Kolejne badania naukowe i kolejne potwierdzenie: nie jesteśmy równi! Kobiety i mężczyźni mają inne sposoby postrzegania rzeczywistości, interpretowania sygnałów z zewnątrz, inne zdolności, stopnie wewnętrznej motywacji, etc. Nie zawsze różnice między płciami tworzy kultura i stereotyp, te wynikają także z genetyki, biologii, ewolucji. Czy zatem należy na siłę dążyć do równości płci, skoro tej równości faktycznie nie ma i być nie może?
David Cameron zapowiedział walkę z nierównościami płciowymi w zarobkach Brytyjczyków – podaje PolishExpress. – „Przedsiębiorstwa, które na tych samych stanowiskach płacą więcej mężczyznom niż kobietom powinny zostać ujawnione i napiętnowane” – cytuje premiera, który zamierza zmusić wszystkie firmy zatrudniające powyżej 250 osób do ujawnienia wysokości wynagrodzeń swoich pracowników i poddać je społecznej presji, która ma wpłynąć na proces podnoszenia zarobków kobiet, by ostatecznie nie odbiegały one od tych, które uzyskują mężczyźni na adekwatnych stanowiskach.
Zasadniczo trudno racjonalnie dyskutować z opinią, że osoby pracujące na takich samych stanowiskach i wykonujących tę samą pracę w równie efektywny sposób, powinny otrzymywać taką samą płacę. Pytanie tylko czy faktycznie kobiety i mężczyźni zawsze mogą być równie dobrzy w tych samych zawodach? Czy mogą być równie efektywni i zawodowo spełnieni?
Marsa w Venus nie zmienisz
Najnowsze doniesienia Economics Letters ujawniają badania naukowców z Wydziału Ekonomii Uniwersytetu w Leicester (UK), które mówią iż mężczyźni mają większą zdolność do realizacji zamierzonych celów, niż kobiety. Obie płcie różnicuje stopień wewnętrznej motywacji do realizacji zadań, który u mężczyzn jest wyższy i może zadziałać równie skutecznie jak zewnętrzna motywacja finansowa. Mając zadanie do realizacji, mężczyźni skupiają się, mobilizują i zaczynają działać z ze zwiększoną dokładnością.
Brytyjscy naukowcy wyraźnie wskazują tu na różnice determinowane płciowo. Co ciekawe dodają jednak, że choć mężczyźni lepiej sobie radzą z realizacją celów, to kobiety są mistrzyniami w wyznaczaniu ich sobie.
Negując różnice między płciami, a więc i wnioski wyciągane przez naukowców z Leicester, zyskamy jedynie to, że próbując w ten sam sposób zmotywować do działania kobiety i mężczyzn uzyskamy różne i zapewne mało satysfakcjonujące wyniki w obszarze efektywności. Jednakże świadomi różnic, czerpiąc z wiedzy brytyjskich badaczy, szybko zrozumiemy, że co prawda swoim pracownikom nie musimy obiecywać kokosów, bo wystarczy, że wyznaczymy im cel, by uzyskać oczekiwany efekt, ale już z pracownicami tak lekko nam nie pójdzie w związku z tym po pierwsze, musimy wyznaczyć im cel, dodać motywujący bonus zewnętrzny i jeszcze na etapie realizacji wspierać je i dopilnowywać, by ostatecznie uzyskać to co się chciało.
Oczywiście możemy straumatyzować pracowników i wymóc na nich mobilizację, ale będzie to krok jednorazowy, który na dłuższą metę się nie sprawdzi.
Widać tu jednak wyraźnie, że równe traktowanie obu płci nie ma sensu, bo to jak zaprzeczanie temu, że kij ma dwa końce albo że Ziemia jest okrągła.
Tym bardziej, że zdając sobie sprawę z tak istotnych różnic między kobietami i mężczyznami w obszarze osiągania celów, możemy nie tylko starać się jako pracodawcy zmieniać własne strategie motywacji pracowników i wydobywać z nich to, co najlepsze, ale również np. wykorzystać kobiecą umiejętność wyznaczania celów do planowania, opracowywania strategii działań, w logistyce, itp.
Uwzględniając ludzką różnorodność, można tworzyć lepsze miejsca pracy, a nawet nowe stanowiska. Lepsze, bo lepiej dostosowane zarówno do potrzeb przedsiębiorców, jak również ich „podwładnych”.
– Nasze badania potwierdzają, że różnice płciowe w zachowaniach ekonomicznych są bardzo powszechne i odgrywają istotną rolę – twierdzą brytyjscy badacze. – Uzyskane przez nas wyniki mogą okazać się przydane zarówno dla decydentów politycznych, jak i dla prywatnych firm.
Cel – płeć
Prof. Heidi Grant Halvorson, Zastępca Dyrektora Motivation Science Center and Columbia Business School, oraz dyrektor Diversity & Bias Practice at the NeuroLeadership Institute w swoim artykule pt. „Trouble with bright girls”, ukazuje, że akceptacja dla różnic płciowych jest ważna dla każdego pracownika, by zrozumieć, chociażby to dlaczego w jednych sytuacjach radzi sobie lepiej niż jego kolega/koleżanka z pracy, a w innych mniej.
Halvorson ukazuje np., że kobiety w zdominowanych przez mężczyzn zawodach często czują się niedoceniane, wykorzystywane i po prostu gorsze (mniej zdolne), bo problem tkwi w nich samych. Kobiety często nie są zadowolone ze swojej pracy, bo uważają, że ta nie została zrobiona na tip top. Mężczyźni w podobnej sytuacji zadowalają się faktem, że w ogóle została zrobiona. A że nie idealnie?
Nie przemęczając się, nie torturując za brak superefektów, panowie częściej są z siebie w pracy zadowoleni, mają więcej energii na nowe projekty i summa summarum mogą ich wykonywać więcej i szybciej, niż ich koleżanki na równoległych stanowiskach.
Oto przyczyna nierówności. Jak widać nie wynika ona wcale z dyskryminacji, tylko z biologii raczej.
– Inteligentne i utalentowane kobiety rzadko zdają sobie sprawę, że jedna z największych przeszkód, jakie mają do pokonania w walce o zawodowy sukces, tkwi w nich samych – twierdzi prof. Halvorson. – My kobiety, oceniamy bowiem nasze własne zdolności nie tylko bardziej surowo, ale zasadniczo inaczej, niż mężczyźni. Zrozumienie tych różnic i zależności to pierwszy krok do prostowania strasznej krzywej zawodowych „niesprawiedliwości”.
Jacek kontra Agatka
Halvorson przytacza badania swojego doktoranta, psychologa Carola Dwecka, który badał inteligentne dzieci w podziale na płeć. Dziewczynki i chłopcy – piątoklasiści – mieli do wykonania trudne i niejasne zadania. Okazało się, że dziewczynki, im bardziej inteligentne, tym szybciej się poddawały, napotkawszy zadanie, które wydało im się zbyt trudne do rozwiązania. Tymczasem chłopcy, im zadanie było trudniejsze, tym bardziej się w nie angażowali.
Badanie pokazało, że chłopców i dziewczyny różnicuje podejście do problemów. Dziewczęta szybciej tracą animusz, wiarę we własne możliwości, co w perspektywie kariery zawodowej przekłada się także na ich zdolność do osiągania najwyższych szczebli awansu.
Tak więc, gdy mężczyzna będzie bez oglądania się za siebie piął się na szczyt, kobieta zmierzająca po tej samej górze, do tego samego szczytu, po drodze 10 razy zwątpi w swoje możliwości, podda w wątpliwość zasadność wspinaczki i przy każdej nadarzającej się okazji będzie wypatrywała ścieżki, aby zawrócić.
Dlaczego? Naukowcy odkryli przyczynę tak różniącego obie płcie podejścia do trudności. Okazało się, że kobiety, zwłaszcza te inteligentne, uważają, że ich umiejętności, możliwości, zasoby są wrodzone i niezmienne, zaś mężczyźni przeciwnie – są przekonani, że wysiłkiem i pracą mogą je w nieskończoność rozbudowywać.
I choć mówimy tu o różnicach między płciami, które wynikają z przekonań, a zatem z konstrukcji zbudowanych w procesie socjalizacji, a nie danych nam biologicznie, to mimo wszystko trudno zaprzeczyć, że takie różnice są i długo jeszcze będą funkcjonować, gdyż proces zmiany postaw i przekonań jest długotrwały.
A gdyby tak różnice łączyły?
Fakt, że kobiety i mężczyźni są od siebie tak różni można uczynić atutem, a nie wadą. Ważne jednak by najpierw przestać z tym walczyć. Raczej zaakceptować fakty, które dziś ze strachu przez oskarżeniem, iż przyklaskujemy stereotypizacji ze względu na płeć, są spychane pod stół lub w ogóle pomijane, bo przecież wszyscy jesteśmy równi. Nie, nie jesteśmy i nie będziemy, i bardzo dobrze. Co prawda różnice między płciami sprawiają, że w wielu kwestiach kobietom i mężczyznom nie po drodze, ale z drugiej strony, jakie to daje pole do kreatywności i rodzenia się ciekawych i innowacyjnych rozwiązań.
Oczywiście wszystko co nas różni i dzieli może służyć nam i w odwrotny sposób. Wszystko zależy od nas i naszej otwartości na konstruowanie, a nie destrukcję. Może więc nie tyle o równość w kwestii płci chodzi, lecz o pewną adekwatność i ogólnie pojętą sprawiedliwość.
Być może zatem trzeba przyznać, że nie we wszystkim kobiety mogą być tak dobre czy skuteczne jak mężczyźni, a Ci nie we wszystkim tak dobrzy i skuteczni jak kobiety.
Rzecz w tym, że ludziom współcześnie, i to właśnie widać wyraźnie w problemie równości-nierówności płci, trudno pogodzić się z tym, że nie mogą mieć wszystkiego, nie mogą być każdym, kogo sobie wymarzyli, być tam, gdzie być by chcieli.
Często zastanawiam się, co w kwestii walki o równouprawnienie ma do powiedzenia taki Nick Vujicic (australijski kaznodzieja z wrodzonym brakiem kończyn) i jemu podobni.
Tak więc choć może ciekawym posunięciem jest pomysł brytyjskiego premiera, by piętnować nierówności, to zasadniczo tę kwestię powinno się rozwiązać prawnie, a nie urządzaniem polowania na czarownice. Choć być może to jedyny sposób na zmianę, na pewno jednak nie na rozwiązanie.