Moda w Polsce nadąża za Zachodem. Podczas gdy w Kanadzie i USA zapanowała moda na "gospodarkę bezodpadową", Holandia chętnie pozuje na pierwszy kraj, bazujący właśnie na circular economy. W tym trendzie odpady pachną dużymi pieniędzmi i łamią stereotypy. Niepotrzebne rzeczy zamienia w przedmiot pożądania. Do Polski trend ten wszedł tylnymi drzwiami - może nie zauważyliście, ale dziś już setki artystów-rzemieślników produkują ze śmieci dizajnerskie przedmioty, na widok których nie wahamy się sięgnąć do portfela. Bardzo głęboko.
Stolik z opon, lampa z makulatury, kopertówka z baneru reklamowego? Jeżeli znudził cię szablon i tandeta z sieciówek, możliwości urządzenia mieszkania czymś oryginalnym są nieograniczone. Pozostaje tylko odpowiedzieć sobie na pytanie: co wybierasz?
Rekin korporacji porzuca wyścig szczurów
– Prawdziwy wyścig szczurów, nazywano nas młodymi sharkami – Agata Frankiewicz wie, co mówi. Od 2007 roku pracowała jako account manager w dużych agencjach reklamowych. Obsługiwała takich klientów jak Bakoma, Hoop Cola, Nordea Bank, czy Bols. Po sześciu latach powiedziała: dość.
– Swoją karierę zawodową zaczynałam od programu menedżerskiego w dużej międzynarodowej korporacji. Już tam zauważyłam, że taki wyścig szczurów nie jest dla mnie. Za dużo było schematów i reguł, którym trzeba było się podporzadkować. Odeszłam do pracy w agencji reklamowej. Tam miałam swobodę działania i tworzenia. Poznałam jednak także i drugą stronę medalu – często był to wątpliwy etycznie świat. Chciałam stworzyć coś, co by stanowiło przeciwwagę dla przemysłowej produkcji i nie zawsze etycznych marek. Postanowiłam wykorzystać zdobytą wiedzę i umiejętności marketingowe do stworzenia czegoś etycznego – mówi Agata Frankiewicz, twórczyni platformy Deko Eko w rozmowie z INN:Poland.
Pomysł na realizację nasunął się wkrótce, podczas długiej podróży do Azji. – Pojechaliśmy na Bali, do Tajlandii, Filipin, Kambodży. Zobaczyłam tam inny punkt widzenia, mniej konsumpcyjny sposób życia. Autentycznych, szczęśliwych ludzi, żyjących w zgodzie z naturą. Gdzie hasła eko, upcycling czy recycling nie są tylko trendem, jak w Europie. – wspomina szefowa Deko Eko. – Nie, upcycling jest w Kambodży koniecznością, nie modą. Zobaczyłam całe wioski, gdzie rodziny przerabiały worki po ryżu, kawie, cemencie na pamiątki dla turystów: śliniaczki dla dzieci, plecaki, czapki, portfele czy dizajnerskie torby, w celu utrzymania się – opowiada.
Agata pomyślała wtedy, że to doskonały pomysł, wprowadzić na polski rynek markę z Kambodży. A przy okazji zrobić to zgodnie z zasadą uczciwego handlu, Fair Trade, czyli w tym przypadku pomóc ludziom z Trzeciego Świata, którzy dzięki wyrabianiu torebek czy piórników z upcyclingu mogą zarabiać na chleb.
Narodziny córki umocniły ją w tym postanowieniu. Agata wróciła do Polski, zrobiła internetowy research i, ku swojemu zdumieniu, zobaczyła, że również w Polsce jest mnóstwo małych marek upcyclingowych, czyli tworzących nowe, unikalne dizajnerskie przedmioty: lampy, torby, stoliki, zegary. Wszystko z pozornie zużytych materiałów – makulatury, europalet, opon, banerów reklamowych. Tyle, że prawie nikt o nich nie słyszał. Postanowiła zebrać je pod swoimi skrzydłami. Stworzyła więc pierwszą w Polsce, unikalną w skali kraju i Europy, platformę sprzedażową, na której artyści produkujący w sposób ekologiczny, wystawiają swoje produkty do sprzedaży.
Dlaczego ekologiczny? Produkty pochodzą z recyklingu, pochodzą z materiałów ekologicznych, np. bawełny organicznej, są przeznaczone na cele charytatywne, są produkowane ręcznie czy pochodzące z upcyclingu – czyli przetworzone z pozornie zużytego przedmiotu.
Przykładowo, torby niemal identyczne z tymi, które zauważyła w Kambodży, produkuje dziś polska marka Mangostin, sprzedająca na Deko Eko. Szyje je dla producenta zaprzyjaźniona rodzina z Kambodża. – Worek po cemencie do dla większości niepotrzebny odpad, dla nas idealny materiał do tworzenia – deklaruje Mangostin.
Pomysł już był, zaczęła się mozolna praca. Agata musiała znaleźć artystów, którzy będą chcieli wystawiać swoje niepowtarzalne produkty na jej platformie. Odnajdywała twórców na targach, w internecie, jeździła po całej Polsce, by prowadzić z nimi rozmowy. Często oni sami ją znajdowali. Zanim jeszcze zdołała stworzyć stronę internetową, miała ponad dwudziestu chętnych.
W dużym uproszczeniu artystów z platformy Deko Eko łączą dwie cechy: wytwarzają z pasji przepiękne przedmioty z pozornie zużytych materiałów, ale zdarza się też, że nie posiadają odpowiednich umiejętności sprzedażowych. – Nie każdy potrafi rozmawiać z klientem korporacyjnym. Oni są w końcu artystami. To ja jestem od tego, by umożliwić im te kontakty – wyjaśnia Agata.
W ten sposób Deko Eko stało się pomostem między artystami, a firmami dostarczającymi odpady, z których powstają wyrafinowane ekogadżety. Z drugiej strony Agata stworzyła rynek indywidualnych klientów, którym marzą się dizajnerskie cacka. Po trzech latach działalności ma w portfolio ponad dwustu artystów i utrzymuje się z prowizji od sprzedaży ich wyrobów.
– W Polsce jest jeszcze słabo rozwinięta świadomość konsumencka czy firm dotycząca „circular economy”, czyli gospodarki, w której nic się nie marnuje, wszystko wraca na rynek w nowej postaci. Ale to się zmienia, bo firmy zaczynają rozumieć, że to dla nich ogromna oszczędność i wielki zysk wizerunkowy, jeśli ich niepotrzebne banery reklamowe, zyskują drugie życie: w formie niepowtarzalnych gadżetów na konferencje, czy gustownych toreb, portmonetek i piórników, które coraz chętniej kupujemy – opowiada szefowa Deko Eko.
Agata namówiła już znaną sieć barów fastfood do oddawania artystom nieaktualnych banerów, roll-upów, siatek mesh, czyli materii z wielkopowierzchniowych reklam. Natomiast znany producent karm dla zwierząt przekazuje opakowania po karmie, których "życie po życiu" to ekotorebki doczepiane do smyczy na klucze, drobne przekąski i woreczki na psie odchody. .
Szefowa Deko Eko wykorzystuje kontakty z dawnej korporacyjnej pracy: pomagają jej graficy, czy copywriterzy. Prowadzone wraz z dużymi firmami kampanie dotyczą coraz popularniejszego zjawiska: upcyclingu. Zamiast produkować chińskie gadżety na swoje konferencje czy eventy, korporacje te zlecają Deko Eko wykonanie świetnych gadżetów z upcyclingu. – W przyszłości chcę tworzyć z dużymi firmami długofalowy program, który może pozytywnie wpływać na ich wizerunek. One coraz lepiej rozumieją tę potrzebę – deklaruje Agata.
Do promocji Deko Eko Agata wykorzystuje profile w mediach społecznościowych: Facebook, Pinterest, Instagram. Pokazuje na nich niepowtarzalne lampy, stoliki, torby tworzone przez swoich artystów. W ten sposób edukuje konsumentów i korporacje co do tego, jakie korzyści może przynosić upcycling.
– Coraz więcej ludzi w Polsce wie, czym jest dawanie drugiego życia surowcom wtórnym, czy circlular economy. Oczywiście, daleko nam do najbardziej świadomych rejonów Europy: Niemiec, Skandynawii, Holandii czy Wielkiej Brytanii. W państwach rozwiniętych to moda, w krajach trzeciego świata zaś – przymus. My to przerabialiśmy w PRL-u, gdzie nie tylko ubrania były przerabiane na zupełnie nowe ciuchy – wyjaśnia.
Upcycling, czyli tworzenie jakościowych produktów z materiałów z odzysku to idea przewodnia firmy Trashki. Produkowane przez nią torby szyte są z wykorzystanych już reklamowych bannerów winylowych i siatki mesh. Pasy nośne to samochodowe pasy bezpieczeństwa – też z odzysku. Firma "odzyskuje" też banery reklamowe, plandeki z ciężarówek i pasy samochodowe, które ktoś – nie wiedzieć czemu – uznał za odpady.
Każda z toreb jest ręcznie wycinana i szyta. I niepowtarzalna. Banery, plandeki z ciężarówek, pasy samochodowe, materiały drukarskie, często zbyt szybko uznawane są za odpady – uważają założyciele firmy. Wystarczy spojrzeć na nie inaczej, pod kątem, na wspak, absurdalnie, niebanalnie, bądź źródłowo – na materiał i jego immanentne cechy – po to, by stworzyć zupełnie nową rzecz, nadać nowe znaczenie – przekonują na swojej stronie internetowej.
Narracja ekologiczna, w którą wpisują się produkty z logo Trashki, jest najistotniejszym składnikiem tych toreb.
– Upcyclingiem początkowo interesowałam się czysto teoretycznie. Potem pojawiła się potrzeba przełożenia tego na praktykę. Tak powstały Trashki, praktycznie od zera. Zaczęłam się uczyć, jak się robi torebki, jak się pracuje z nietypowym materiałem, jak buduje się firmę i markę – opowiada Magdalena Olearczyk, współzałożycielka marki Trashki.
– Używamy materiałów wyłącznie z odzysku. Banery pozyskuję dzięki współpracy z placówkami kulturalnymi, drukarniami, agencjami reklamowymi. Pasy samochodowe pochodzą ze złomowisk i szrotów, dętki z rowerowych serwisów, a drukarskie gumy z offsetowych drukarni. Niektóre materiały kupujemy, inne pozyskujemy w barterach, czasem po prostu odbieramy materiał, który dla nas jest ciekawy, a dla firmy jest jedynie odpadem – mówi Olearczyk.
Banery są myte, czyszczone, prane, suszone. – Następnie banery kroję na elementy toreb i składam w całość, która jest szyta przez kaletników. Każda torba to pojedynczy, unikatowy egzemplarz. Staram się minimalizować własne odpady: z pozostałych skrawków wycinam mniejsze elementy – powstają saszetki, nerki, portfele, breloki, plecione paseczkowe klapki małych torebek. Zawsze z odzysku. Idea ekologiczna jest najważniejszym składnikiem naszych torebek – podkreśla współzałożycielka Trashki.
Nie inaczej jest w przypadku Patki Smirnow. To artystka, której również bliska jest idea twórczego recyklingu: z nikomu niepotrzebnych i zapomnianych surowców, jak np. torebki foliowe, czy końcówki materiałów przemysłowych, tworzy m.in. torby, meble, obrusy i biżuterię. Jak sama mówi, wykorzystuje materiały zużyte, wyrzucone.
– To dla mnie praca i biznes, organizuję zbiórki surowców wtórnych wśród znajomych. Większość chciałaby wyrzucić folię z torebek. Wtedy mówię: "stop, to świetny materiał". W środku takiej pufy też jest folia, z opakowań mebli. Z butelek PET tworzę zaś lampy. Generalnie przyświeca mi idea, by zużyć jak najwięcej śmieci, by miało to wartość użytkową, ucieszyło oko. I najważniejsze: że jest to wytworzone z surowców wtórnych. Najpierw trzeba pociąć torebki, powiązać i zrobić motek. Potem przerabia się wszystko na grubym szydle – opowiada Patka Smirnow.
Motorem do działania artystów nie zawsze jest tylko biznes. Agnieszka Sawała-Doberschuetz sprzedaje, szyte na Filipinach, torby z upcyclingu. Cała sprzedaż idzie na bezinteresowną pomoc kobietom z Cebu, które wyplatają ręcznie torby. Tamtejsze kobiety dotknęło bezrobocie po tym, jak przez Filipniny przeszedł tajfun. Filipinki pozyskują materiały ze zużytych worków po ryżu, które są zrobione z twardego materiału podobnego do toreb z Ikei.
Ryż zjada się na Filipinach w ogromnych ilościach, więc wielobarwnych toreb jest w bród. Najpierw są myte, potem cięte na paski. Kupują je uzależnione kobiety z Polski. Każda z toreb jest tak barwna i niepowtarzalna, że klientki zwykle kupują następne sztuki. Kupiła je m.in. Urszula Dudziak. – Te dziewczyny naprawdę mają talent, siedzą na ziemi i pomagają sobie stopami. Ja próbowałam i w ogóle nie mam do tego daru. Bolą palce, to kawał ciężkiej roboty – mówi Agnieszka Sawała Doberschuetz.