Nie, to nie jest kolejny odcinek słynnej bajki Jetsonowie. AeroMobil naprawdę chce wprowadzić latający samochód do powszechnej sprzedaży w ciągu 24 miesięcy — poinformował w rozmowie z CNBC Juraj Vaculík, dyrektor generalny firmy. Aeromobil 3.0 ma zużywać tyle samo benzyny, co „zwykły” samochód, a także mieścić się na standardowym miejscu parkingowym. Zatankować do niego paliwo będzie można na każdej stacji. Według zapewnień twórców - spełnienie marzeń milionów kierowców na całym świecie.
Zapinamy pasy i startujemy na łące
Zamiarem AeroMobil nie jest tylko połączenie funkcji auta i samolotu, ale skomercjalizowanie projektu. W 2014 r. Słowacy zaprezentowali prototyp swojego pojazdu, z chowanymi skrzydłami. Może poruszać się zarówno w ruchu miejskim, jak i w przestrzeni powietrznej. Samochód został dostosowany do startowania i lądowania na lotnisku. Do rozpoczęcia lotu maszyna ma potrzebować zaledwie 200 metrów pasa startowego, czyli może wzbić się w powietrze nawet na łące.
Juraj Vaculík poinformował, że firma planuje „wprowadzić na rynek latające pojazdy wcześniej niż później”. Najnowszy model Słowaków to Aeromobil 3.0. Obecnie firma przeprowadza analizy biznesowe oraz buduje zespół, który będzie pracował nad wprowadzeniem pojazdu do seryjnej produkcji. Vaculik zakłada, że możliwe to będzie już w 2017 r. W jego ocenie na początku produkt będzie skierowany do entuzjastów samochodów luksusowych - cena pojazdu nie będzie niska.
Oszczędność na benzynie?
Pierwszy model skierowany do seryjnej sprzedaży będzie dwuosobowy i ma być w stanie pokonać dystans 435 mil. Przy starcie samochód osiągnie prędkość 81 mil na godzinę, a w powietrzu maksymalnie 124 mile na godzinę. Ma także zostać wyposażony w funkcję autopilota. Aeromobil 3.0 w powietrzu ma spalać 15 litrów benzyny na godzinę lotu. Na ziemi spalanie wyniesie 8 l/100 km.
Jednak wielu ekspertów rynku motoryzacyjnego studzi entuzjazm Słowaków. W przeszłości wiele firm zakładało wprowadzenie do seryjnej produkcji latających samochodów. Na planach się jednak kończyło. Tak jak w przypadku przedsiębiorstwa Terrafugia ze Stanów Zjednoczonych. Amerykanie datę premiery swojego pojazdu planowali na 2011 rok, ale ich zamiary spaliły na panewce.