Kiedy spotykamy kogoś, kto sukcesy w sporcie przełożył na biznes, łatwo popaść w banał. Wszyscy już czytaliśmy setki historii o tym, że trzeba być wytrwałym, nie poddawać się i dążyć do celu, o wewnętrznej dyscyplinie i tak dalej…
Siedlce
Zamiast tego jest Paweł, młody chłopak z Siedlec, kickbokser, który walczył w MMA, startował w hiphopowych bitwach na improwizacje, a teraz daje pracę 60 lekarzom. Jego mottem jest cytat z Mike’a Tysona: „wszyscy mają plan, dopóki nie dostaną w mordę”.
Paweł Sieczkiewicz nie wygląda na byłego dwukrotnego Mistrza Polski w kickboxingu. Ani na współwłaściciela firmy będącej liderem polskiej telemedycyny . Ot, młody chłopak, jakich wielu. Skromny startupowiec z Siedlec. W ekosystemie polskich startupów takich chłopaków można spotkać setki. Ale to właśnie w firmę Sieczkiewicza zainwestował Mariusz Gralewski, twórca goldenline.pl i znanylekarz.pl (docplanner.com). A jeśli do gry wchodzą tak poważni gracze, to znaczy, że coś musi być na rzeczy. Ale od początku…
Łódź
Paweł zaczął programować w PHP jeszcze przed rozpoczęciem nauki w gimnazjum. Pierwsze zlecenia robił jako nastolatek dla klientów z Włoch. Zdobył ich przez internet. Wybór Politechniki Warszawskiej był naturalną drogą zdolnego chłopaka. Historia dalej mogłaby przebiegać standardowo. Zaczął studia, podjął pracę jako menedżer projektu przy produkcji aplikacji mobilnych, chodził na Aulę (spotkania branży internetowej), jeździł na Startup Weekendy, poznawał ludzi. Odwiedził ekosystemy startupowe w Los Angeles, Nowym Jorku, Tel Avivie czy Berlinie, ale przełom przyszedł przypadkiem w podczas Startup Weekendu w Łodzi.
– Wtedy poznałem Piotrka Słomiana. Przyjechaliśmy z Warszawy, na Startup Weekend do Łodzi, tam się poznaliśmy i okazało się, że obaj nie mieliśmy jeszcze gdzie spać. Wynajęliśmy wspólnie jakiś pokój i chociaż pracowaliśmy wtedy w różnych zespołach, to bardzo szybko złapaliśmy nić porozumienia – Paweł opowiada INN Poland o tym jak powstało Telemedi.co. – Od słowa do słowa i po kilku miesiącach zostaliśmy wspólnikami – dodaje.
Internet Telemedi.co, to tak naprawdę przychodnia lekarska. Tyle, że wirtualna. Nie ma gabinetów, są za to prawdziwi lekarze, którzy przyjmują pacjenta on-line. Przez telefon lub komputer, są gotowi udzielić porady video lub na czacie.
– Dla około 70 procent konsultacji z lekarzem ogólnym wystarcza taka forma kontaktu – mówi Sieczkiewicz. – To odpowiada danym, do których się odnosiliśmy. Podobne współczynniki uzyskują firmy w Stanach Zjednoczonych. Tam jest już 13 tego typu firm, z których każda ma ponad 5 milionów dolarów finansowania, a co roku świadczą kilka milionów konsultacji. W Europie jako główną konkurencję mamy dwie firmy z Wielkiej Brytanii i jedną z Finlandii – wylicza.
Mieli pomysł, szukali kapitału i wsparcia biznesowego. Aplikację złożyli do trzech akceleratorów, zaproszenia dostali do Budapesztu i Pragi. Dlaczego nie w Polsce? Kiedy zakładali swój startup, nie było naboru do istniejących akceleratorów, a za granicą były lepsze warunki do rozwoju biznesu, który od początku miał być na skalę ponadkrajową.
Praga
– W stolicy Węgier prezentacje były we czwartek i piątek, w Czechach – w piątek i sobotę. Pojechaliśmy razem do Budapesztu, Po pierwszym dniu pojechałem do Pragi – opowiada Paweł Sieczkiewicz. – Potem Piotrek do mnie dołączył – wyjaśnia.
- Akcelerator w Pradze, był własnością hiszpańskiej firmy telekomunikacyjnej - Telefonica i jej oddziału w Czechach. Modele biznesowe firm telekomunikacyjnych ulegają zmianie, przez to, że zmniejszają się przychody z połączeń telefonicznych, smsy zastępowane są darmowymi aplikacjami, unia europejska ścina roaming i tanieje koszt internetu mobilnego - Telefonica szuka więc możliwości zarobienia na oferowaniu innych usług swoim abonentom - takich jak konsultacje online z lekarzami” - dodaje Sieczkiewicz.
Czescy inwestorzy wybrali osiem spośród prawie 150 zgłoszonych było pomysłów. Panowie dostali się do programu, ale też na rok musieli przenieść się do Pragi. Wrócili wiosną 2015 roku. Po czeskim rynku, przyszedł czas na polski.
Egipt, Ameryka Łacińska
Z telemedycyny bardzo chętnie korzysta kilka typów klientów. Po pierwsze, to osoby, które swoją chorobę uważają za wstydliwą. Po drugie, są to młode matki, które nie mają czasu, bądź możliwości aby wyjść z domu. Trzecią grupę Paweł Sieczkiewicz nazywa „second opinion” – osoby, które już postawioną diagnozę, chcą skonsultować z innym lekarzem. Ale dużą częścią są też Polacy za granicą – zarówno emigranci, jak i osoby, które zachorowały na przykład podczas wycieczki do Egiptu i nie mają zaufania do tamtejszej służby zdrowia.
– W tym biznesie liczy się skala – mówi Sieczkiewicz. – Zyski są dzięki optymalizacji, duża liczba lekarzy i wielu pacjentów pozwala na zmniejszenie kosztów całego systemu. Jeśli chory jest w Krakowie, może skorzystać z porady specjalisty np. z Warszawy. Pierwszy nie czeka, drugi nie ma wolnego okienka – tłumaczy.
Paweł wie, że aby przetrwać – firma musi urosnąć. Telemedi.co za sprawą jednego ze swoich inwestorów – Telefonici – przygotowuje ekspansję na Amerykę Łacińską. Współpraca z Mariuszem Gralewskim z docplanner.com / znanylekarz.pl ma pozwoli zaistnieć Telemedi.co m.in. w Turcji, we Włoszech i na innych rynkach europejskich.
Bielsko-Biała
Podczas gali MMA w Bielsku-Białej naprzeciw siebie stają 38-letni Gerard Linder i 21-letni Paweł Sieczkiewicz.
– Gerard sporty walki ćwiczył dłużej niż ja żyłem – opowiada Sieczkiewicz. – On był mistrzem świata...
W pierwszej minucie Linder robi Pawłowi pełen dosiad. W tym sporcie, to jak rzut karny w piłce nożnej. Zazwyczaj kończy się egzekucją. Zawodnik będący na górze może bombardować przeciwnika pięściami. Ale Sieczkiewiczowi udaje się wywinąć z beznadziejnej zdawałoby się sytuacji.
Kiedy dobiega końca pierwsza runda – Linder zapina głowę Sieczkiewicza w duszeniu, a do tego zakłada dźwignię na prawą rękę.
W drugiej rundzie potężne uderzenie doświadczonego zawodnika dochodzi do głowy Polaka. Sieczkiewicz się chwieje i każdy, kto zna ten sport, wie, że po takim ciosie trudno będzie dotrwado końca. Wytrzymuje w ringu pełne 15 minut walki, wyprowadza kilka groźnych ataków. Po jednym z kopnięć, Linder jest przez kilka minut opatrywany przez lekarzy.
Warszawa
Paweł stara się jak najwięcej czerpać od praktyków. Wychodzi z założenia, że o biznesie nie ma co za dużo czytać, tylko trzeba go robić. Wedle wskazówek, tych, którym się udało.
– Uczę się od mądrzejszych od siebie. Rozmowy z weteranami polskiego internetu sprawiają, że przez trzy dni mam mętlik w głowie – mówi Paweł Sieczkiewicz. – Oni mnie zjadaja, przeżuwają i wypluwają. Noszę to w sobie, zastanawiam się. I wychodzę z tego mądrzejszy.
Czego Paweł Sieczkiewicz nauczył się przez sport?
- Intuicji warto zaufać jeśli masz doświadczenie z innych walk
- Słuchaj odpowiednich osób. Ci co najgłośniej krzyczą, wcale nie muszą się znać
- Jak chcesz wygrać na punkty, sprawdź najpierw kto je liczy
A czego dzięki rapowaniu?
- Bitwy fristajlowe uczą bardzo szybkiego kojarzenia, trzeba umieć zareagować natychmiastową ripostą
Paweł żongluje liczbami, porównuje dane z różnych rynków. Naprzeciwko mnie nie siedzi już programista. Siedzi biznesmen. Spodnie do tajskiego boksu zmienił na garnitur. Pojedynki na ringu, na walkę na rynku.