Dwa dni na bieżni, cztery na siłowni, dieta pudełkowa. Mam firmę, rodzinę i wiosenne wyzwanie
Marcin Brzeziński
27 kwietnia 2016, 10:47·3 minuty czytania
Publikacja artykułu: 27 kwietnia 2016, 10:47Płacę za to, że ktoś uczy mnie biegać, jem z plastikowych pudełek, kupiłem te wszystkie proszki z siłowni. Prowadzę firmę i mam rodzinę. Jak to wszystko ogarnę, liczę na beatyfikację.
W życiu należę do ludzi, którzy nigdy się nie poddają i są zmotywowani do osiągania wyznaczonych celów. Wyjątkiem jest siłownia... !!! Prowadzenie firmy i posiadanie rodziny to już spore wyzwanie. Uzupełnienie tych obowiązków o dietę i siłownię to czasami po prostu zbyt wiele. Zawziąłem się i podjąłem wyzwanie (nie pierwszy raz, ale tym razem wyjątkowo solidnie). Lodówka zapełniła się kaszami, warzywami i wszystkim co rzadko gościło na rachunku za zakupy w Lidlu.
Płacę za to, że ktoś uczy mnie biegać
Na siłowni wykupiłem kilka treningów z trenerem. Uczy mnie jak mam biegać po bieżni. Nigdy nie myślałem, że wydam na to pieniądze, ale trzeba przyznać, że facet wie co robi. Widzę efekty. Pozostaje cieszyć się, że wszyscy mamy opanowane chodzenie i nie musimy za to płacić...
Przestałem używać talerzy. Jem z plastikowych pudełek
Do niedawna razem z żoną, moją mamą i szwagrem mieliśmy "pudełkowy team". Każdy robił codziennie po jednym pudełku z dietą dla czterech osób. Wyjątkiem była mama - robiła dwa posiłki. Mieszkamy blisko siebie, więc przez trzy miesiące cały mechanizm działał bardzo dobrze. Później na diecie pozostała tylko moja żona. Teraz gotujmy wspólnie z małżonką. Nie mamy diety zaplanowanej przez trenera, ale przestrzegamy kilku zasad: pięć posiłków co trzy godziny, odstawiliśmy kawę, uprawiamy sport, nie jemy kolacji, w diecie stosujemy dużo warzyw i nie jemy słodyczy (ewentualnie czasami podjadamy dzieciom).
Punktualny jak posiłek
Staram się dostosować cały plan dnia pod punktualne posiłki. Jem mniej więcej co trzy godziny. Posiłki przygotowujemy z żoną dzień wcześniej. Przeważnie wieczorem. Pierwszy jem o 7:00 razem z żoną i dziećmi. Bardzo cenię sobie wspólne śniadanie z nimi. Gotowanie, punktualność i nie podjadanie jest stosunkowo proste, bo moja żona też jest na diecie.
Jem zdrowe produkty i te wszystkie dziwne proszki z siłowni
Kasze, warzywa, jogurty naturalne, serki wiejskie i jeszcze raz warzywa - bardzo często widzę te produkty na talerzu (właściwie w pudełku). Trener personalny na siłowni doradził mi też kupno witamin, spalaczy i białka. Nie jestem fanem sztucznym witamin, ale trener stwierdził: "Jeśli jesz codziennie wiadro warzyw to te tabletki nie są Ci potrzebne". No i co... nie jem wiadra warzyw, więc je kupiłem. Białko jest na masę. Polecam przed siłownią, bo człowiek nie czuje się po nim "pełny". Potwierdzam skuteczność spalaczy. Mała pigułka dodaje sporo energii. Ma w sobie kofeinę, więc nie pijcie po niej kawy.
Ubrania odzyskane. Żona szczęśliwa
Miesiąc temu moja szafa była pusta. Było w niej bardzo wiele ubrań, ale większość z nich była ewidentnie sprana... po prostu zmniejszyły się, w którymś momencie. Po miesiącu mojego zaangażowania w trening większość ubrań znowu pasuje. To co wydałbym na nowe ubrania, zainwestowałem w trening. Jestem zadowolony z
inwestycji. Żona także.
Nazywam się Marcin Brzeziński. Na co dzień zarządzam dwudziestoosobowym zespołem
pozycjonującym strony internetowe w
Google. Od miesiąca wdrażam plan treningowy i dietę, aby mieć więcej energii w pracy. Trzymajcie kciuki. Szczególnie mocno proszę tych, którzy karnetów na siłownię używają głównie do usztywnienia portfela. Jak ja do tej pory.
Wszystkie informacje/porady zawarte w tekście warto skonsultować z trenerem i dietetykiem.