O jego dizajnerski stołek PLOPP zabijają się fani sztuki użytkowej na całym świecie. Mimo że przypomina nadmuchany balon, wytrzyma nawet 100 lat. Jego twórcy Oskarowi Zięcie nie zależy jednak na laurach projektanta. Zdecydowanie bardziej twarzowo wygląda w szatach... kowala.
– Dziadek miał kuźnię w Szczańcu pod Poznaniem. Był kowalem w wersji 1.0. Kuł stal młotem. Ja też kuję, tyle że formuję stal informacją, którą kieruje maszynami sterowanymi komputerowo. Jestem komputerowym rzeźbiarzem naszych czasów, kowalem w wersji 4.0. Wydaje nam się, że rzeźbiarz musi pracować nad rzeźbą własnymi rękami. A to nieprawda. Andy Warhol pokazał, że artysta może zostać także biznesmenem. Współcześni rzeźbiarze, tacy jak Anish Kapoor czy Olafur Eliasson, mają olbrzymie fabryki, które zatrudniają po 180 czy 200 osób. To biznesmeni pełną gębą – mówi w rozmowie z INN:Poland Oskar Zięta, rzeźbiarz, który łączy sztukę i biznes.
Stołek PLOPP wytrzyma dwie tony obciążenia
Wszystko zaczęło się od targów designu w Mediolanie w 2007 roku, gdzie Oskar Zięta pokazał stołek PLOPP czyli Pierwszy Ludowy Obiekt Pompowany Powietrzem. Plopp wygląda jak balon, który możesz sobie napompować, tymczasem jest wykonany z blachy i wytrzymuje obciążenie dwóch ton. Stołek Zięty spotkał się z tak dużym uznaniem, że marka błyskawicznie stała się znana na całym świecie.
Zięta wcześniej przez 10 lat testował różne rodzaje obróbki blachy, ale opłaciło się. PLOPP stał się hitem w świecie designu. Zaczęli go kupować pasjonaci sztuki wnętrzarskiej nie tylko w Europie, ale i w USA oraz Nowej Zelandii. – Tak naprawdę sprzedajemy na całym świecie, najwięcej w USA i krajach skandynawskich, Francji czy krajach Beneluksu. W Polsce bardzo mało. Mamy rozbudowaną sieć agentów, którą zdobywaliśmy mozolnie, przez systematyczne uczestnictwo na targach designu na całym świecie – mówi Oskar Zięta.
Potem było krzesło, stoły, konstrukcje ścienne i lustra taflowe. – Lustro było kiedyś polerowaną stalą, niesamowicie drogą rzeczą, mogli je mieć tylko królowie i książęta, w niektórych krajach zwykłym ludziom zabraniano przeglądania się w nich. My cofamy się do tych czasów, pierwowzór lustra był polerowanym metalem, również nasze stalowe lustra są czymś pomiędzy rzeźbą na ścianę, a lustrami, w których możesz się przeglądać – tłumaczy Zięta.
Najlepiej uniwersalność produktu obrazuje to, że lustra sprzedają się dobrze zarówno w sklepach z designem, jak i galeriach sztuki. Zięta ma też w swoim portfolio produkty unikatowe, dopasowane do indywidualnych potrzeb klienta, pomieszczeń i przestrzeni jego mieszkania. Wykonuje je z egzotycznego drewna Kauri z Nowej Zelandii, o wyjątkowej twardości i złotym kolorze zastygłej żywicy. Kauri liczy sobie nawet 50 tys. lat. To seria G-Tables, zawierająca stoły i pawilony.
Ile to kosztuje? – The sky's the limit. Pracujemy z eleganckimi klientami, o cenach się nie rozmawia – mówi tajemniczo Zięta.
Wszystkie produkty Zięty były wielokrotnie nagradzane w prestiżowych międzynarodowych konkursach, takich jak Red Dot czy IF i wiele innych. Zięta nie przywiązuje do tego wielkiej wagi. – Dla mnie największą nagrodą jest to, że nasze obiekty, które sprzedajemy jako wyposażenie wnętrz do mieszkań, są jednocześnie w muzeach na całym świecie, takich jak Centre Pompidou w Paryżu, Pinakothek der Moderne w Monachium czy Kunsthaus w Zurychu i wiele innych. To świadczy o tym, że są niepowtarzalne i unikatowe – mówi.
Artysta, rzeźbiarz, biznesmen? – Żeby dziś funkcjonować, trzeba pełnić po trochu każdą z tych ról. To dlatego moja jednoosobowa działalność rozrosła się do prawie 40-osobowej. Konieczność myślenia biznesowego tłumaczę cały czas moim studentom na School of Forms w Poznaniu – mówi Zięta, który próbował bez powodzenia wiele lat zostać zawodowym biegaczem. Nauczyło go to konsekwencji, która przydała się w rzeźbiarstwie.
– Rzeźbiarstwo jest jak maraton, w tworzeniu mamy wiele kryzysów, które musimy przeżyć, by osiągnąć sukces – zdradza swoje credo. Rzeźbiarz naszych czasów Zięta przy projektowaniu wykorzystuje najnowsze technologie, czyli programy komputerowe zwane symulatorami form, w których jego zespół projektuje produkty. Następnie są wysyłane do maszyn, które precyzyjnie wycinają formy laserem, potem części są również laserowo łączone.
Zięta używa samych naturalnych elementów, np. polerowanej stali nierdzewnej. To wszystko oczywiście ma wpływ na ceny, ale także na długowieczność produktu. I tak np. na stołki Plopp wykonane w stali nierdzewnej dostaniemy ... 100-letnią gwarancję. – Myślę, że jeśli ktoś kupuje drogie mieszkanie w Warszawie, to w relacji do ceny metra kwadratowego, to jak urządzi wnętrze, też powinno mieć swoją wartość. Głupio kupować mieszkanie w cenie 10 tys. za metr kwadratowy, by dokupić do niego stół za tysiąc złotych – przekonuje Zięta.