Dziś w sercu warszawskiej Pragi, na Szmulkach, koncern Google otwiera swój flagowy projekt – Campus Warsaw, przestrzeń mającą na celu animować społeczność startupową w Europie Środkowo– Wschodniej. Dlaczego spośród setek dzielnic Google wybrało właśnie Szmulki?
Mówiąc o lokalizacji kampusu jednego z najbogatszych koncernów na świecie łatwo popaść w banał. Szmulki są okryte złą sławą jednego z najbardziej zaniedbanych i niebezpiecznych miejsc w Warszawie. Wystarczy zestawić to, jak wyglądają designerskie kampusy Google, ze zdjęciami niszczejących kamienic.
Oaza luksusu w sercu złej dzielnicy… I choć oczywiście jest w tym zestawieniu prawda, to jednak jest to bardzo płytkie spojrzenie. Warto poznać bliżej okolicę, która przyciągnęła giganta. Ten oczywisty kontrast jest tylko jednym z wielu, które znajdziemy w tej dzielnicy.
Można też pójść inną utartą ścieżką – „Magiczna Praga”. Błękitne aniołki, kawiarnia „W oparach absurdu”, kapliczki i krasnal w bramie na Ząbkowskiej. Ale dla ludzi stąd, te wszystkie rzeczy to codzienność, a nie magia. Prawdziwe Szmulki są inne.
Wiem to, bo od 30 lat jestem osobiście związany ze Szmulkami.
Praskie Szmulki - to tu znajduje się Campus Warsaw
Szmulki są bardzo specyficzne w skali Warszawy, mają też inną energię niż pozostałe rejony Pragi. Choć są świetnie skomunikowane z Centrum, to żyją własnym rytmem. Ocalały tu całe kwartały przedwojennych kamienic, w których często od dziesięcioleci mieszkają te same rodziny. Chłopaki w dresach palą papierosy w brmach i nawet nie zdają sobie sprawy, że odgrywają scenariusz, który ich ojcowie powtarzali po swoich.
Rozpięte pomiędzy dwoma dworcami kolejowymi Szmulki są miejscem, w którym cały czas coś się dzieje. Żyją w ciągłym napięciu. Czasem to napięcie spowoduje wybuch agresji. Ktoś komuś da po twarzy, ale za dzień, dwa sytuacja wróci do normy. Trzeba przecież ze sobą jakoś żyć.
Z dworców codziennie wylewają się tysiące ludzi. Pędzą do metra, tramwaju, autobusu. Uciekają ze złej dzielnicy i tylko czasem zbłąkany turysta wejdzie pomiędzy bloki Osiedla Kijowska i pójdzie dalej w miejsca, które go zachwycą. Porozmawia z miejscowymi o sprawach prostych i fundamentalnych - ile kosztują ziemniaki, dlaczego tu jest tak jak jest?
Nieżyjący już Wally Olins stworzył kiedyś dla Polski koncepcję marki naszego kraju określoną hasłem Creative Tension – twórcze napięcie. Nie wiem, czy jeden z najwybitniejszych specjalistów od tworzenia marek był na Pradze (obstawiam, że nie), ale tego twórczego napięcia mamy na Szmulkach na kilogramy.
Dyfuzja kontrastów
Praga-Północ, jak na Warszawę, jest konserwatywna. Ostatnie wybory do parlamentu w dzielnicy zdecydowanie wygrało Prawo i Sprawiedliwość. Jest tak od lat. Nie lubi się tu obcych, choć to dzielnica multi-kulti w najlepszym tego słowa znaczeniu. Mieszkają tu Wietnamczycy, Ormianie, Senegalczycy, Ugandyjczycy, Turcy, Bułgarzy, Rumuni. Przedstawicieli takich nacji jak Romowie, Ukraińcy, Rosjanie nawet nie zliczymy. Linia podziału nie przebiega przez narodowości. Są tu „nasi” i „obcy”. Nawet Romik z okolic Erywania staje się swój. I żaden obcy ze Śródmieścia mu nie podskoczy.
W zasięgu kilkuset metrów od Campus Warsaw jest rosyjska kawiarnia, nepalski bar, kebab prowadzony przez uchodźców z Bangladeszu i kilka restauracji z kuchnią dalekowschodnią. Nie są to żadne modne miesca, ale bardzo proste bary z kilkoma stolikami, często przykrytymi ceratą. Takie "dla swoich". Wygrały konkurencję z "flakami, pyzami gorącymi" z Bazaru Różyckiego.
Dyfuzja umysłów
Kilka lat temu Szmulki zaczęły przyciągać artystów. Podobnie jak w przypadku obcokrajowców, podstawowym powodem było to, że mieszkania na Pradze było dużo tańsze niż w innych częściach Warszawy. W starych kamienicach można było znaleźć przestronne studia na pracownie. Ząbkowska zaczęła być modna. W filmie „Rezerwat” Łukasza Pawlikowskiego jeden z bohaterów, który wprowadza się do przedwojennej kamienicy jest fotografem. Takich historii na Szmulkach było wiele. Artyści przynieśli na Brzeską i Ząbkowską sztukę. Od dotychczasowych mieszkańców uczyli się życia.
Obok modnych klubów powstawały murale, pracownie, sklepy z autorskimi dziełami. Dzieciaki, ale i dorośli, zobaczyli, że można się twórczo wyżyć. Na Szmulkach jest teraz znacznie mniej nowych bazgrołów na ścianach. Te, które są – najczęściej mają już po kilka lat. Praga pięknieje. Przede wszystkim wewnątrz.
Na Ząbkowskiej zawsze zachodził proces fermentacji. I to zarówno na wielką skalę w Warszawskiej Wytwórni Wódek „Koneser”, jak i w pobliskich mieszkaniach, na strychach. Alkohol jest nieodłącznym artefaktem kultury Szmulek. I niesamowitym zrządzeniem losu jest to, że Campus Warsaw będzie zlokalizowany właśnie na terenie Wytwórni.
Dyfuzja zmysłów
Nasze zmysły nie są cyfrowe. Nasza wyobraźnia działa w oparciu o bodźce analogowe. Jedna z najnowocześniejszych technologicznie firm otwiera swój kampus w sercu analogowego świata. Obok działa zakład rymarski i kilka salonów fryzjerskich. Strzygą w nich korpulentne panie, w średnim wieku, z tlenioną trwałą. Są zegarmistrzowie i mały salonik optyczny. Second-handy i sklepy „Wszystko po 1 zł”. Przez płot kampus graniczy z przedszkolem, a po drugiej stronie ulicy jest punkt Armii Zbawienia.
Facebook, aby pobudzić kreatywność swojego zespołu, zorganizował na terenie swojego ośrodka w Dolinie Krzemowej Facebook Analog Research Laboratory – miejsce, w którym pracownicy tworzą różne rzeczy bez użycia technik cyfrowych.
Szmulki to takie analogowe laboratorium w skali makro. Miejsce pełne napięcia, sprzeczności, nieoczywiste. Niezwykle intensywne, pełne życia. Przyciąga jak magnes i inspiruje.