"Stwarzamy swoim pracownikom domowe warunki". Wywiad z szefem Netguru, najlepszym pracodawcą w Polsce
Dawid Wojtowicz
16 listopada 2015, 13:10·7 minut czytania
Publikacja artykułu: 16 listopada 2015, 13:10
Jako pasjonat nowych technologii próbował swoich sił w różnych e-biznesach. Razem z dwoma równie zapalonymi entuzjastami zarejestrował spółkę w Poznaniu, przekonany, że w kreatywnej grupie można osiągnąć znacznie więcej. Teraz Netguru, bo tak nazywa się ta wspólna inicjatywa, to firma posiadająca siedem biur w Polsce i tworząca aplikacje internetowe dla biznesmenów z Berlina, Dublina, Helsinek czy Rio de Janeiro, o której mówi się, że jest jednym z najlepszych pracodawców w naszym kraju. Zapytaliśmy więc jej prezesa, Wiktora Schmidta, jak należy postępować, by twoja firma liczyła się za granicą, zwiększała tysiąckrotnie przychody i była traktowana przez pracowników jak swój drugi dom.
Reklama.
Jak wyglądały Pana początki w biznesie?
Odkąd pamiętam zawsze pasjonowała mnie technologia, a potem internet. Tak ja, jak i mój wspólnik, Kuba Filipowski, od początku kariery byliśmy związani właśnie z tą branżą. Pracowaliśmy jako wolni strzelcy albo robiliśmy własne projekty. Na szczęście szybko uświadomiliśmy sobie, że wspólnie, dzięki uzupełniającym się kompetencjom, jesteśmy w stanie osiągnąć więcej niż w pojedynkę i razem z trzecim twórcą Netguru, Adamem Zygadlewiczem, połączyliśmy siły. Tworzyliśmy wspólnie projekty startupowe, a potem zdecydowaliśmy się zarejestrować działalność pod szyldem Netguru.
Co trzeba w sobie takiego mieć, by z małej firmy stworzyć gracza, który radzi sobie na globalnym rynku?
Wydaje mi się, że najważniejsza jest umiejętność nakreślenia celu, jaki chce się osiągnąć, a potem konsekwentne dążenie do niego. Przydaje się również sporo szczęścia. Kiedy zaczynaliśmy tworzyć Netguru, mieliśmy raczej mgliste pojęcie na temat prowadzenia dużej firmy. Uczyliśmy się wszystkiego na błędach, słuchaliśmy rad, kierowaliśmy się intuicją. Ale przede wszystkim zawsze kierowaliśmy się chęcią pomocy naszym klientom, razem z którymi chcieliśmy po prostu tworzyć świetne produkty.
A szczęście miało tu jakieś znaczenie?
Złożyły się na to zarówno czynniki zewnętrzne – Polska jest naprawdę fajnym miejscem na wprowadzanie innowacyjnych pomysłów w życie – jak i technologia, która już istniała, a my mogliśmy lepiej ją poznawać i uczyć się na niej.
W tegorocznym rankingu Deloitte Technology Fast 50 Central Europe, prezentującym najszybciej rozwijające się firmy technologiczne, Netguru uplasowało się na 5 pozycji spośród 50 wyróżnionych przedsiębiorstw. W zestawieniu tym czytam o wzroście przychodów Netguru na poziomie 1000 proc. Proszę powiedzieć, jak dochodzi się do takich sukcesów?
Krok po kroku, metodą prób i błędów. Nie ma innej metody, recepta na sukces nie istnieje. Trzeba zacisnąć zęby, bardzo dużo eksperymentować, ufać ludziom, a wtedy na pewno się uda. U nas ta metoda sprawdziła się na tyle dobrze, że właśnie zajęliśmy kolejne piętro w poznańskim biurze, musieliśmy zmienić warszawskie biuro na większe i udało nam się zmieścić w pierwszej piątce rankingu Deloitte po raz drugi z rzędu.
A kiedy musiał Pan zaciskać zęby?
Jak w każdej firmie zdarzały się sytuacje kryzysowe. Najgorsze było wyjście ze strefy komfortu, spod przysłowiowego klosza, jaką jest twój background, czyli twoje wykształcenie i pasja, do świata biznesu, który rządzi się swoimi prawami. Proszę mi wierzyć, nie jest wcale łatwo przebrać się w garnitur przedsiębiorcy. Co miesiąc musimy być nie tylko pasjonatami, lecz także biznesmenami, którzy oprócz patrzenia na kod oprogramowania muszą też koncentrować swoją uwagę na statystykach i twardych danych ekonomicznych opisujących stan naszej firmy.
I jak sobie z tym radzicie?
Jak widać nie najgorzej [śmiech]. Jesteśmy stuprocentowymi samoukami. Wszystko, co robimy w tej firmie, robimy po raz pierwszy i jak na razie zmierzamy w dobrym kierunku.
Jakie cechy menadżera, które jak rozumiem nie są Panu obce, sprawiają, że o Netguru mówi się: to jest wyjątkowa firma?
Dziękuję za miłe słowa. Ja sam nigdy nie spodziewałem się, że będę odpowiedzialny za tak dużą grupę ludzi. Wyjątkowość firmy to zasługa całego 150-osobowego zespołu ludzi, którzy na co dzień w niej pracują, tworząc jednocześnie wyjątkową atmosferę. Staramy się, żeby praca nie była dla nich tylko nudnym wykonywaniem obowiązków, ale żeby dawała też sporo satysfakcji, a jednocześnie rozwijała i zaspokajała ciekawość. To wystarcza. Lubię ludzi, z którymi pracuję i mam do nich zaufanie. Oni natomiast wiedzą, że wszyscy gramy do jednej bramki i mamy ten sam cel – chcemy dostarczać rozwiązania najlepszej jakości.
Skoro mowa o ludziach zatrudnionych w Netguru. Słyszałem, że firma uchodzi za miejsce bardzo przyjazne, wręcz idealne dla pracowników. W związku z tym chciałbym dowiedzieć się, jak należy postępować, by być szefem, który może liczyć na lojalność i zadowolenie swoich pracowników?
Staram się traktować wszystkich tak, jak sam chciałbym być traktowany. Nie chciałbym, żeby praca mnie ograniczała, dlatego zespół ma pełną dowolność w wyborze miejsca i trybu pracy. Tworzymy wygodne biura sprzyjające atmosferze kreatywnej współpracy, ale nie ma obowiązku przychodzenia do nich. Jeśli ktoś się na to zdecyduje, serwujemy mu śniadanie i współfinansujemy obiad, w końcu poświęcił na dojazd swój czas.
Na co jeszcze mogą liczyć Pana podwładni?
Staramy się stwarzać ciągłe warunki do rozwoju, organizujemy szkolenia, webinary (internetowe seminaria – red.) i hackathony (maratony programistyczne – red.). Dbamy o to, żeby projekty, nad którymi pracujemy, rozwijały zainteresowania osób za nie odpowiedzialnych. A przede wszystkim nieustannie jesteśmy w kontakcie i mimo tego że pracujemy w różnych miastach, staramy się regularnie spotykać: 2 razy w roku na kilkudniowych wyjazdach integracyjnych, a raz w miesiącu na wspólnej kolacji w głównej siedzibie firmy w Poznaniu.
W kontekście poprzedniego pytania – w jaki sposób udało się Panu stworzyć w swojej firmie tak przyciągające pracowników warunki?
Bardzo dbamy o transparentność komunikacji, czyli o to, żeby każdy wiedział o wszystkim. Większość informacji w naszej firmie jest jawnych i dostępnych dla każdego. Przyjęliśmy też w firmie zasadę, że nie ma głupich pytań. Wychodząc z założenia, że tylko przyznając się do niewiedzy, można ją uzupełnić, by nie popełniać dwa razy tych samych błędów, tworzymy w firmie bardzo dużo wewnętrznych materiałów edukacyjnych, dostępnych dla wszystkich. Dajemy ludziom swobodę i samodzielność w działaniu oraz podejmowaniu decyzji, inwestujemy w wyposażenie biur oraz najlepszy sprzęt, by dobrze i wygodnie się pracowało.
Pracownicy poświęcają nam swój czas, więc my też się o nich troszczymy, na tym najbardziej podstawowym poziomie, jakim jest zapewnienie posiłków i opieki medycznej, poprzez elastyczny czas pracy, aż po najważniejsze możliwość ciągłego rozwoju. W Netguru nieustannie wszyscy się uczymy, od siebie nawzajem oraz od zewnętrznych trenerów.
Wspomniał Pan o transparentności. Ponoć Netguru nie ma też w zwyczaju ukrywać wysokości zarobków zatrudnianych przez siebie osób. Czy to prawda?
Bardzo zależy nam na transparentności, jednak nie dotyczy ona kwestii dokładnych wysokości wynagrodzeń, ponieważ są to informacje poufne. Przy każdym ogłoszeniu o pracę podajemy przedział stawek od minimalnej do maksymalnej, aby każdy z kandydatów wiedział, jakiego wynagrodzenia może się spodziewać. Jasna polityka finansowa jest ważna, ponieważ – nie ukrywajmy – niezależnie od wszelkich możliwych dodatkowych benefitów, nadal jedną z ważnych motywacji do pracy są właśnie pieniądze. Dlatego też nasi pracownicy wiedzą, na jakim poziomie kształtują się zarobki osób na poszczególnych stopniach w firmie, natomiast dokładna wysokość pensji jest zawsze kwestią ustalaną indywidualnie.
A jak z podejściem wobec klientów? Czy w tym przypadku ma Pan też swoją receptę na sukces?
Tak naprawdę komunikacja jest kluczem do wszystkiego, zarówno relacji z pracownikami, jak i klientami. Wychodzimy z założenia, że nie pracujemy dla naszych klientów, ale z nimi współpracujemy pomagamy im tworzyć ich produkty. Nie zapominamy jednak, że przede wszystkim są to ICH produkty, więc umożliwiamy klientom ciągłe uczestnictwo w pracach na każdym etapie projektu.
Jak to wygląda w praktyce?
Osoby, które pracują nad projektami nie są przypadkowe. Za ich dobór odpowiada talent manager, która dba o to, żeby poszczególne zadania były zgodne z kompetencjami i ambicjami członków naszego zespołu. Dzięki temu osoby pracujące nad projektami mają poczucie spełniania się i rozwijania swoich pasji, a to najlepsza nagroda za entuzjazm i zaangażowanie w pracę. Dbamy o to, żeby klienci na bieżąco widzieli postępy w pracy nad produktem i poniekąd prowadzimy ich za rękę przez cały proces jego powstawania.
Kim zatem są klienci, którzy korzystają z usług Netguru?
Zgłaszają się do nas bardzo różni klienci: jedni mają już działające produkty, które po prostu ulepszamy, inni mają dość ogólne pojęcie na temat procesu tworzenia oprogramowania. Jest jeszcze trzecia kategoria klientów: ci, którzy mają jedynie pomysł i wizję tego, co chcieliby osiągnąć, bez doświadczenia w pracy z projektem IT. To jest właśnie największym wyzwaniem, a zarazem największą radością, możliwość sprawienia, że dzięki nam, krok po kroku, od projektu na kartce papieru, ten pomysł staje się rzeczywistością, bo budujemy go linijka po linijce kodu, makieta po makiecie.
Jakie są Pana najbliższe plany?
Uważam ze potencjał w branży IT jest niemal nieograniczony. Mam ambicje zbudować dużą firmę, która będzie stabilnym partnerem zarówno dla klientów, jak i pracowników. Jednocześnie dużo energii chcę poświęcać na to, aby nie stracić dynamiki i kultury, które wypracowaliśmy sobie w ostatnich latach.
I na koniec – co by Pan doradził komuś, kto jeszcze nie założył własnego biznesu, ale poważnie rozważa taką opcję?
Na początku powiedziałbym mu, że teraz są o wiele lepsze warunki do założenia biznesu, niż były wtedy, gdy ja zaczynałem swoją działalność. Jeśli chodzi o naszą dziedzinę, to poradziłbym temu komuś cały czas czytać i poszerzać swoją wiedzę. A przede wszystkim nie bać się i nie zniechęcać się pierwszymi błędami, jakie pojawiają się na drodze. Mamy prawo je popełniać, grunt, abyśmy wyciągali z nich wnioski i szli dalej.