
Reklama.
Wałbrzyski Urząd Skarbowy ukarał finansowo przedsiębiorstwo zajmujące się wyrobem lodów. Fiskus uznał, że firma oszukuje i zamiast lodów produkuje napoje Ostatecznie sąd przyznał racje właścicielowi, który jednak zbankrutował jeszcze przed wydaniem wyroku. Zna Pan podobne sytuacje?
Przemysław Pruszyński, doradca podatkowy, ekspert Konfederacji Lewiatan : W ostatnich dniach media opisywały przypadek firmy odzieżowej. Prowadziła ona większość biznesu na Wschodzie – na Ukrainie i w Rosji. Sytuacja geopolityczna sprawiła, że przedsiębiorstwo wpadło w tarapaty – po pierwsze Rosja wprowadziła embargo, po drugie załamała się ukraińska gospodarka. Firma straciła płynność, miała problemy z regulowaniem zobowiązań podatkowych. Właściciel wystąpił więc do Urzędu Skarbowego z prośbą o odroczenie rozłożenie na raty płatności podatku. Naczelnik jednak odmówił, co wpędziło ją w dodatkowe trudności.
Co zrobić, żeby nie dopuszczać do takich sytuacji?
Po pierwsze, musimy wymagać świadomego działania od administracji państwowej. Ostatnio dużo mówi się o nowej ordynacji podatkowej i potrzebie zmiany relacji pomiędzy obywatelem a urzędem skarbowym. Równie ważna jak dobre przepisy jest praktyka ich stosowania i nastawienie administracji skarbowej do podatników. Skarbówka szukając bowiem nieprawidłowości, często doprowadza działające zgodnie z prawem przedsiębiorstwa do bankructwa. W dłuższej perspektywie ta polityka odbija się również na budżecie – upadające firmy przestają płacić podatki – od zysków, pensji pracowników czy nieruchomości.
To wina złego prawego?
Oczywiście, prawo podatkowe nie jest idealnie skonstruowane, przepisy są skomplikowane i wymagają wnikliwej interpretacji. Politycy nie powinni mieć jednak złudzeń, że uda im się je uprościć w ciągu roku lub dwóch – co najwyżej mogą zdiagnozować problem i usprawnić procedury. Wiele problemów podatników nie wynika tylko ze złego prawa, ale także z ich nieprzychylnej interpretacji przez aparat skarbowy. Zwróćmy uwagę, że przepisy umożliwiające rozłożenie płatności podatku na raty lub odroczenie płatności podatku w obowiązującej ordynacji podatkowej są zapisane.
Dlaczego więc nikt nie korzysta z tych zapisów?
Brakuje dobrej woli urzędników, większość tkwi bowiem w poprzedniej epoce. Dla przeciętnego pracownika skarbówki głównym celem jest znalezienie nieprawidłowość, w przeciwnym wypadku nie będzie zadowolony. Będzie ciągle przedłużał postępowanie, zarządzał dodatkowe weryfikacje, sprawdzał każdy dokument. Nie zamknie sprawy, dopóki nie znajdzie jakiejś, choćby najmniejszej nieprawidłowości.
A może to nie wina złych urzędników, tylko absurdalnego prawo? Przecież stawka VAT dla musztardy wynosi 8%, a dla keczupu 23 proc. Jak właściciel baru z grillem ma nie oszaleć?
Podobny problem mieliśmy jeszcze do niedawna z kawą – zamawiając czarną płaciliśmy 23 proc. VAT, a z mlekiem 8 proc. To problem stawek. Dobry rozwiązaniem byłoby wprowadzenie jednej, ujednoliconej na poziomie 16-17 proc. Z drugiej strony, zróżnicowanie stawek pomaga ubogim osobom, które większość pieniędzy przeznaczając na niżej opodatkowaną żywność.
W takich wypadkach, jak z musztardą i keczupem, przedsiębiorcy zabezpieczają się głównie indywidualnymi interpretacjami wydawanymi przez Izby Skarbowe w imieniu ministra finansów. Potrzebne jest jednak ujednolicenie systemu, każda izba bowiem odmiennie interpretuje przepisy. Bardziej aktywny powinien być także minister finansów, który mógłby częściej wydawać unifikującą prawo interpretacje ogólne. Inaczej przedsiębiorcy nadal będą zmagać się z różnymi interpretacjami.
Napisz do autora: michal.budzynski@innpoland.pl