Firmy, którzy trudnią się w Polsce wyłapywaniem bezpańskich zwierząt, podpisują z gminami bajeczne umowy. Rekordzista zarobił ponad pół miliona złotych.
Koszty wyłapywania bezpańskich zwierząt ponoszą gminy, podpisując umowy z hyclami i schroniskami. Firmy biorą ogromne pieniądze od gmin za odławianie zwierząt, które nie mają domu. W schroniskach, których w Polsce jest tylko 140, brakuje miejsc. Podwyższają one stawki za przyjęcie psa. Obecnie wynoszą 1,5 tys.-7 tys. zł za jedno zwierzę.
Ktoś jeszcze musi dostarczyć zwierzę do schroniska. Robią to hycle na podstawie umów ryczałtowych. Jeden z nich obsługiwał gminy Nadarzyn i Pruszków – pisze Dziennik.pl. Łącznie podpisał dwie umowy na sumę... 500 tys. zł.
Z kolei gmina Michałowice płaciła hyclowi 2214 zł brutto za... jedno wyłapane zwierzę. Gmina Koziegłowy za 15 bezpańskich psów – ponad 27 tys. zł. – I to wcale nie są duże kwoty, biorąc pod uwagę nasz zakres obowiązków, konieczność zapewnienia ludzi, sprzętu i dostarczanie psów do schronisk, często oddalonych, gdyż w tym okolicznym brakuje miejsc – powiedział Dziennikowi człowiek z firmy wyłapującej psy.
Problemem jest to, że hycle stali się lokalnymi monopolistami. Firmy łapiące zwierzęta oferują cały pakiet usług, wraz z tzw. opłatą za gotowość oraz opieką weterynaryjną. – Część gmin niestety uważa, że jak zapłaci za usługę, to problem jest z głowy i przynajmniej unika odpowiedzialności za ewentualne zaniechania – powiedział Leszek Świętalski ze Związku Gmin Wiejskich RP.