Mini zoo to świetny sposób na przyciągnięcie turystów wiosną i latem. Wystarczy ładnie położony kawałek ziemi i... dobre kontakty z ogrodami zoologicznymi.
Masz parę hektarów ziemi? Świetnie się składa. Najlepiej blisko dużego miasta lub w sezonie w miejscach, które chętnie odwiedzają turyści. Minizoo może przynosić dochód w lato, zimą warto zadbać o współpracę ze szkołami i przedszkolami. Zwierzęta można kupić od prywatnych hodowców lub dostać od ogrodów zoologicznych.
Minizoo Kucyk pod Wadowicami wpadło na banalnie prosty pomysł. Dzieciaki jadą ciuchcią do parku zwierząt, potem pstrykają sobie fotki i jeżdżą na kucykach czy idą do gęsiej zagrody. Łącznie w zoo jest ponad 40 gatunków zwierząt, w tym szopy pracze, daniele, osiołki, baranki, lamy czy ostronosy. – Zaczał się sezon wycieczkowy. Dziennie obsługujemy ponad 1000 dzieci. Cena za bilet od dziecka to 14 zł. Mamy wycieczki zagraniczne: z Rosji, Słowacji, Czech, Ukrainy. Zwierzęta pozyskujemy od prywatnych hodowców – mówi w rozmowie z INN:Poland Katarzyna Guzdek z Minizoo Kucyk.
Na wycieczkach ze szkół i przedszkolach zarabia też warszawski Folwark Bródno, prywatna inicjatywa położona na kilku hektarach pola. Koszt wycieczki dla dziecka to 40 zł. Dziennie Folwark Bródno odwiedza 5 wycieczek ze szkół i przedszkoli. Można więc przyjąć, że dziennie wpływa do firmy ponad 5 tysięcy złotych.
– U nas dzieci mają kontakt głównie ze zwierzętami gospodarskimi, mogą pogłaskać króliki, kozy, czy krowy. Najbardziej jednak dzieciaki lubią przejażdżki kucykiem. Działamy głównie od końca marca do końca listopada. Zwierzęta mamy w większości zakupione od prywatnych hodowców, czasami oddane. Np. owcę możemy kupić w granicach 300 zł. W tygodniu najczęściej przychodzą do nas wycieczki szkolne, w weekendy rodzice z dziećmi – mówi Małgorzata Jędrzejczak z Folwarku Bródno, gdzie znajduje się mini zoo.
Minizoo w Jantarze to wyjątkowa atrakcja dla turystów odwiedzających nadmorską Mierzeję Wiślaną. Jest jednym z motorów biznesu Centrum Rodzinnej Rekreacji w Jantarze. – To magnes na turystów i wypełnienie ich czasu pobytu. To się niewątpliwie opłaca. Do nas przyjeżdżają rodziny z małymi dziećmi, które dzięki zwierzętom uczą się komunikacji z drugim człowiekiem. Chodzi tu np. o to, jak konie reagują na nasze polecenia – mówi w rozmowie z INN:Poland Maciej Włodarski z Centrum Rodzinnej Rekreacji w Jantarze, w którym znajduje się płatne mini zoo. Bilety wstępu kosztują 10 zł dla dziecka, 12 zł dla dorosłych.
Wśród kilkudziesięciu gatunków zwierząt spotkasz tam kozy syryjskie i kameruńskie czy owce wrzosówki. Te dwa gatunki są dla zoo w Jantarze bardzo ważne, bo chętnie nawiązują relacje z dziećmi, podchodzą i dają się głaskać.
– Dla dzieci atrakcją jest to, że można je karmić krojoną marchewką – mówi Włodarski. Równie łatwo oswoić daniela. W zoo jest również mnóstwo egzotycznych ptaków takich jak emu czy nandu.
Równie ważna jak biznes jest dla zoo działalność terapeutyczna. Doskonale sprawdza się tu alpaka. Alpakoterapia pomaga m.in. dzieciom autystycznym, z porażeniem mózgowym czy problemami emocjonalnymi. Alpaki przypominają dzieciom żywe maskotki, dlatego kontakt z nimi jest przyjemny i relaksujący.
Zoo jest czynne cały rok, ale brutalna prawda jest taka, że goście przybywają w maju, a wyjeżdżają we wrześniu. – Odwiedzają nas po plaży i w mniej pogodne dni. Dosłownie tłumy. Zwierzęta minizoo w Jantarze dostaje z ogrodu zoologicznego w Gdańsku Oliwie, który przekazuje zwierzaki zawsze, gdy może sobie na to pozwolić. Są zdrowe, z pełnym pakietem informacji dotyczącym tego, jak się nim opiekować i jak do nich podchodzić – opowiada Włodarski. Zakładając mini-zoo, należy pamiętać, by świat zwierząt w oczach turystów prezentował się estetycznie.
– To zwierzęta ekspozycyjne. Muszą być czyste, turyści muszą widzieć, że są dobrze traktowane i szczęśliwe. To podstawy tego biznesu – dodaje Włodarski. Prowadząc mini zoo, trzeba zainwestować też w stałą opiekę weterynaryjną.
Ten wabik na turystów dostrzega wielu właścicieli gospodarstw agroturystycznych. – Zwierzęta przyciągają turystów jak cholera – mówi Tomasz Wąs, który założył mini zoo w Sucuminie na Pojezierzu Starogardzkim. Wąs ma u siebie na kilku hektarach pawie, strusie, lamy czy bażanty, świnki wietnamskie a nawet czarnego łabędzia. Jak mówi, do założenia minizoo potrzebne jest około 20 tys. zł. Oraz 5-6 hektarów ziemi, ładnie zlokalizowanej. Za wstęp do zoo pobiera jednorazowo 6 zł.