Niechęć przerodziła się w nienawiść, a ta - w agresję. Ataki "nieznanych sprawców" na kierowców pracujących w oparciu o aplikację Uber najprawdopodobniej przyniosą straty wszystkim zainteresowanym. Skończy się tak samo, jak w przypadku luddystów: można zniszczyć maszynę tkacką, ale nie da się powstrzymać technologicznego postepu.
Noc śmierdzących cieczy
„NOC SZOKÓW!” – tak zaczyna się krzykliwy post na profilu Taryfa24 na Facebooku. – „Dzisiejszej nocy w Warszawie, niektórzy kierowcy Ubera przeżyli ciężkie chwile. Pod kilkoma popularnymi klubami ,,nieznani sprawcy" sprawili lewusom przykrą niespodziankę” – donosi, wśród emotikonów z uśmieszkami autor.
„Wysadzający klientów uberowcy ,,witani" byli ciemną, śmierdzącą cieczą, coś jakby na bazie oleju i odchodów. Gdzie? Wszędzie! Po szybach, po karoserii, wszędzie... Smród nie do wytrzymania! Ale tak się może zdarzyć, gdy się udaje taksówkę... Dobrze, że nie ucierpiał żaden z klientów uberpatologii, chociaż w przyszłości wszystko może się zdarzyć...” – relacjonuje autor.
– „Miejmy nadzieję, że nauczka poskutkuje, zresztą ,,nieznani sprawcy" zapowiedzieli, że jutro będzie poprawka. A my ? My przechodziliśmy, przypadkiem, z tragarzami” – zapewnia, czyniąc luźną aluzję do zdjęcia ilustrującego posta, z upapranym ciemną cieczą samochodem.
Ta firma nie cofnie się przed niczym
Innymi słowy, fala protestów przeciwko niekonwencjonalnie działającym rywalom dotarła do Polski. Do tego musiało, wcześniej czy później, dojść.
W 2014 roku paryscy taksówkarze atakowali auta Ubera w okolicach lotniska Charlesa de Gaulle’a, kilka miesięcy później korporacje zablokowały duże drogi w paru dużych europejskich metropoliach. W połowie ubiegłego roku w niespodziewanych korkach znowu stanął cały Paryż (m.in. dramatyczne posty wysyłała wówczas uwięziona w zaatakowanej taksówce Courtney Love). W ciągu kilku tygodni podobne manifestacje niechęci zorganizowano jeszcze w kilku innych miejscach na świecie.
Czy takie happeningi przynoszą jakikolwiek realny efekt - to wątpliwe. W połowie ubiegłego roku Uber poinformował co prawda o 470 milionach dolarów strat operacyjnych, ale co było ich powodem - tego już firma nie ujawniła. Raczej nie protesty. Znacznie prawdopodobniejsze jest wytłumaczenie, że w grę wchodziła agresywna ekspansja. - Spędziłem cały dzień, przekopując się przez dokumenty tej firmy - mówił komentator Bloomberga. - I uświadomiłem sobie, jak niewiele wiemy o tej firmie: ilu kierowców dla niej pracuje, ilu mieli klientów. Jedno jest pewne, to agresywna firma, która nie cofnie się przed niczym, by tylko zdobyć nowy rynek - kwitował.
Niszczącym maszyny tkackie luddystom nie udało się powstrzymać rozwoju maszynowego przemysłu odzieżowego. W połowie ubiegłego roku Uber działał w przeszło trzystu miastach w 58 krajach, a z końcem roku wartość firmy szacowano na 62,5 miliarda dolarów. Krótko mówiąc, rynek nie wierzy, że blokady dróg czy śmierdzące płyny na szybach powstrzymają Uber-rewolucję.
Stracą wszyscy?
Oczywiście, protestujący mogą podciąć Uberowi skrzydła, może nawet go zniszczyć. Władze Francji co i rusz wprowadzają nowe przepisy ograniczające możliwości działania firmy. Ale to nie powstrzyma naśladowców firmy, eksperymentujących z rozmaitymi modelami funkcjonowania na rynku. Błyskawicznie zapełnią oni potencjalną rynkową lukę.
Na pewno nie wygrają na tym tradycyjne korporacje taksówkarskie. Olbrzymia większość komentujących ostatnie nocne zajścia osób deklaruje solidarność z „wolnymi strzelcami”. „Nigdy nie skorzystam z taryfy od teraz. Zakładam konto na uberze a was (…) taksiarze powinno się (…), kazać wam (…) te substancje którymi ich oblaliście. Przyjmijcie do wiadomości, że macie gorsze usługi, (…) z rynku” – czytamy w jednym z komentarzy na Taryfa24.
„Taksówkarze jak widać to zwierzęta” – dorzucał inny. – „Ale niedługo wasz kres nadejdzie. Przecież każdy może przewozić ludzi, a nie tworzyć sobie pseudolicencje” – kwitował.
Klienci też stracą. "Dobrze, że nie ucierpiał żaden z klientów uberpatologii, chociaż w przyszłości wszystko może się zdarzyć" - niezbyt subtelnie zagroził autor postu na Taryfa24. Alternatywa jest więc iście diabelska: albo oberwać śmierdzącą cieczą, albo płacić więcej.
Taksówkarze wystrzelili, w stopę oberwą jednak wszyscy.