
Pracowników zza wschodniej granicy jest w Polsce coraz więcej. Przyjeżdżają za chlebem, ale i w poszukiwaniu normalności, której ich ojczyzna im nie zapewnia. Pracodawcy ich lubią. W przeciwieństwie do Polaków nie kombinują, nie grymaszą, chcą pracować i pracują solidnie. Polska w przeciwieństwie do Niemiec może legalnie zatrudniać obywateli Ukrainy, więc nasi przedsiębiorcy chętnie z tego korzystają, bo na rynku deficyt pracowników. Czy to oznacza, że za chwilę bezrobocie wśród Polaków znów wzrośnie, bo obcokrajowcy zajmą nam wakaty?
Artem przyjechał do Polski ściągnięty przez kumpla, sąsiada, który od kilku miesięcy pracował w polskich ekipach budowlanych przy budowie i wykończeniach domów. Młody, nie ma własnej rodziny, ale mamę, babcię i siostrę, które muszą coś jeść, za coś żyć, więc w zasadzie wcale się nad wyjazdem nie zastanawiał. Gdy tylko padła propozycja z Polski, od razu przyjechał. Zarabia 15 zł za godzinę i nie narzeka.
Tatiana to absolwentka prawa na ukraińskiej uczelni. Do Polski przyjechała, bo jak mówi, na Ukrainie nie ma pracy, a w policji pracować nie chciała, bo: „To gorsze niż prostytucja”. W kraju zostawiła 4-letniego synka, męża i rodziców, którym regularnie przesyła pieniądze. W pracy nie przebiera. Na zmywaku, do sprzątania, bierze co jest i daje z siebie wszystko.
Dlatego póki będzie praca w Polsce zamierza tu zostać i wracać. Z resztą jak mówi, nie ma wyjścia, mąż do wyjazdu się nie garnie, a rodzinę utrzymać trzeba.
Ci, którzy w przybyszach zza wschodniej granicy widzą zagrożenie, najczęściej wysuwają argument finansowej atrakcyjności pracowników z Ukrainy. Tymczasem eksperci rynku pracy zaprzeczają prawdziwości tej tezy.
Zdaniem Moniki Zaręby z organizacji Pracodawcy Rzeczpospolitej Polskiej Ukraińców z pewnością nie należy traktować jako zagrożenia na rynku pracy. Raczej to oni mogą się obawiać, że przybywając do Polski natrafią na nieuczciwych pośredników pracy, którzy postanowią wykorzystać ich sytuację i będą próbowali na nich zarobić.
Na razie natomiast pracownicy z Ukrainy wypełniają na naszym rynku niszę, której nie spieszą się wypełnić Polacy. Podejmując się mało prestiżowych i stosunkowo mało dochodowych prac, do których pracodawcom wśród polskiego personelu trudno kogoś znaleźć. Dodatkowo jak z kolei uważa Tomasz Hanczarek, Polacy chętniej niż Ukraińcy są zatrudniani przez przedsiębiorców z Europy Zachodniej, którzy również chętniej niż na Ukrainie, chcą u nas lokować swój biznes.
Tak się już dzieje np. na Węgrzech, które są zaledwie o szczebel wyżej od nas w obszarze rozwoju. My jednak szybko ich doganiamy, toteż sytuacja, w której znajdziemy się na ich miejscu, to według mnie kwestia miesięcy.
Napisz do autorki: izabela.marczak@innpoland.pl
