Osoby rozpoczynające przygodę z biznesem obawiają się popełnienia błędów, a w konsekwencji poniesienia porażki. Tymczasem po pierwsze są one nieuniknione, a po drugie nie przytrafią się temu, kto nic nie robi. Potwierdzają to przykłady najbogatszych Polaków. Ich niepowodzenia wynikały z robienia interesów z niewłaściwymi partnerami, złej oceny sytuacji rynkowej, przeszacowaniu własnych sił czy nawet… wybuchu wojny.
5. Zwlekanie z realizacją własnego pomysłu
Michał Sołowow, jeden z rekinów GPW, uchodzi za osobę mającą świetną intuicję w interesach. Szczególnie w zakresie tworzenia firmy od podstaw, następnie jej wprowadzaniu na giełdę, aż w końcu sprzedaży spółki z krociowym zyskiem. Naturalnie te opinie nie są przesadzone, ale nawet on popełnia błędy. W wywiadzie dla „Pulsu Biznesu” biznesmen przyznał, że żałuje, iż 5 lat temu nie zainwestował w bank internetowy w Polsce. Pomimo, że od dłuższego czasu planował to zrobić, ale ostatecznie się na to nie zdecydował. Teraz z powodu sytuacji rynkowej być może to zrobi, ale już nie w naszym kraju
4. Nieoczekiwana zmiana przepisów prawnych
W biznesie występują też takie zjawiska, które niesłychanie trudno jest przewidzieć. Jednym z nich jest nieoczekiwana zmiana prawa. Kilka lat temu bardzo głośno lobbowano w Polsce na rzecz produkcji biopaliw. Wydawało się wtedy, że państwo będzie preferować wytwarzanie paliwa z tego rodzaju produktów, a zwłaszcza oleju rzepakowego.
Na tej fali w 2006 r. w spółkę Skotan zainwestował inny duży gracz z GPW – Roman Karkosik. Firma miała zostać krajowym liderem rynku biopaliw. Tylko, że w między czasie zmieniły się reguły podatkowe. W ich wyniku branża nie mogła rosnąć tak szybko, jak zapowiadał rząd. Jednak biznesmen się nie załamał i postanowił szybko zmienić profil działalności firmy, stawiając na badania i rozwój. Tak w 2013 r. biznesmen opowiadał o tej sytuacji zapytany, jaka jest jego największa porażka:
3. Uzależnienie od partnerów biznesowych
Kilku najbogatszych Polaków szczególnie upodobało sobie prowadzenie różnego rodzaju interesów ze Skarbem Państwa. W ostatnich latach jeden z nich poniósł kilka bolesnych porażek, licząc na kontrakty właśnie z państwem.
Zbigniew Jakubas stracił w 2013 r. bagatela ponad 300 mln zł. Najpierw poprzez utratę kontraktu z NBP na bicie groszowych monet na kwotę 107 mln zł. Następnie odrzucona została jego oferta na prywatyzację PKP Cargo na kwotę 60 mln zł, ale najgorsze miało dopiero nadejść. Fiskus zakwestionował zwrot VAT spółce-córce Mennicy Polskiej, Metale Szlachetne, kontrolowanej przez Jakubasa w kwocie 170 mln zł.
2. Wejście na niewłaściwy rynek
Michał Sołowow lubi robić interesy nie tylko w Polsce, ale również na Wschodzie – w Rosji i na Ukrainie. Biznesmen po pomarańczowej rewolucji 11 lat temu bardzo mocno postawił na ukraiński rynek. Powstało tam kilka jego fabryk. Sołowow zaakceptował tamtejszą specyfikę, odpowiadając na pytanie ilu zna ukraińskich polityków stwierdził, że „Wielu. I ciągle poznaję nowych...”. Ale nawet on ni był w stanie przewidzieć toczącego się od ponad roku konfliktu zbrojnego pomiędzy Rosją a Ukrainą. W rozmowie z „Pulsem Biznesu” przyznał, że 70 pracowników jednego z jego zakładów na Ukrainie „poszło do wojska”.
Pod tym względem przeliczył się również do niedawna jeden z najbogatszych Polaków – Ryszard Krauze. Kilka lat temu zainwestował w złoża ropy w Kazachstanie. Na jej poszukiwania miał wydać miliard dolarów. Niestety, bez efektu. Jednak biznesmen uparcie wierzył, że poszukiwania przyniosą skutek i poszukiwał surowca. Skończyło się to wycofaniem przez niego ze swoich spółek z Prokomem na czele, który był wehikułem finansującym pomysły Krauzego. Dziś były miliarder usunął się w cień.
1. Przeszacowanie własnych możliwości
Pycha nie jest dobrym doradcą w biznesie. Przekonał się o tym boleśnie Zbigniew Grycan, producent znanych lodów. W latach 90-tych jego firma Zielona Budka była jednym z czołowych graczy na rynku. W 2000 r. koncern Unilever miał zaproponować biznesmenowi odkupienie przedsiębiorstwa za 37 mln euro. W odpowiedzi stwierdził on, że zastanowi się, jak cena dojdzie do 100 milionów. Ale Grycan przegapił moment, kiedy konkurencja postawiła na popularne lody w kubkach. W efekcie kilka lat później z powodu będącego obciążeniem dla firmy krótkoterminowego kredytu obrotowego, sprzedał Zieloną Budkę najprawdopodobniej za kwotę poniżej 10 mln euro. Dopiero kilka lat później udało mu się odbudować pozycję swojego biznesu ponownie – tym razem pod marką Grycan – Lody od pokoleń.
Z kolei także Michał Sołowow stracił 120 mln zł z powodów zbyt wygórowanej ambicji. Na początku lat 90-tych zakupił za 300 tys. zł kielecką gazetę regionalną „Echo dnia”. Następnie odsprzedał ją ze znacznym zyskiem jednemu z wydawnictw. Sukces tak go rozochocił, że w 2000 r. postanowił powtórzyć ten sam manewr z wydawaniem regionalnej gazety – tyle, że w stolicy. Niestety inwestycja w „Życie Warszawy” skończyła się kompletna klapą.
Jak jednak widać, nawet bolesne porażki nie zniechęciły najbogatszych Polaków do biznesu. Wręcz w większości przypadków ich wzmocniły, stając się niezwykle przydatną lekcją. Michał Sołowow twierdzi, że „przegrywanie jest częścią życia”, a przecież dziś już niewiele osób pamięta o jego porażkach. Z kolei Roman Karkosik mówi, że trzeba "parę razy zbankrutować i finansowo się wyzerować", bo "nic tak nie uczy biznesu jak własne błędy".
Pięć lat temu chciałem zainwestować w Polsce w bank internetowy. Niestety, nie zrobiłem tego. Nie wiem, czy tego nie zrobię, tylko że już nie w Polsce, ale gdzieś na świecie — przez kupno małego banku czy operatora telekomunikacyjnego.
Roman Karkosik
No nie wiem… Może przejściowo Skotan SA, bo zmieniły się reguły podatkowe. Jednak nie poddaliśmy się. Po zmianie przepisów podatkowych, które podważyły sens strategiczny planów Skotana (biopaliwa), natychmiast usiedliśmy z zarządem i szukaliśmy nowych pomysłów. Dziś Skotan to najbardziej innowacyjna spółka z mojego portfela.
Michał Sołowow w rozmowie z "Gazetą Wyborczą"
Moja największa porażka to "Życie Warszawy". Chciałem powtórzyć sukces kieleckiej gazety "Echo Dnia". Przejąłem ją w 1992 roku za 300 tys. zł - praktycznie za darmo. Była popołudniówką z małym nakładem. Przeniosłem ją na rano. W najlepszym okresie miała sprzedaż 200 tys. egzemplarzy. Sprzedałem ją z dużym zyskiem i w 2000 roku kupiłem "Życie Warszawy". Popełniłem błąd, bo założyłem, że sprawdzi się w nim ten sam pomysł na gazetę regionalną.