Tomasz Krysiński, człowiek, który o śmigłowcach wie wszystko.
Tomasz Krysiński, człowiek, który o śmigłowcach wie wszystko. Fot. Materiały prasowe

O śmigłowcach wie wszystko. Jest w nich niemal zakochany. Miłością jaką inżynier może darzyć maszynę. Jego współpracownicy we Francji mówią o nim „profesor”, chociaż kiedy trafił do ich firmy, nie potrafił się porozumieć w języku mieszkańców kraju nad Sekwaną. Po 30 latach od zostania stażystą objął funkcję wiceprezesa jednego z największych koncernów zbrojeniowych świata. Ilość innowacji i patentów, które wprowadził w śmigłowcach przyprawiają o zawrót głowy. Jest współtwórcą najszybszej maszyny tego typu na świecie. Napisał trzy książki o śmigłowcach.

REKLAMA
Tomasz Krysiński zrobił prawdziwie amerykańską karierę… we Francji. Od stażysty do fotela wiceprezesa Airbus Helicopters. Ilość rozwiązań technicznych, innowacji i pomysłów inżynierskich przyprawia o zawrót głowy. Napisał trzy książki na ten temat w języku francuskim, jedna została przetłumaczona na j. angielski. Jest prawdziwym guru w swojej branży. Brał udział w projektowaniu najszybszej maszyny na świecie, pracował nad Caracalem, którego kupuje nasza armia i nad uderzeniowym Tigerem. Trudno zresztą znaleźć w ofercie Airbusa projekt związany ze śmigłowcami, przy którym by nie majstrował. Nie zapomniał języka ojczystego, ale czasami zaciąga z tym cudownym francuskim akcentem, którego nabrał po 30 latach pobytu w kraju nad Sekwaną.
Co trzeba zrobić, żeby pracownicy zwracali się do emigranta z Polski mianem „profesor”?
Tomasz Krysiński: […perlisty śmiech] To nic trudnego. Pewnie dlatego, że mój tata był rektorem Politechniki Łódzkiej. Sam kończyłem tam studia.Trzeba też przychodzić do firmy o szóstej rano, a wieczorem jako ostatni gasić światło. I tak przez kilkanaście lat… Poważnie mówiąc, to oczywiście trochę mówią o mnie ironicznie w ten sposób. Inna sprawa, że przez 30 lat pobytu we Francji, nigdy nie dano mi odczuć, że jestem emigrantem, którego traktuje się gorzej niż innych pracowników.
Ale był pan pierwszym człowiekiem z za żelaznej kurtyny który trafił do Airbus Helicopters (wcześniej Aérospatiale, Eurocopter)?
To prawda, ale dzisiaj jest już nas tylu, że możemy wydawać polskie obiady. Swoją drogą, kiedy trafiłem do firmy, Francuski kaleczyłem niemiłosiernie, robiłem błędy ortograficzne, no tragedia po prostu. W jednym byłem niezły: mówiłem po angielsku. Kiedy do firmy trafiła delegacja z USA, okazało się, że jestem jedynym który może opowiedzieć im, dlaczego maszyna cięższa od powietrza lata i nie spada (śmiech).
Młodzi inżynierowie idą pańskim tropem. Powinni szukać pracy za granicą czy jednak w kraju?
Ja trafiłem trochę przez przypadek za granicę. Ot, zwykły los emigranta jakich było tysiące w tamtych czasach. Młodzi inżynierowie, kończący uczelnie albo rozpoczynający pracę w branży mają świetlaną przyszłość. Ilość rozwiązań technicznych jaka jest do opracowania chociażby przy wiropłatach to praca dla kilku pokoleń. Zawód z przyszłością. Nie będzie to odkrywcze, ale młodzi, mają dwie drogi do wyboru. W kraju inwestują duże koncerny, są potrzebni ludzie z innowacyjnymi pomysłami. Takich się po prostu szuka. My to też robimy np. w Łodzi. Jasne, że można emigrować i szukać pracy w branży. Mimo wszystko uważam, że to dłuższa droga do sukcesu i urzeczywistnienia swoich marzeń. Bo praca w określonym zawodzie, przyniesie tylko wówczas rezultat, kiedy pozwala na realizacje pasji.
Trochę pachnie banałem…
No dobrze. (śmiech…) Trzeba przy tym mieć sporo szczęścia, tyle, że trzeba mu pomóc.
A pan pomógł?
Dla mnie przełomowy moment nastąpił w momencie, kiedy w firmie mieliśmy problemy z wirnikami ogonowymi. Zaproponowałem włókna kompozytowe. To było to! Są wykorzystywane do dzisiaj. Pracowałem również nad wirnikami do Caracala, czy innymi rozwiązaniami do Tigera. Zaprojektowaliśmy rewelacyjnego, innowacyjnego autopilota, jedyny tego typu system na świecie, który pozwala na korektę lotu śmigłowca podczas wykorzystania broni zamontowanej na pokładzie.
Błagam, niech pan nie mówi o militariach, bo mnie naczelny rozstrzela, że znowu o wojsku.
OK, zatem zaprojektowaliśmy, bo praca nad śmigłowcami jest zespołowa, nowe zawieszenie, które umożliwia amortyzację maszyny w sposób o wiele bardziej wydajny, niż dotychczas stosowane metody. Każdy detal musi być przemyślany tysiące razy. Bo to może kosztować życie załogi czy pasażerów. Sam uwielbiam mechanikę śmigłowców. Pasjonuje mnie. Napisałem na ten temat trzy książki.
logo
Tomasz Krysiński jest odpowiedzialny m.in. za najszybszy śmigłowiec świata, Caracala czy Tigera. Fot. Materiały prasowe
Wierzy pan w przypadek podczas projektowania?
Zdziwi się pan. Nie jest rzadkością, że pewne problemy rozwiązuje się w ten sposób. Potem trzeba jednak zrozumieć, dlaczego tak jest. Jak to działa. Czasami zajmuje to miesiąc a czasami nawet parę lat.
Jak powstaje projekt śmigłowca?
Klasycznie. Nieprzespana noc, kartka papieru formatu A4 i flamastry albo jeszcze lepiej – długopis. A potem setki, tysiące obliczeń, niekończące się rachunki. Pamiętam, kiedy na początku swojej pracy uruchamiałem w firmie komputer do obliczeń, to właściwie nikt inny nie mógł z niego korzystać. Pracował na okrągło.
Przyszłość to śmigłowce bezzałogowe?
Jakoś tego nie widzę. Młodzi ludzie wybierający zawód związany z projektowaniem śmigłowców, nie muszą się martwić. Ich dzieci, wnuki, jeśli będą chcieli pójść tym tropem również.
__________
Tomasz Krysiński – absolwent Wydziału Mechanicznego Politechniki Łódzkiej. Na emigracji kontynuował naukę w Ecole Nationale Supérieure d'Arts et Métiers. Potem szlifował wiedzę o silnikach na Ecole Nationale Supérieure des Pétroles et des Moteurs. To jego dzieckiem jest bojowy Tiger i najszybszy na świecie X3. Po 30 latach pracy został wiceprezesem Airbus Helicpoters.