Są takie momenty w życiu kobiety, kiedy trzeba całkowicie przebudować swoją garderobę. Na przykład gdy mąż zostaje prezydentem. Wejście w rolę Pierwszej Damy pociąga za sobą głębokie zmiany w garderobie. Dlatego Agata Kornhauser-Duda, krótko po nominacji męża na prezydenta, przyjechała do Ozorkowa. W firmie Modesta kupiła od razu 22 kreacje odpowiednie dla funkcji, którą przyszło jej pełnić. Do tej pory kupiła w Modeście już 48 różnych zestawów.
Żeby wiedzieć, gdzie leży Ozorków, trzeba być pasjonatem geografii. Najbliższy zjazd z autostrady A2 nazywa się Emilia. Miasteczko ma 20 tysięcy mieszkańców, z których prawie 1,3 tys. to bezrobotni. W całym województwie łódzkim o pracę jest trudno, a jednak to tu rozgrywa się jedna z najbardziej inspirujących historii o wykorzystanej szansie, konsekwencji i dobrym zarządzaniu. Kreacje z ozorkowskiej Modesty, za sprawą prezydentowej, stają w jednym rzędzie z projektami największych domów mody.
Niedaleko wylotu na Łęczycę pani Modesta Rzepecka-Kozłowska od 27 lat prowadzi firmę odzieżową. Żadna tam spółka akcyjna, nawet nie z ograniczoną odpowiedzialnością. Po prostu działalność gospodarcza – Przedsiębiorstwo Konfekcyjne „Modesta” Modesta Rzepecka-Kozłowska. W szczytowym okresie w firmie pracowało 120 osób. W tej chwili załoga liczy połowę tego.
– Przez 18 lat pracowałam w Biurze Projektów Przemysłu Lekkiego, a kiedy pomału zaczęto wstrzymywać nowe inwestycje w Polsce i likwidować biura projektów, skorzystałam z sześciomiesięcznej odprawy i postanowiłam odnaleźć się w innym zawodzie – opowiada INN:Poland pani Modesta Rzepecka-Kozłowska, szefowa firmy. Przez chwilę próbowała swych sił w gastronomii, aż wreszcie znalazła swoje miejsce. – Dowiedziałam się, że w Ozorkowie działa bardzo dobra firma odzieżowa Latona szyjąca tzw. przeroby – przeszycia dla najlepszych światowych marek. Były tam wyspecjalizowane kadry, należało tylko po nie sięgnąć – dodaje.
Bardzo wczesny kapitalizm
Był sierpień 1989 roku. Dwa miesiące po Okrągłym Stole. W Polsce wybuchła przedsiębiorczość. Obowiązywała ustawa Wilczka, więc kto żyw brał się za biznes. Nie było jeszcze funkcji prezydenta kraju, a władzę jako pierwszy sekretarz sprawował Mieczysław Rakowski.
– Doświadczenia zawodowego w branży tekstylnej nie miałam. Ja nigdy nie szyłam na maszynie i oprócz tego, że lubiłam dobre gatunkowo ciuchy, nie miałam o ich produkcji pojęcia – przyznaje szczerze nasza rozmówczyni. Nie przeszkodziło jej to jednak w podjęciu ryzyka. – Byłam zawsze dobrym organizatorem i dlatego koleżanka zaproponowała mi współpracę w przeorganizowaniu jej szwalni. Polegało to na zatrudnieniu pracowników w zorganizowanym, legalnym zakładzie w miejsce szwaczek szyjących po domach – opowiada o swoich początkach w branży.
Początki firmy nie były łatwe. Trudno było przekonać ludzi do pracy u prywaciarza. Ale na początek pani Modesta zatrudniła 20 osób. Były to nie tylko szwaczki, lecz także technolog, konstruktorki i brygadzistka. – W tych czasach w prywatnych firmach nikt przede mną, ale i długo po mnie takich fachowców nie zatrudniał – dodaje z dumą. – Wystarczyło kupić fajny zagraniczny ciuch, popruć go i skopiować formę. Jeśli był kolorowy, zapinał się na napy, a nie na guziki i miał jakiś zameczek błyskawiczny w kieszonce, to już sprzedawał się jak świeże bułeczki. U nas było inaczej, nigdy nie produkowaliśmy tandety – opowiada o modelu biznesu tekstylnego z początku lat 90. W tamtym czasie wciąż jednak jeszcze były kłopoty z zaopatrzeniem.
– Najtrudniej dobre tkaniny i dzianiny było wtedy kupić w Polsce. Mimo, że je sami produkowaliśmy. Łódzki Teofilów sprzedawał wprawdzie rzemieślnikom tkaniny, których cena ustalona była w złotówkach i częściowo w dolarach. Same pieniądze nie były wtedy problemem, ale aby kupić, trzeba było jeszcze mieć tam znajomości – opowiada o tamtych realiach Modesta Rzepecka-Kozłowska. – Bistona miała przepiękne dzianiny, niestety też z wsadem dolarowym, ale tu było najtrudniej kupić. Więc tkaniny początkowo kupowałam w Peweksie – tłumaczy.
Włosi (i Niemiec) w Ozorkowie
Po pierwszym pokazie w łódzkim Grand Hotelu w 1991 roku firma znalazła się na pierwszych stronach gazet. Kolekcja przygotowana była przez zaprzyjaźnionych studentów Państwowej Wyższej Szkoły Sztuk Plastycznych w Łodzi (dziś Akademia Sztuk Pięknych). O skali sukcesu najlepiej świadczy to, że po pokazie w Ozorkowie pod firmą koczowali kupcy.
– To był najlepszy czas dla rozwoju polskiej gospodarki. Wszyscy mieli pieniądze, bo nikt nie podpierał się komisami, odroczonymi terminami płatności. Wszyscy wszystkim płacili za towar gotówką i dlatego wszyscy ją mieli – wspomina pani Modesta.
Kolejny przełom to rok 1994. Do Polski przyjechali wtedy Włosi, którzy pracowali dla Deni Cler . Był to projektant, konstruktor i technolog. Pracowali dla włoskiej Deni Cler jako podwykonawcy i kiedy firma we Włoszech zbankrutowała, to zamiast wynagrodzenia dostali w rozliczeniu sam brand Deni Cler. Przyjechali do Polski go spieniężyć.
– Marki nie kupiłam, chociaż mnie namawiano. Zatrudniłam ich natomiast u siebie w firmie, aby nauczyli nas włoskiej sztuki projektowania, konstrukcji i technologii – tak właścicielka opowiada o włoskim epizodzie w Modeście. – Pracowali w trzyosobowym zespole przez trzy miesiące. Mieszkali w Ozorkowie w wynajętym przeze mnie domu i codziennie uczyli nas różnych ciekawych technik. Przygotowywaliśmy się wtedy do uczestnictwa w Międzynarodowych Targach Odzieży w Poznaniu. Oni zrobili nam część kolekcji – ta decyzja była strzałem w dziesiątkę. Stoisko Modesty było oblegane przez tłumy zwiedzających. Klienci prosto z Poznania jechali do Ozorkowa i wykupywali na pniu wszystko, co było gotowe do sprzedaży. Jeszcze w czasie Targów.
Rynek się zmieniał. Pani Modesta wspomina to tak: – Skończył się okres spódniczek, bluzeczek, sukienek i trzeba było zacząć produkować żakiety i płaszcze na podszewce. Mimo naszych fachowców nie umieliśmy poradzić sobie z klapami. Nauczył nas tej produkcji niemiecki technolog, który na co dzień pracował w poznańskiej firmie garniturowej. Niemieckie firmy, takie jak Hansel czy Freudenberg kilka razy w roku przeprowadzały szkolenia dla pracowników – dodaje.
Niszowa marka premium
Przez kilkanaście kolejnych lat firma jest wierna swojej filozofii. Za projektowanie odpowiada osobiście szefowa. Sama o tym opowiada w ten sposób: – Przy przygotowywaniu kolekcji kieruję się potrzebami i sytuacją ekonomiczną na rynku odzieży. Na opracowanie modeli i wybór tkanin poświęcam bardzo dużo czasu. Niestety, ale tak ostrożnie do tematu może podejść tylko właściciel. Projektant z reguły chce zrealizować własną wizję kolekcji i głównie kieruje się trendami. Powstałe modele przed uruchomieniem produkcji sprawdzam w naszym salonie firmowym. Drugim źródłem informacji jest dla mnie sklep internetowy. Klientki, które od lat ubierają się w Modeście od razu reagują na pokazywane wzory i jest to dla mnie najbardziej wiarygodny marketing - pani Modesta jest bardzo pragmatyczna. Choć jest osobą starej daty, nie potrafi posługiwać się korpożargonem, to wie doskonale co zrobić, żeby firma dobrze działała.
– Dotychczas sprzedawaliśmy przez kilkanaście lat z dużym powodzeniem swoja produkcję na rynku rosyjskim. Dziś nie mamy wpływu na to, że coraz mniej eksportujemy – wzdycha pani Modesta.
Na rynku polskim Modesta stała się od kilku lat firmą niszową, ale nie dlatego, że chciała być tak postrzegana. Postawiła na wysoką jakość wyrobów i staranne wykonanie. Ale posiadanie marki premium, to w naszym kraju za mało, aby finansowo bezpiecznie prowadzić firmę. Zmiany, które nastąpiły na polskim rynku właścicielka firmy, gorzko podsumowuje:
– Ze wstydem muszę też powiedzieć, że Polki od lat karmione są wiedzą, że najlepiej ubierać się w ciucholandach, bo tam można wybrać sobie coś oryginalnego. Albo, że modnie jest wymieniać się między sobą ciuchami, torebkami na organizowanych spotkaniach. Piszą o tym magazyny ilustrowane i to te lepsze, mówią w wywiadach celebrytki. Polki, które obok Francuzek i Rosjanek, postrzegane były jako kobiety eleganckie, dziś, bez względu na wiek, pozycję społeczną czy zawodową, nie mówiąc już o sylwetce, prawie wszystkie ubrane są w wątpliwej jakości mundurek. Czyli leginsy, powyciągane bluzki czy sweterki i pikowane albo skórzane kurteczki. Nie ma miejsca dla eleganckich kobiet. Dlatego z taka radością i nadzieją przyjęliśmy zainteresowanie ubiorami naszej Pierwszej Damy.
48 kreacji Agaty Dudy
Wkrótce po wyborach prezydenckich do Ozorkowa przyjechała na zakupy przyszła prezydentowa. Dla Modesty to kolejna szansa.
– Wybór pani Agaty Dudy jednorazowo na cały sezon, z prawie półrocznym wyprzedzeniem, wprawił nas w osłupienie. Z niezwykłą starannością i wielka znajomością dress code wybierała garderobę dla siebie, jako Pierwszej Damy, co nie było rzeczą łatwą. Zrobiła to z dużym wyczuciem – opowiada Pani Modesta. – Jest to dla nas jako dla firmy bardzo duży zaszczyt – dodaje.
Katarzyna Sołtysik, redaktor naczelna działu magazynu lifestylowego BLISS, zapytana o styl polskiej Pierwszej Damy opowiada:
– Styl Agaty Kornhauser-Dudy jest klasyczny, elegancki i minimalistyczny – bardzo bezpieczny. Mimo, że jest chwalona za to, jak się prezentuje jako Pierwsza Dama, to w jej stylizacji nie ma miejsca na modowy twist. Nic dziwnego więc, że można spotkać się z komentarzami, że jej stroje przypominają garsonki jakie Polki zakładają idąc do kościoła lub na ważne rodzinne uroczystości.
Podoba mi się dobór kolorów Pierwszej Damy. Biel odświeża, czerwień jest bardzo energetyczna… Ale niektóre kreacje są nietrafione, wręcz niewspółczesne i postarzające. Choćby czarny toczek, dla blondynki przy śliwkowej garsonce, wyglądał po prostu fatalnie. Albo biała marynarka i zwój korali. Takie rzeczy nosiło się przysłowiowe sto lat temu.
Styl się wypracowuje latami, on wynika z osobowości. Za przykład niech posłuży księżna Kate Middleton, która może być wzorem. W jej stylizacjach jest grzeczna klasyka, ale też trochę luzu i dystansu. Ona nie tylko potrafi bawić się modą. Wie również, przy jakich okazjach może to robić - kończy.
Kiedy księżna Kate Middleton założyła skromną tweedową sukienkę londyńskiej firmy Eponine, Brytyjki oszalały. Serwery sklepu padły w kilka minut, a model sukienki został natychmiast wyprzedany. Czy ten sam scenariusz czeka ozorkowską Modestę?