Firmowa skrzynka. Mail goni mail. Do masowej korespondencji wdarł się offtopic i teraz co minutę dostajesz powiadomienie o nowej wiadomości, a czekasz na ważny akcept. Co czujesz? A) Frustrację. B) Gniew. C) Zrezygnowanie. D) Panie, idź pan. – Po którymś mailu szef się wkurzył i teraz wszyscy muszą mieć w pracy włączonego ciągle Slacka, ale to dobra zmiana – mówi mi Michał ze studia tworzącego w Polsce gry. Ale czym właściwie jest ten Slack? I w czym ma być lepszy?
Z czym to się je?
Slack opisywany jest jako narzędzie XXI wieku do komunikacji zespołowej. Pozwala dzielić rozmowy na kanały. Każdy z nich może dotyczyć konkretnego projektu, tematu, zespołu czy czegokolwiek tylko zapragniesz. Bardzo często oprócz konkretnych kanałów związanych z pracą (jak np. #socialmedia, #grafika czy #marketing) powstaje przynajmniej jeden kanał #offtopic. Wiadomości z czasem są archiwizowane.
W Slacku łatwo dzielić się plikami i udostępniać je dalej innym. Można również w prosty sposób dołączyć do komunikatora inne, popularne narzędzia, jak np. Dropbox, Twitter czy Google Drive. Firma chwali się, że klienci otrzymują blisko 50 proc. mniej maili dotyczących spraw służbowych. Slack dostępny jest na większości platform: Windowsie, OS X, Androidzie i iOS. Płatne wersje zaczynają się od 6 dolarów za miesiąc i oferują większe archiwum wiadomości, dostęp dla gości czy lepszą obsługę klienta.
Codziennie ze Slacka korzysta 2,3 miliona użytkowników. 570 tysięcy z nich to płatni subskrybenci. W kwietniu zeszłego roku firma wyceniona została na 2,8 miliarda dolarów, ale obecnie szuka nowych inwestycji na rozwój. W zdobyciu inwestycji i nowych klientów pomóc mogą najnowsze zmiany w aplikacji.
Agresywny rozwój
Slack wprowadził właśnie możliwość rozmów głosowych. Slack Call z czasem powiększony zostanie o możliwość przesyłania obrazu. Nawiązanie połączenia głosowego ma być dziecinnie proste i jeszcze bardziej zwiększać ma produktywność. Eksperci z dziedziny technologii twierdzą, że nowa funkcja może zagrozić nawet takim gigantom jak Skype czy Google Hangouts. – Z komunikatora tekstowego Slack przekształca się w wielofunkcyjne narzędzie do komunikacji. Może w ten sposób przekonać więcej firm do wykupienia abonamentu. Tym bardziej, że cześć firm i tak korzysta już z płatnych komunikatorów głosowych – pisał o zmianach w Slacku serwis TechCrunch.
W dobrym odbieraniu marki pomaga na pewno sposób w jaki komunikuje się ona ze swoimi użytkownikami, czy to w oficjalnych komunikatach, czy też wpisach w mediach społecznościowych. Mail i inne komunikatory są nudnymi managerami. Slack jest tym fajnym kolegą z pracy.
Pojawia się jednak coraz więcej głosów krytycznych. Jak na przykład w niedawnym wpisie na platformie Medium „Slack, zrywam z tobą” autorstwa Samuela Hulicka, specjalisty od UX. – Myślałem, że oferujesz mi odpoczynek od zalewu wiadomościami, alarmami i powiadomieniami, które codziennie otrzymuję. „Ja + Slack = Mniej rozproszeń i więcej produktywności,” myślałem wtedy. Muszę jednak przyznać, że jest odwrotnie. BARDZO odwrotnie – pisał Hulick.
Ułatwienia w komunikacji mają powodować... ciągłe komunikowanie się, a także trudności w określeniu, która wiadomość może być ważna, a która nie bez wczytywania się w nią. Koncentracja dzielona jest na dziesiątki kanałów i setki wiadomości. Bez wprowadzenia dyscypliny może zakończyć się to problemem.
Skąd się to wzięło?
Slack to dzieło Stewarta Butterfielda, który wcześniej zasłynął stworzeniem... Flickra. Sam Flickr zbudowany został dość przypadkowo, bo był wyłącznie jednym z elementów wieloosobowej gry online „Neverending”, za którą stała firma Butterfielda – Ludicorp. Gra koncentrowała się głównie na społecznych interakcjach, zamiast na typowych dla tego gatunku walkach. Ostatnim etapem prac nad grą było stworzenie platformy do konkursów na obrazy. Trafili w idealny moment, w którym rozpowszechniały się zarówno zdjęcia z telefonów, jak i blogi. Firma porzuciła całkowicie grę i poświęciła się rozwojowi Flickra. W 2005 roku platformę kupiło Yahoo.
Butterfield odszedł z Flickra i Yahoo w 2008 roku i rozpoczął prace nad nową grą „Glitch” w nowo założonej firmie Tiny Speck. Przez lata uzbierał nawet blisko 16 milionów dolarów od funduszy inwestycyjnych na jej rozwój. Wersja beta gry nie spotkała się z entuzjastycznym przyjęciem. W 2012 roku ogłoszono zamknięcie projektu „Glitch”, ale Tiny Speck wciąż działał.
W 2013 roku firma zorientowała się, że siedzi na żyle złota. Tą żyłą okazało się narzędzie do komunikacji stworzone wewnątrz firmy. Ułatwiało kontakt między kanadyjskim a amerykańskim biurem Tiny Speck. Tak narodził się Slack – ponownie jako efekt uboczny nieudanej gry.
U nas na początku wszyscy korzystali z Google Hangouts, bo i tak każdy miał bez przerwy odpalonego firmowego maila. Z czasem to narzędzie zaczęło nawalać. Było też strasznie nieintuicyjne w obsłudze. W każdym biurze znajdzie się parę osób z paranoją co do udostępniania swoich danych w internecie, więc Facebook odpadał. Slack okazał się najlepszym rozwiązaniem, bo jest bardzo łatwy w obsłudze i dostępny wszędzie – nie trzeba instalować aplikacji, można korzystać bezpośrednio z przeglądarki korzystać. No i najważniejsza rzecz. Zaraz po tym jak powstały konkretne kanały dla konkretnych projektów: silnik, graficy, design, to okazało się że Slack jest też wygodny do dogadywania się np. na wspólną przerwę na kanale #palacze albo na #piwo po pracy.
Samuel Hulick
Z tobą w moim życiu, otrzymałem nieporównywalnie więcej wiadomości niż do tej pory. Świetnie mieć z tobą takie połączenie, ale brutalnie odbija się to na mojej produktywności. Czytaj więcej