Polskie stocznie są prawdziwą potęgą w budowie małych, specjalistycznych statków. Do ich tworzenia i wyposażenia wykorzystuje się unikalne technologie i pomysły. Tak powstał jedyny w swoim rodzaju Vidar, przeznaczony do instalacji farm wiatrowych, czy też statki przeznaczone do układania kabli na dnie morskim. Produkujemy nawet lodołamacze. Rocznie powstaje kilkanaście tego typu jednostek.
Znaleźliśmy niszę
Wizytówką polskich stoczni są od kilku lat małe specjalistyczne jednostki. – Czasy gigantów powstających w krajowych dokach minęły. Teraz szuka się niszy wśród specjalistycznych statków doposażając je w najnowocześniejsze technologie – mówi prezes stoczni Crist Ireneusz Ćwirko.
Właśnie dlatego w jego stoczni powstał unikalny na skale światową Vidar, przeznaczony do budowy morskich ferm wiatrowych. Ta jednostka to w pewnym sensie transformers. W krótkim czasie okręt daje się przekształcić w dźwig, który jest w stanie zmierzyć się z ciężarami do 1200 ton. Ma dziewięciometrowe „nogi” pozwalające na prace do głębokości 90 metrów. Dzięki nim jednostka może sama podnieść się ponad poziom wody.
Na jego pokładzie może bez problemu wylądować śmigłowiec. Trafi bez problemu, jednostka bowiem określa swoją pozycję z niewiarygodną dokładnością do jednego metra. Ma 140,5 m długości oraz 41 m szerokości, a potężne silniki pozwalają rozwijać prędkość 12 węzłów.
Stocznia Crist jest obecnie jedną z największych w kraju. Właścicielami są jednocześnie założyciele firmy: Ireneusz Ćwirko i Krzysztof Kulczycki, do tego udziały ma fundusz inwestycyjny MARS FIZ, którego właścicielem jest Agencji Rozwoju Przemysłu. Wszystko ruszyło 15 lat temu, kiedy firma odkupiła od upadającej Stoczni Gdynia suchy dok, największą w rejonie południowego Bałtyku suwnicę oraz tereny do prefabrykacji kadłubów. Od tego czasu wyszło w morze ponad 300 jednostek.
Promy i lodołamacze
Z kolei w Gdańskiej Remontowej Shipbuilding powstaje dla norweskiego armatora specjalistyczny kablowiec. Ma wyjść w morze jeszcze w tym roku i być istny cudem techniki. Jego zadaniem będzie kontrola i regularne serwisy podmorskich instalacji elektrycznych, jak również pomoc przy badaniu złóż gazu i ropy naftowej.
Statek o długości 95,3 metrów będzie mógł zabrać na pokład 4250 ton kabli, a na jego pokładzie znajdzie się miejsce dla 60 osób. Według stoczni, jednostka ta będzie najnowocześniejszą, jaka kiedykolwiek powstała w polskiej stoczni. Nie trzeba dodawać, że spełniać będzie najwyższe normy związane z ochroną środowiska i bezpieczeństwa żeglugi CLEAN DESIGN.
Zaledwie kilka dni temu w stoczni rozpoczęto prace nad nową inwestycją. 16 stycznia 2015 roku w Shipbuilding odbyło się uroczyste rozpoczęcie cięcia pierwszych blach do budowy nowoczesnego, pasażersko-samochodowego promu zamówionego przez kanadyjskiego armatora - największego przewoźnika promowego w Ameryce Północnej i drugiego największego na świecie.
Bez wielkiej skali
Nie próżnuje też Morska Stocznia Remontowa Gryfia. Za niecały miesiąc w jej doku ruszy remont Krasioboru I, przeznaczonego do transportu samochodów osobowych, ciężarowych i autobusów. Tu tez powstają najnowocześniejsze polskie lodołamacze. We wrześniu zeszłego roku do użytku oddano „Andrzeja” i „Stanisława”. Oba lodołamacze wyposażone są m.in. w hydraulicznie podnoszoną sterówkę, aby mogły przechodzić pod niskimi mostami, echosondę nawigacyjną do sprawdzania głębokości, radar rzeczny i żuraw o udźwigu do 8,5 tony. Ponadto wyposażone są w instalacje do gaszenia pożarów.
Nie można się łudzić, że przemysł stoczniowy powróci do czasów potęgi sprzed kilkunastu lat, ale na pewno specjalistyczne jednostki to dobry sposób na uczynienie tego biznesu rentownym.