu. We współczesnym świecie, rządzonym przez wszechwiedzącego konsumenta/ chętnie wypowiadającego swoje zdanie odbiorcę taki zamknięty, odgórny proces powoli przestaje mieć rację bytu.
W tradycyjnym, zamkniętym modelu innowacji kreowanie, nowych rozwiązań opiera się na inwestowaniu przez firmę w wewnętrzne prace badawczo-rozwojowe oraz na ochronie wypracowanych rozwiązań poprzez patenty bądź tajemnicę przedsiębiorstwa. W modelu otwartych innowacji innowacyjne możliwości przedsiębiorstwa bazują zarówno na zewnętrznych, jak i na wewnętrznych pomysłach i dzieleniu się tą wiedzą poprzez licencje czy sprzedaż patentów. Korzyści z modelu otwartych innowacji to m.in. poszerzenie dostępu do wiedzy oraz obniżenie kosztów opracowanych technologii oraz nowych rozwiązań. Ale nie tylko.
Jak pokazuje jeden z ostatnich raportów Deloitte, Executing an open innovation model: Cooperation is key to competition for biopharmaceutical companies, tych korzyści jest dużo więcej. Deloitte przeanalizował dane z lat 1998-2012 dotyczące 281 firm farmaceutycznych i ustalił, że leki pochodzące z modelu otwartych innowacji mają większą szansę na sukces w ostatniej fazie opracowywania leku. Z 355 produktów opracowanych w modelu otwartych innowacji, 119 zostało zgłoszone do rejestracji (34 procent), natomiast z 463 realizowanych w modelu zamkniętym, tylko 51 (11 procent). Czyli leki powstałe w efekcie otwartych innowacji mają trzy razy większe szanse na osiągnięcie późnej fazy klinicznej w porównaniu do tych opracowywanych w modelu zamkniętym! Ponadto, 54 procent wszystkich aktywnych cząsteczek w procesach B+R 12 największych firm farmaceutycznych pochodziło z modelu otwartych innowacji, w porównaniu do 46 procent pochodzących z tradycyjnego zamkniętego modelu.
Raport przedstawia cztery poziomy otwartych innowacji, począwszy od najbardziej podstawowego „czystego outsourcingu (typ 1), poruszając się w górę skali w kierunku "licencji i wariantów" (typ 2), "współpracy i wariantów" (typ 3), na „open source" (typ 4) kończąc, który obejmuje udostępnianie przez firmy danych, i operowanie w środowisku zaawansowanej współpracy.
Obecnie większość innowacji w sektorze farmaceutycznym odbywa się poprzez outsourcing do uczelni, instytutu badawczego lub CRO, które model Deloitte opisuje jako typ 1 otwartych innowacji, lub poprzez umowy licencyjne (typ 2). Jednak coraz więcej firm uruchamia otwarte modele oparte na światowych centrach innowacji – innovation hubs (typ 3). Należą do Johnson & Johnson - regionalne centra innowacji, które przyciągają tak naukowców jak i przedsiębiorców i które pomagają rozwijać nowe możliwości medyczne czy diagnostyczne, Laboratorium Eli Lilly – Open Innovation Drug Discovery, które zapewnia zewnętrznym partnerom dostęp do dwóch uzupełniających się platform naukowych. Najbardziej zaawansowane modele do otwartych innowacji w dziedzinie (typ 4) są jeszcze nieliczne i obejmują takie partnerstwa badawcze w modelu „open access research” jak Fundacja tranSMART czy Structural Genomic Consortium. Chociaż większość działa głównie w najmniej zaawansowanych typach otwartych innowacji, to firmy farmaceutyczne coraz bardziej doceniają ten model, opierając się na niezaprzeczalnych, wymiernych korzyściach. A podobnych korzyści można także szukać w innych sektorach.
Z naszego właśnie opublikowanego raportu dotyczącego nakładów na B+R wynika, że większość polskich firm nie posiada strategii badań, rozwoju i innowacyjności, a współpraca z jednostkami naukowymi nadal stymulowana jest głównie wymogami programów pomocowych lub chęcią uzyskania wyższego dofinansowania. Przyszedł czas żeby polskie firmy zauważyły potencjał tkwiący w otwartych innowacjach i zadały sobie pytanie jak mogę wykorzystać ten model w swojej strategii i działalności? Bo bardziej szczegółowe wskazówki jak do tego podejść odsyłam do raportu.
PS. W 2003 roku, kiedy Henry Chesbrough pisał swoją pierwszą książkę o otwartych innowacjach Open Innovation: The New Imperative for Creating And Profiting from Technology, po wpisaniu w internecie “open innovation” pojawiało się 200 trafień. Teraz wyskakuje 87 milionów stron i linków! Dobrze, że pojawia się coraz więcej konkretnych danych o korzyściach, bo może przyspieszy to proces upowszechniania się otwartych innowacji.