Marcin Brysiak przez ponad dziesięć lat pracował jako handlowiec. Często w rozjazdach, spieszył z jednego spotkania na drugie. Wiązało się to z regularnym zbieraniem mandatów i punktów karnych. Z czasem te doświadczenia miały zmienić się w pomysł na biznes. Potrzebny był jeszcze jeden, bardzo ważny czynnik.
Tym czynnikiem były narodziny syna Marcina Brysiaka. – Gdy wracałem samochodem ze szpitala przewartościowałem sobie wiele spraw – mówi w rozmowie z INNPoland. Nie dość, że zapragnął częściej być w domu, to jego noga na pedale gazu zrobiła się dużo lżejsza. – Zastanowiłem się wtedy czemu nie mielibyśmy nagradzać tych, którzy jeżdżą zgodnie z przepisami. Ponieważ dużo czasu spędzam w aucie, co chwila widzę łamanie przepisów: pędzenie w terenie zabudowanym, wyprzedzanie na trzeciego, częste zmiany pasów – tłumaczy.
Nagradzanie dobrych, zamiast karania złych
Polscy kierowcy mają otrzymywać rocznie nawet cztery miliony mandatów. Zmniejszenie tej liczby wymaga odpowiedniej motywacji. Z jednej strony bezpieczna jazda powinna być celem samym w sobie. Z drugiej, mamy coraz wyższe – i dobrze – mandaty. Marcin Brysiak stwierdził, że musi stworzyć system, który zamiast gróźb opierać będzie się jednak na nagrodach. – Zamiast kija stosujemy marchewkę – mówi Brysiak.
Analiza rynku dowiodła, że podobne pomysły, bazujące na nagrodach były już testowane. Tak było chociażby w Szwecji. W 2010 roku każdy, kto przejechał z dopuszczalną prędkością przed jednym z fotoradarów w Sztokholmie brał udział w losowaniu nowego Volkswagena. Efekty? Średnia prędkość w danym miejscu zmalała o siedem kilometrów na godzinę.
– Elementem, który ma motywować do bezpiecznej jazdy powinna być rywalizacja – mówi Brysiak. Rywalizacja w tym wypadku nie polega jednak na wyścigach, a przestrzeganiu przepisów i stosowania się do zaleceń dotyczących na przykład dłuższej trasy. W ten sposób powstał pomysł na aplikację forDrivers, a Brysiak rzucił pracę, by poświęcić się realizacji swojej wizji. Pomógł mu w tym Fundusz Zalążkowy Krakowskiego Parku Technologicznego, a także firma HG Intelligence, która odpowiada za technologię stojącą za aplikacją. Budowa narzędzia kosztowała 50 tysięcy złotych. Trzy razy więcej przeznaczono na serwer i oprogramowanie do bieżącego monitorowania kierowców. Na razie aplikację forDrivers ściągnąć można jedynie na platformie Android – za darmo.
Algorytm bezpieczeństwa
Aplikacja, bazując na specjalnym algorytmie, oblicza współczynnik bezpiecznej jazdy i przyznaje nam punkty na podstawie zebranych danych: tego, z jaką prędkością się poruszamy w porównaniu z dopuszczalną maksymalną prędkością na drodze, jak długo prowadzimy, czy robimy przerwy podczas wymagających tras, czy często zmieniamy pasy jazdy. – ForDrivers wychwytuje czy ktoś nagminnie przekracza prędkość czy też po pierwszym przekroczeniu i ostrzeżeniu zmienia swoje zachowanie. W końcu oddala go to od nagrody – tłumaczy Brysiak. Właśnie, nagrody.
Około 2,5 tysiąca osób ściągnęło do tej pory aplikację, z czego 1,6 tysiąca aktywnie korzysta z forDrivers. Ponad 1,2 tysiąca bierze za to udział w wyzwaniach. Ich zwycięzcy mogą wygrać szereg nagród, poczynając od voucherów do Multikina, przez zniżki w warsztatach po smartfon HTC czy nawet Fiata 500. Wyzwania dzielą się na tygodniowe (vouchery i zniżki), miesięczne (smartfon) i trwające kilka miesięcy (samochód).
Na czym polegają wyzwania? – W głównym, w którym wygrać można fiata, chodziło o to, by przez 15 dni lub dłużej codziennie przejeżdżać z włączoną aplikacją przynajmniej jeden kilometr. Chcieliśmy w ten sposób przyzwyczaić ludzi do korzystania z forDrivers – tłumaczy Marcin Brysiak. W tym czasie należy też zdobyć jak najwięcej punktów za bezpieczną jazdę i pamiętać, że każdy niepoprawny manewr oddala nas od nagrody zmniejszając naszą punktację. – By zdobyć jeden ze smartfonów HTC trzeba było przejechać minimum 200 kilometrów ze wskaźnikiem bezpiecznej jazdy powyżej 80 proc., a to już trudniejsze – mówi Brysiak. Zwycięzca fiata 500 zostanie wyłoniony już na początku roku, ale zapowiadane są kolejne edycje głównego konkursu.
Zmiany przyzwyczajeń
Od kiedy aplikacja pojawiła się na telefonach użytkowników, ci zdążyli przejechać już łącznie ponad 126 tysięcy kilometrów. Twórcy aplikacji chwalą się, że w ciągu tych dwóch miesięcy znacznie spadła liczba przekroczeń prędkości (przekroczenia o 10 km/h w ciągu miesiąca spadły z 33374 do... zaledwie 7). Trzeba jednak pamiętać, że gdy ktoś włącza aplikację forDrivers, to specjalnie jeździ bezpieczniej niż zwykle, by zostać odpowiednio docenionym.
Marcin Brysiak mówi, że pozyskanie partnerów do akcji nie było trudne. – Pierwszym z nich był Link4, który prowadzi sprzedaż w firmach flotowych sprzedaż polis „pay as you drive” połączonych z systemem monitoringu GPS – tłumaczy. Gdy pozostałe firmy dowiedziały się o idei stojącej za forDrivers, czyli poprawą bezpieczeństwa na jezdni bardzo chętnie dołączyły do akcji. – Efekt broni się statystykami, a każda z firm ma aspekty, by chwalić się byciem odpowiedzialnymi społecznie – mówi Brysiak.
Do partnerstwa na pewno zachęcają również możliwości reklamowe. – Na ekranie smartfona możemy wyświetlić komunikat, że nieopodal znajduje się na przykład warsztat partnerskiej firmy i zaoferować zniżkę zależnie od wyniku danego użytkownika. Podobnie może być z restauracjami czy stacjami benzynowymi – tłumaczy Marcin Brysiak. To jeden ze sposobów forDrivers na zarabianie. Drugim mają być abonamenty od firm flotowych, ale twórcy aplikacji liczą też na kampanie społeczne i współpracę z Krajową Radą Bezpieczeństwa Ruchu Drogowego.
Ciąg dalszy
Brysiak nie zamierza na tym poprzestawać. Niedawno w Narodowym Centrum Badań i Rozwoju złożył wniosek o dofinansowanie projektu stworzenia specjalnego modułu, który z jednej strony monitorować będzie drogę, a z drugiej ruch gałek ocznych kierowcy. – Alarm zadzwoni, jeśli pojawi się ryzyko zaśnięcia, a dzięki wbudowanej karcie SIM urządzenie będzie mogło zadzwonić pod przypisany wcześniej numer i poinformować innych o ewentualnych problemach – tłumaczy rozmówca. To rozwiązanie skierowane jest już raczej dla kierowców tirów czy autobusów.
W idealnym świecie kierowcy pilnowaliby bezpieczeństwa na drodze niekoniecznie dopiero po narodzinach dziecka lub licząc na wygraną w konkursie. Każdy krok jest dobry.