Usuwanie elementów budynku zawierających azbest w Radomiu.
Usuwanie elementów budynku zawierających azbest w Radomiu. Fot. Marcin Kucewicz / Agencja Gazeta

Kilkadziesiąt lat temu to był hit budownictwa: tani, lekki, wodoodporny materiał. Idealny przede wszystkim na pokrycie dachów, ale niemało go i w ścianach. Azbest wydawał się zdobyczą cywilizacyjną. Potem okazało się, że jego najcieńsze włókienka przedostają się do płuc i demolują je tak, jakbyśmy żyli w kopalni.

REKLAMA
O szkodliwości azbestu mówiono przez kolejne dekady od upadku komunizmu. Oczywiście, usunięcie „cichego mordercy” z dachów i ścian nie było proste, ani tanie. Ale było nieuniknione. Ostatecznie, problem miał rozwiązać program oczyszczania Polski z azbestu, rozpisany na lata 2009-2032, a ogłoszony jeszcze w 2003 roku.
Cóż, po siedmiu latach od wejścia w życie tego projektu, postanowiła się mu przyjrzeć Najwyższa Izba Kontroli. I jej wnioski okazują się miażdżące: przez ostatnich trzynaście lat usunięto zaledwie... 6,6 proc. zawierających azbest wyrobów. Tymczasem „poszło” już 43 proc. przeznaczonych na program środków.
logo
Najbardziej niebezpieczny jest niezabezpieczony azbest. Fot. Jakub Ociepa / Agencja Gazeta
Mało tego, właściwie nie wiadomo, gdzie tego azbestu szukać. Izba dorzuciła w swoim raporcie, że w obliczeniach uwzględniono dane z Bazy Azbestowej – tyle, że ta jest niepełna i nie obejmuje wszystkich produktów zawierających zabójczy komponent. Przeszło dekadę temu eksperci uznali, że po Polsce rozsiane jest około 14,5 mln ton tego surowca – tymczasem jesienią ubiegłego roku w Bazie znajdowały się informacje o 5,3 mln ton, czyli ciut więcej niż o jednej trzeciej jego „zasobów”.
Dlaczego nikt nie bił na alarm? Cóż, wyrób z azbestem w składzie – dopóki nie jest naruszony lub nie zaczyna być usuwany – jest względnie bezpieczny. Problem jednak w tym, że skoro nie wiemy, gdzie azbestu szukać, to nie wiemy też, w jakim jest stanie.
O ironio, nikomu nie spieszy się z tym, by zabójcę (nawet jeśli tylko potencjalnego) namierzyć. O azbeście we własnych czterech ścianach nie informują właściciele nieruchomości. Ale też nie nalegają na nich urzędnicy czy samorządowcy. Ponurym symbolem może być zaplecze Szpitala... Chorób Płuc w Tuszynie, gdzie po prostu zalegały płyty cementowo-azbestowe. Albo urząd gminy w Zwierzynie, gdzie nielegalne składowisko odpadów, również azbestowych, znajdowało się o 700 metrów od urzędu.
logo
Dwadzieścia lat temu sprawa była paląca, dziś mało kto o niej pamięta. Tylko azbestu nie ubyło. Fot. Sławomir Kamiński / Agencja Gazeta
Również demontaż „namierzonego” azbestu woła o pomstę do nieba. Nie dość, że prace bywały realizowane z pewną, cóż, nonszalancją – to jeszcze bywało, że na odbiór zdemontowanych wyrobów trzeba było czekać do kilku miesięcy.
W tym tempie realizacja programu potrwa do 2212 roku – podsumowuje swoje uwagi NIK. Izba proponuje też kilka zmian w programie: odstąpienie od deklaracji dotyczących ostatecznego terminu usunięcia i utylizacji wyrobów z azbestem (2032 r. to już dziś data nierealna), skoncentrowanie się na najpilniejszych przypadkach oraz, w miarę możliwości, przekierowanie środków na wsparcie osób fizycznych. To one są najbardziej narażone na zagrożenie czające się w posiadanych nieruchomościach, a jednocześnie – praktycznie nie mogą liczyć na wsparcie przy pozbywaniu się azbestu. Więc też, w wielu przypadkach, nie czują się zmotywowane.

Napisz do autora: mariusz.janik@innpoland.pl