Na początku maja zaczęły drożeć paliwa – donosi Polska Izba Paliw Płynnych. W I kwartale ryby droższe nawet o kilkanaście procent – alarmuje Instytut Ekonomiki Rolnictwa i Gospodarki Żywnościowej. Owoce, warzywa i cukier droższe – raportuje GUS. To gdzie ta niemal 1-procentowa deflacja? Wszystko wskazuje na to, że jej dni są policzone.
„W I kwartale ceny ryb i owoców morza były średnio o 1,5 proc. wyższe niż w analogicznym okresie roku poprzedniego, a w samym marcu w porównaniu z grudniem 2015 r. wzrost ten wyniósł już 2,2 proc.” – podsumowują wieści z rynku eksperci Instytutu Ekonomiki Rolnictwa i Gospodarki Żywnościowej. W przypadku ryb świeżych i chłodzonych ten wzrost jest nawet wyższy: sięga 4,6 proc. – Polski rynek ryb jest uzależniony od sytuacji na rynkach światowych: podaż ryb z połowów własnych zaspokaja zaledwie 20-25 proc. zapotrzebowania. Reszta to import – tłumaczy w rozmowie z INN:Poland Krzysztof Hryszko z Instytutu Ekonomiki Rolnictwa i Gospodarki Żywnościowej.
Mało tego, według eksperta IERiGŻ, w niektórych segmentach podwyżki cen sięgają kilkunastu procent – choć częściowo „biorą je na siebie” dystrybutorzy, zmniejszając marże, by nie „położyć” sprzedaży. Dotyczy to zwłaszcza lubianych przez Polaków gatunków – śledzia czy łososia. Perspektywa wcale nie jest pocieszająca, według Instytutu trend na wyższe ceny utrzyma się w kolejnych miesiącach.
To dopiero początek. „Ceny żywności rosną” – pisze w komentarzu Małgorzata Starczewska-Krzysztoszek, ekspertka Konfederacji Lewiatan. – „Kwiecień jest 7. miesiącem tego wzrostu” – podkreśla. I w gospodarstwach domowych o najniższych dochodach – tam, gdzie wydatki na żywność stanowią lwią część domowego budżetu – te zwyżki są boleśnie odczuwalne. – „Korzystają z deflacji gospodarstwa domowe o wyższych dochodach, które w koszyku swoich wydatków mają paliwo do samochodu, wydatki związane z rekreacją i kulturą, korzystające z usług telekomunikacyjnych i często wymieniające sprzęt telekomunikacyjny, a także wydające relatywnie dużo na odzież i obuwie” – pisze ekspertka.
I to właśnie w tych sektorach trzeba szukać niskich cen: tanieje choćby roaming – już za rok ceny połączeń zagranicznych „zejdą” do poziomu krajowych. Ot, korzyść z konsekwentnej presji Brukseli na operatorów. Tanieją też choćby noclegi w hotelach: w Polsce ceny za dobę spadły w ciągu roku o niecałe 6 proc. – dziś średnia cena noclegu wynosi 245,17 zł. Tanieją nieruchomości, zwłaszcza poza największymi metropoliami – zarówno gdy chodzi o zakup, jak i wynajem. W mniejszych miejscowościach zdarzają się przypadki, kiedy mieszkanie można by wynająć za uiszczenie opłat. Tanieje też... żywność – jaja, truskawki, pomidory czy ogórki. Ale to wyjątki w zestawieniach GUS.
I, wcześniej czy później, również w tych sektorach rynku deflacja się skończy. – W maju paliwa zaczęły drożeć, dosyć wyraźnie w porównaniu do tegorocznego minimum, ponad 10 proc. – mówi INN:Poland Piotr Kuczyński, główny analityk Domu Inwestycyjnego Xelion. – To się wkrótce odbije na całej gospodarce. Deflacja będzie się przynajmniej zmniejszała, być może nawet szybko zniknie. I tak utrzymuje się ona zadziwiająco długo. Większość analityków prognozuje, że zniknie ona dopiero w przyszłym roku. Ale ja mam wrażenie, że stanie się to znacznie szybciej – dodaje.
„Przyczyna tego wzrostu jest nietrwała” – pisze jednak Starczewska-Krzysztoszek. „Dlatego należy prognozować, że wskaźnik cen i usług będzie w całym 2016 r. w niewielkim stopniu, ale jednak ujemny” – kwituje.
O ironio, z perspektywy ministerstwa finansów to nie jest najlepsza perspektywa. Prognoza inflacji na 2016 r. zakładała wzrost cen na poziomie 1,7 proc. – tymczasem pierwsze cztery miesiące tego roku przyniosły spadek cen ogółem o 0,9 proc. Jak twierdzi ekspertka Konfederacji Lewiatan, oznacza to spadek wpływów do budżetu o 4 mld złotych tylko w I kwartale tego roku, z czego 3 miliardy to efekt spadku wpływów z podatku VAT – niższa cena to niższa kwota 23-procentowej daniny dla budżetu.