W ramach repolonizacji sektora bankowego, premier Mateusz Morawiecki zapowiedział śmiały plan stworzenia narodowej karty płatniczej, która miałaby wyprzeć z naszego rynku system Visa i Mastercard. Niestety, pomysł choć ciekawy, jest utopijny.
– Gdyby narodowa karta płatnicza była opłacalnym projektem, to wprowadzałyby ją na rynek firmy prywatne. Roztaczanie jej wizji przez rząd budzi obawy, że okaże się projektem deficytowym – mówi dla INN:Poland Rafał Trzeciakowski, ekonomista Forum Obywatelskiego Rozwoju.
– Nie jest jasne, dlaczego opłaty narodowej karty płatniczej miałyby być niższe niż w przypadku Visy czy Mastercard, chyba że dopłacać miałby polski podatnik. Rząd już dzisiaj omija unijne ograniczenia pomocy publicznej, zmuszając zależne od państwa koncerny energetyczne do inwestowania w nierentowne kopalnie. Równie dobrze mógłby dopłacać do narodowej karty płatniczej. Tylko że to oznacza niższe koszty banków, a niekoniecznie klientów. Pozostaje pytanie: dlaczego rząd który od roku narzeka na zagraniczne banki, chce zmusić polskiego podatnika, żeby do tych banków dopłacał? – kończy.
Pomysł na to, by zastąpić międzynarodowe systemy płatnicze naszym narodowym, w pierwszej chwili wydaje się utopijny. Ale za ideą, która znalazła się w programie „Strategii Zrównoważonego Rozwoju”, stoi dwóch doświadczonych bankowców. Premier i minister Mateusz Morawiecki oraz podsekretarz stanu Tadeusz Kościński, zanim objęli rządowe teki, stali na czele BZ WBK. Znali więc doskonale działanie systemu. Bo narodowe karty płatnicze istnieją. A nawet w Polsce mieliśmy swój własny system, który… nie dał rady światowej konkurencji.
Polska – PolCard
Pierwsza polska karta płatnicza została wydana w 1993 roku. Za jej pomocą można było płacić tylko na terenie naszego kraju. Transakcje obsługiwała firma PolCard, która została założona jako spółka Orbisu (do 1990 roku to on obsługiwał płatności kartami) oraz Banku Inicjatyw Gospodarczych SA. Polskie karty były emitowane w czterech wersjach: Classic dla użytkowników prywatnych, Business dla firm, Bis (elektroniczna) oraz Tempo będąca kartą bankomatową. System PolCard powstał w czasie, kiedy w Polsce takie rozwiązania jak Visa i Mastercard funkcjonowały jedynie w bardzo ograniczonym zakresie.
Karty płatnicze z logo PolCardu były emitowane jeszcze do końca XX wieku. Potem ustąpiły miejsca znacznie popularniejszym światowym systemom, które umożliwiały płatności również poza granicami Polski. Operator systemu, firma First Data Holding ma się świetnie i obsługuje gros transakcji w naszym kraju. Ale niestety dla planu premiera Morawieckiego, First Data Holding, tylko w 0,33 procentach należy do Związku Banków Polskich. Pozostałe udziały zostały sprzedane Amerykanom. W 2013 roku pojawił się nawet pomysł na to, żeby reaktywować lokalne karty w systemie PolCard.
Jak widać, polską kartę płatniczą już mieliśmy. W założeniu programu Morawieckiego, aby był „narodowy”, trzeba by więc odbudować ten system od zera. O ile PolCard powstawał w realiach małej konkurencji, na niemal dziewiczym rynku, to w tej chwili świat kart płatniczych jest już mocno nasycony. Według danych Narodowego Banku Polskiego w II kwartale 2016 roku w Polsce było 35,8 mln kart płatniczych. Co trzy miesiące przybywa ich ponad 400 tysięcy. W opinii ekspertów wprowadzenie nowego gracza na tak dojrzały rynek, wymagałoby ogromnych nakładów na promocję.
A jak wyglądają realia w krajach, które wprowadziła narodową kartę płatniczą?
Szwajcaria – Postfinance
W kraju Helwetów najpopularniejszą kartą płatniczą jest Postfinance, wydawana przez szwajcarską pocztę. Można nią płacić tylko w kraju, a poza jego granicami można również wypłacać pieniądze w niektórych bankomatach. W Szwajcarii prowizje za wypłaty i transakcje Postfinance są bardzo niskie. Na poczcie zaś można zapłacić tylko gotówką lub kartą wydaną przez tę instytucję.
– Jeżeli oferujesz usługi czy sprzedaż, to oprócz podpisania umowy z dostawcą wszystkich najpopularniejszych kart jak Visa czy Mastercard, musisz podpisać osobną umowę z pocztą – mówi nam Anna Strzempa, Polka, która prowadzi butik z polskimi ubraniami w Lozannie. Operatorem Postfinance jest spółka-córka szwajcarskiej poczty. Nie jest to więc bank w rozumieniu prawa bankowego, ale gwarancje daje rząd. W bogatej Szwajcarii ten system istnieje od 110 lat (wcześniej jako finansowa usługa pocztowa). W Polsce, trudno jendak myśleć o przeszczepieniu tego modelu na nasz grunt. Istniejący Bank Pocztowy musiałby stać się dużo aktywniejszym graczem na rynku bankowym. Tymczasem nasza poczta boryka się z wieloma bardziej prozaicznymi problemami niż zostanie operatorem narodowej karty.
Niemcy – Girocard
W Niemczech istnienieje system kart płatniczych Girocard (dawniej EC-karte), który można nazwać narodowym. Na terenie całego kraju można dokonywać transakcji i wypłacać pieniądze z bankomatów. Prowizja za płatność w sklepie wynosi zaledwie 0,3 proc. i jest znacznie niższa od tych, które oferują inne popularne systemy. Karta jest niezwykle popularna za naszą zachodnią granicą. Zapewne to rozwiązanie było punktem odniesienia dla planu narodowej karty płatniczej.
W Niemczech Girocard wydawany jest do każdego rachunku bankowego. Czasem ma dodaną funkcjonalność „Maestro”. Ale o sile niemieckiej karty świadczy przede wszystkim to, że w bardzo wielu punktach handlowych można płacić tylko (sic!) Girocardem. Systemy takie jak Visa i Mastercard są tam dużo mniej popularne niż w Polsce. A przy kasie często można usłyszeć „Nur EC-karte” (dawna nazwa Girocardu). W Polsce, na niekorzyść naszej narodowej karty świadczyłoby to, że po pierwsze wszystkie karty na nasyconym już rynku funkcjonują w ramach istniejących systemów, a dodatkowo obsługją je wszystkie punkty handlowe.
Wybrane korzyści z narodowego schematu płatniczego
wg Ministerstwa Rozwoju
- niższe koszty obsługi świadczeń dla organów administracji, a w efekcie dla obywateli
- niższe prowizje od transakcji
- wyższe wpływy z podatków
- kontrole ominą uczciwe firmy
- uniezależnienie od zagranicznych systemów
Patrząc na doświadczenia Szwajcarii i Niemiec (ale również Danii, w której działa Dankort) posiadanie własnego systemu płatniczego może przynieść korzyści dla konsumentów. Przede wszystkim niższe są w tych systemach opłaty za transakcje. Diabeł jednak tkwi w szczegółach organizacyjnych, bo żeby karta właściwie działała, musi opłacać się wszystkim stronom – klientom, bankom oraz operatorowi. Ale wprowadzenie takiego rozwiązania wymagałoby ogromnych nakładów infrastrukturalnych i promocyjnych.