Pewien student z Olsztyna na własnej kieszeni przekonał się, że oddanie sterów firmy komuś innemu to tragiczny w skutkach pomysł
Pewien student z Olsztyna na własnej kieszeni przekonał się, że oddanie sterów firmy komuś innemu to tragiczny w skutkach pomysł Fot. allispossible.org.uk / http://bit.ly/1MgwQSZ

Ufać, ale sprawdzać. Tą zasadą powinniśmy kierować się, gdy rozpoczynamy własny biznes i angażujemy do niego osoby trzecie. Jeśli sami nie zachowany czujności i zdrowego rozsądku, możemy skończyć, jak pewien student z Olsztyna, który mimo symbolicznego zarobku musi zapłacić gigantyczny podatek do budżetu państwa. Los olsztyńskiego studenta przypieczętował właśnie wyrok Najwyższego Sądu Administracyjnego.

REKLAMA
Cała tragiczna dla mężczyzny historia zaczęła się w okresie, gdy poszedł na studia. Wówczas za namową kolegi zdecydował się otworzyć firmę świadczącą usługi internetowe, ale to poznanemu niedawno znajomemu powierzył jej prowadzenie. Uzgodniono, że za swoją istniejącą wyłącznie na „papierze” funkcję pseudowłaściciel będzie otrzymywał co miesiąc 2000 zł. Z czasem organy skarbowe, badając sprawę wyłudzania VAT, odkryły, że firmowane nazwiskiem studenta przedsiębiorstwo jest zamieszane w przestępczy proceder.
W toku postępowania podatkowego ustalono, że należąca do studenta firma wystawiła w ciągu niecałego roku 189 faktur na łączną kwotę 7 mln 650 tys. zł. Oczywiście, od tej sumy nie zapłacono żadnego podatku. Oszacowano, że budżet państwa stracił na tym 1,4 mln zł.
Student, który założył nieszczęsną firmę, przyznał, że faktury dotyczyły fikcyjnych transakcji, ale on nie był zupełnie świadomy związanych z tym konsekwencji. W rozmowie z przedstawicielami urzędu skarbowego bronił się, że nie był osobą odpowiedzialną za wystawianie i podpisywanie tych dokumentów. Jak wyznał, na całej tej działalności zarobił tylko... 170 zł.
Oszukany chłopak otrzymał kolejny cios od losu, gdy swoim wyrokiem sąd uświadomił mu, że nieznajomość prawa nie jest usprawiedliwieniem. Zgodnie z orzeczeniem NSA właściciel prześwietlonej przez inspektorów kontroli skarbowej firmy musi zapłacić ogromny podatek, wyliczony na podstawie wystawionych faktur.
Dr Piotr Bodył-Szymala, ekonomista, radca prawny i ekspert z Wyższej Szkoły Bankowej w Poznaniu, został poproszony przez nas o komentarz do tej historii. Choć współczuł jej "bohaterowi", stwierdził, że powinna być ona przestrogą dla wszystkich tych, którzy nie traktują z należytą powagą działalności na gruncie gospodarczym:
Dr Piotr Bodył-Szymala
Wykładowca w Wyższej Szkole Bankowej w Poznaniu

Mam wrażenie, że ten smutny przypadek, nie tyle obrazowany winien być regułą: „nieznajomość prawa nie zwalnia z odpowiedzialności”, ile opisuje skutki angażowania się w proceder prania pieniędzy i brak refleksji nad konsekwencjami naszych działań w świecie gospodarczym. Wszyscy głośno krzyczą, że gospodarka rośnie, a przychody budżetu państwa z podatków pośrednich (VAT) maleją i jest to przejaw nieszczelności systemu. Warto sobie wprost powiedzieć, że za tą luką stoją między innymi setki takich „firm-krzaków” jak ta, która formalnie należała do opisywanego studenta. (...) Jak pokazuje opisywany przypadek, bycie „słupem” to dramatycznie „niedochodowy” sposób zarobkowania. A po ludzku żal tego młodego człowieka, który być może powinien pomyśleć o upadłości konsumenckiej.

Nie warto zatem udawać biznesmena, ponieważ tego rodzaju mistyfikacja może skończyć się nie tylko zszarganiem wizerunku, ale również finansową ruiną.
źródło: "Gazeta Prawna"

Napisz do autora: dawid.wojtowicz@innpoland.pl