Zeszły rok obfitował w niespodzianki (głównie polityczne). A jaki będzie nowy? Na pewno pełen sprzeczności. Z jednej strony będziemy mieli najniższą stopę bezrobocia od lat oraz wysoki wzrost gospodarczy, Z drugiej giełda nie przestanie słabnąć, a inwestorzy będą patrzeć na Polskę coraz mniej przychylnym okiem. – W 2016 roku sytuacja fiskalna będzie jeszcze przyzwoita, ale przy tak dużych wydatkach i bez poważniejszych reform to właśnie kolejne lata mogą być prawdziwym wyzwaniem – twierdzi Piotr Kalisz, główny ekonomista Citi Handlowego.
Piotr Kalisz – od ponad 10 lat związany z Citi Handlowym, wcześniej pracował dla PKO BP. Absolwent Szkoły Głównej Handlowej, a także ICAN Institute. W 2013 roku wybrany przez telewizję Bloomberg jednym z najlepszych polskich analityków. Specjalizuje się również w rynku węgierskim.
Ministerstwo Finansów zapowiada, że w 2016 polskie PKB wzrośnie o 3,8 proc. Jednocześnie eksperci alarmują, że inwestorzy i rynki finansowe są coraz bardziej niechętne Polsce. Skąd bierze się ta sprzeczność?
To efekt dużych zmian w strukturze wzrostu gospodarczego, które prawdopodobnie nastąpią. Jak dotąd konsumpcja rozwijała w bardzo stabilnym tempie (około 3 proc. rocznie), o wiele dynamiczniej za to rosła liczba inwestycji (przeciętnie o około 7 proc.). Jeśli jednak rząd wprowadzi zapowiadane reformy, to wszystko się odwróci – konsumpcja zdecydowanie się zwiększy , a inwestycje mocno wyhamują.
To skąd ten prognozowany, wysoki wzrost gospodarczy?
Właśnie z konsumpcji. Program 500 zł na dziecko sprawi bowiem, że wiele rodzin będzie dysponować o wiele większymi pieniędzmi, które z dużym prawdopodobieństwem zostaną spożytkowane na rynku. I właśnie te wydatki mają zrekompensować spadek inwestycji.
Czyli właściwie nie ma się czego obawiać?
Nieprawda. Właśnie ta wspomniana wcześniej zmiana struktury wzrostu niesie ze sobą dużo wątpliwości. Jest ona bowiem dużo mniej stabilna, a także niewiele obiecuje na przyszłość.
Dlaczego?
Bo ogranicza inwestycje, które są głównym motorem zmian w polskiej gospodarce.
Przecież rząd ustami wicepremiera Morawieckiego zapowiedział wiele inwestycji, szczególnie infrastrukturalnych.
Przynajmniej na początku roku spodziewam się nieco innego obrotu spraw, a mianowicie zmniejszenia liczby inwestycji publicznych, Z dwóch powodów. Po pierwze zmniejszy się wykorzystanie funduszów unijnych, a po drugie zmiany w Ministerstwie Skarbu mogą doprowadzić do przejściowego wstrzymania lub opóźnienia rozpoczętych inwestycji. Nie ma co jednak załamywać rąk – według ekspertów sektor prywatny wciąż będzie inwestował w Polsce. Firmy przeznaczą na to nawet 7-10 proc. więcej środków niż w poprzednim roku.
Co więc jest największym zagrożeniem dla polskiej gospodarki w 2016 roku?
Niepewny stan finansów publicznych. Przy tak szybkich zmianach w budżecie i polityce fiskalnej państwa bardzo trudno jest bowiem oszacować rzeczywiste koszty wielu wydatków, czego skutki mogą być nieprzewidywalne.
To znaczy?
Może się okazać, że koszty wprowadzanych zmian – w tym choćby programu 500+ – są większe od przewidywanych i wymagają dodatkowych dochodów. Dotyczy to jednak bardziej 2017 roku niż najbliższych miesięcy.
Zostaję więc jeszcze jedna opcja – podniesienie podatku dochodowego.
Większy sens miałoby przemyślenie w sposób kompleksowy polskiego systemu podatkowego. Jednoczesne podnoszenie różnych stawek podatkowych po to, aby załatać pojawiające się niedobory nie jest dobrym pomysłem. Istnieje wówczas ryzyko, że skumulowany wpływ wielu zmian będzie miał nieprzewidziane konsekwencje, a skala rzeczywistego opodatkowania mogłaby osiągnąć niebezpiecznie wysoki poziom. W takiej sytuacji już lepiej skupić się na bardziej efektywnym pobieraniu obecnych danin. I z ostatnich zapowiedzi Ministerstwa Finansów wynika, że właśnie takie działania planuje.
Prognozy ekonomiczne na 2016 rok dla wybranych krajów Unii Europejskiej
1.Czechy: PKB: 2,2 proc.
Bezrobocie: 5 proc.
Inflacja: 1 proc.
Deficyt budżetowy: 1,3 proc. 2. Niemcy :
PKB: 1,9 proc.
Bezrobocie: 4,9proc.
Inflacja 1 proc.
Nadwyżka budżetowa: 0,5 proc. 3. Węgry:
PKB: 2,2 proc.
Bezrobocie: 6 proc.
Inflacja: 2,5 proc.
Deficyt budżetowy: 2,2 proc. 4. Irlandia:
PKB: 4,5 proc.
Bezrobocie: 8,7 proc.
Inflacja: 1,4 proc.
Deficyt budżetowy: 1,5 proc. 5. Grecja:
PKB: 2,9 proc.
Bezrobocie: 23,2 proc.
Inflacja: 0,8 proc.
Deficyt budżetowy: 2,2 proc.
Mam wrażenie, że „uszczelnianie systemu” to słowo-wytrych. Każdy rząd próbuje i każdemu wychodzi nie najlepiej. Da się to w ogóle zrobić?
Zawsze się da, szczególnie mając tak dużą lukę w VAT jak Polska. Ale oczywiście będzie to proces stopniowy. Nie da się bowiem wyeliminować wszystkich nadużyć podatkowych w ciągu roku, a nawet czterech lat. Nie sądzę więc, żeby ta luka została domknięta w najbliższym czasie.
Skąd właściwie tak duża – sięgająca nawet 53 miliardów złotych – luka w VAT? To wina źle skonstruowanego prawa czy niewydolnych instytucji?
Jest to bardziej skomplikowany problem. Inne kraje Europy Środkowo-Wschodniej także mają duże problemy z uszczelnieniem systemu podatkowego. To efekt niedawno przechodzonej transformacji gospodarczej, ale i immanentna cecha VAT-u. Nawet bowiem najlepiej rozwinięte kraje Unii Europejskiej, jak Niemcy czy Szwecja, mają problemy ze ściągalnością VAT-u. Pokazuje to, że całkowita redukcja luki jest niemożliwa.
A co z trwającą prawie dwa lata deflacją? Jak się z niej wyrwać?
W Polsce deflacja nie wynika z załamania popytu, a więc upraszczając nieco sprawę, można powiedzieć, że to „dobra deflacja”. W najbliższych miesiącach będzie podobnie, a o trendach inflacyjnych zadecydują ceny paliw. Nawet jeśli one będą bardzo powoli rosnąć, to inflacja powinna się pojawić. W pierwszej połowie 2016 roku będzie wciąż mało odczuwalna, znacząco przyspieszy dopiero w kolejnych sześciu miesiącach.
Czemu?
Program 500 zł na dziecko to podniesienie budżetu domowego wielu rodzin o 10-20 proc., co pozwoli na zwiększenie wydatków konsumentów i presji na poziom cen.
To może powinniśmy zacząć postrzegać program 500 zł na dziecko jako element polityki gospodarczej, a nie demograficznej?
Rzeczywiście tak powinniśmy robić, ponieważ ten program będzie miał przede wszystkim wpływ na wydatki konsumentów, a zdecydowanie mniejszy na demografię. Co prawda autorzy programu 500 zł na dziecko traktują go jako narzędzie do pobudzenia przyrostu naturalnego, jednak pamiętajmy, że na zwiększenie dzietności składają się nie tylko bodźce finansowe, lecz także głębsze zmiany w przepisach pracy czy szeroki dostęp do żłobków i przedszkoli, dlatego cały program niewiele zmieni, jeśli chodzi o polską ścieżkę demograficzną w najbliższych 20 latach.
Program 500 zł na dziecko, darmowe leki dla seniorów, możliwe obniżenie wieku emerytalnego to wszystko będzie kosztować bardzo dużo pieniędzy. A z naszej rozmowy wynika, że rząd – poza zwiększaniem deficytu budżetowego – nie ma za bardzo pomysłu, jak sfinansować te wydatki. Czy więc grozi nam ponowne objęcie unijną procedurą nadmiernego deficytu?
W 2016 roku deficyt będzie oscylował w okolicach 3 proc. PKB. Według naszych wyliczeń będzie to 3,1 proc. Prognoza Ministerstwa Finansów jest nieco bardziej optymistyczna i zakłada, że wyniesie on 2,8 proc. Biorąc pod uwagę te szacunki „dziura budżetowa” nie powinna być tak duża, żeby Komisja Europejska nałożyła na nas automatycznie procedurę nadmiernego deficytu. Oczywiście taka groźba zawsze istnieje, ale nie wiążą się z nią dotkliwe sankcje. Przykład Węgier pokazuje również, że nawet jeżeli Komisja zdecyduje się rozpocząć wobec Polski procedurę nadmiernego deficytu, to będziemy mieli wiele czasu na ograniczenie deficytu i zaprezentowanie prognoz pokazujących poprawę wskaźników fiskalnych.
Więc na koniec krótko – jaki to będzie rok dla polskiej gospodarki?
Bezrobocie spadnie, podczas gdy PKB będzie rosło w przyzwoitym tempie. W tym czasie rząd będzie poszukiwać sposobu na sfinansowanie wydatków w kolejnych latach. Bo w 2016 roku sytuacja fiskalna będzie jeszcze przyzwoita, ale przy tak dużych wydatkach i bez poważniejszych reform to właśnie kolejne lata mogą być prawdziwym wyzwaniem.