Gdy 17-letni Mateusz Mach tworzył własny komunikator, nie spodziewał się, że jego losy potoczą się w takim właśnie kierunku. – Pomysł na aplikację wyszedł z obserwacji. Ludzie coraz częściej komunikują się emotikonami, obrazami, gifami. Postanowiłem stworzyć własne narzędzie, które będzie na tym właśnie bazować – mówi 18-letni obecnie Mach. Jego aplikacja wyewoluowała w narzędzie do komunikacji osób głuchoniemych. Mach i jego zespół otrzymali 400 tysięcy złotych od funduszu venture capital na rozwinięcie swojego pomysłu, a w promocji aplikacji pomagać ma nawet ONZ.
Five App budował z myślą o hip-hopowcach. Twierdzi, że jest wielkim fanem właśnie tej kultury. Sam ze znajomymi ma nawet mały rapowy skład. – W hip-hopie bardzo popularne jest posługiwanie się gestami – tłumaczy mi Mateusz. Skorzystał z tego w swoim narzędziu. Five App polegało na wysyłaniu graficznych gestów. W aplikacji od początku było osiem najpopularniejszych, w tym np. podniesiony w górę kciuk, żółwik czy „victoria”.
Nie chodziło mu o konkurowanie z innymi komunikatorami, ale raczej o rozszerzenie naszych możliwości komunikacji. Jeden gest może czasem lepiej i o wiele szybciej przekazać wiele rzeczy.
Niespodziewana zmiana kierunku
Aplikacja zadebiutowała pod koniec maja 2015 roku, ale pojawiły się z dotarciem do potencjalnych użytkowników. – Próbowaliśmy dostać się do świadomości młodych osób na różne sposoby, np. wykorzystując media społecznościowe, ale nie wypaliło – mówi młody twórca.
O Five App rozpisywały się jednak media, i to zarówno krajowe, jak i zagraniczne. Artykuł o polskim pomyśle opisywał między innymi Business Insider. Okazuje się, że jedna z funkcji aplikacji przykuwała uwagę nie tylko dziennikarzy. – Każdy mógł tworzyć własne gesty i udostępniać je znajomym – mówi Mateusz.
Z tego powodu, już kilka dni po premierze aplikacji, do Mateusza Macha odezwała się użytkowniczka z USA. Podkreśliła, że Five App to idealne narzędzie do komunikacji dla osób głuchoniemych. Trzeba tylko przenieść słownik jednego z języków migowych do aplikacji. – Zrozumieliśmy, że to kierunek, w którym powinniśmy pójść – słyszę od Mateusza.
Pieniądze same przyszły
Do twórców Five App sami zaczęli zgłaszać się inwestorzy. – Dostaliśmy zaproszenia na rozmowę od 5 czy 6 funduszy venture capital – mówi Mateusz Mach. – Gdyby nie artykuły w mediach, nie miałbym szans jako 18-latek przychodzący na spotkania w czapce z daszkiem – słyszę od młodego twórcy. Mach i jego zespół wybrali najlepszy, ich zdaniem, z zainteresowanych z Polski funduszy. – Po dwóch miesiącach negocjacji przestali się jednak do nas odzywać – mówi w rozmowie.
Dlatego umowę podpisali dopiero teraz, z innym z funduszy, które zgłosiły się po premierze Five App, czyli z European Venture Investment Group. Na rozwój aplikacji Mateusz Mach i jego zespół otrzymali 400 tysięcy złotych przy wycenie sięgającej ponad milion złotych. – Przekazywanie pieniędzy to gest zaufania, a inwestorzy nie potrafią zaufać tak młodym osobom – mówi Mateusz. Jak ich do tego przekonał? – Dostarczyliśmy wszystkie dokumenty, o jakie prosili, m.in. biznesplan czy pitch deck. Wszystko zrobione z zaangażowaniem. Sprawdziliśmy się i po przeanalizowaniu sytuacji zrozumieli, że warto nam zaufać – tłumaczy Mach.
Misja społeczna
– Osoby głuche w większości nie potrafią chociażby pisać SMS-ów, bo nie potrafią połączyć słowa z jego brzmieniem czy tego jak zapisywane jest literami – mówi Mateusz Mach. – Są wykluczeni ze społeczeństwa. Mają utrudnione prozaiczne czynności jak chociażby założenie konta w banku – tłumaczy Mach. Najważniejszym zadaniem przed zespołem Five App jest teraz stworzenie odpowiedniego interfejsu dla osób głuchych. W pracy pomagają specjalistyczni tłumacze, czy nawet eksperci Migam.org.
Aktualnie Five App pozwala na przesyłanie znaków, ale nowa wersja narzędzia skupiać będzie się na animacjach. – Będą to słowa, frazy czy całe wypowiedzi, zaczynając od najprostszego „cześć” czy „dziękuję” – słyszę. W promocji aplikacji Five App pomagać ma nawet Organizacja Narodów Zjednoczonych.
Inwestycja od funduszu venture capital oznacza, że twórcy aplikacji muszą w przyszłości na niej zarabiać. – Planujemy współpracę z różnymi firmami, które będą mogły wdrożyć nasze rozwiązanie do komunikacji z klientami. Niewykluczone, że niektóre, bardziej specjalistyczne paczki gestów będą płatne – mówi Mateusz Mach.