Jesteś freelancerem, jesteś panem swojego czasu. Którego jest jednak bardzo mało. Liczy się twoja kreatywność i zaangażowanie. Nie liczą się jednak weekendy ani ubezpieczenie. A na koniec słyszysz od inwestora: – Panie, my ze szwagrem zrobimy taniej. Jakie są ciemne strony pracy jako wolny strzelec?
Korporacje i freelancerzy. Te dwa światy patrzą na siebie z zazdrością. Równolegle do stałego rytmu biur, dużych firm, małych i średnich, działa jeszcze dynamiczny świat freelancerów. Łapią zlecenia, szybują od przelewu do przelewu. Wolni strzelcy mają do dyspozycji całą swoją kreatywność i zapał, ich szefem jest zwykle mądry człowiek, bo oni sami. Czego nie mają do dyspozycji, to – płatne urlopy, wolne weekendy, spokój po pracy, pomoc lekarza. Zdrowie ma finansowy wymiar, ponieważ jego brak odcina od możliwości zarabiania. Skuteczna ochrona prawna nie działa w formie prewencji, co najwyżej można sprawy oddać do sądu. Poza tym – spokój. Świat freelancerów może być wręcz papierkiem lakmusowym naszych wzajemnych w społeczeństwie relacji.
Nie szanuję więc nie płacę
Pierwsza rzecz to folwarczność i wynikająca z takiej mentalności – brak szacunku. Czy szanujemy innego człowieka, gdy musimy lub mamy interes, czy nie potrzebujemy zewnętrznych motywacji? W relacjach między zleceniodawcą a freelancerem nie ma zewnętrznych ram. Nie ma prawa pracy ani szefa wyżej, któremu można się poskarżyć, nie mówiąc już o związkach zawodowych. Klient nie jest bezpośrednim przełożonym, ale jego w biznesie przejaw szacunku do partnerów to dotrzymywanie umów, to płacenie na czas. To szanowanie prawa do prywatności.
Tymczasem praca freelancera kojarzy się z wolnością. Być może przez to słowo „wolny” w nazwie, być może przez brak szefa. A to znaczy, że oni pracują dla przyjemności. A to znaczy że… – Ludzie myślą, że skoro sam pracujesz, to przecież z radością poświęcisz na to weekend – mówi Tadeusz, inżynier budownictwa. Przez kilka lat prowadził swoje biuro i tworzył projekty dróg. – Wymagają więc od ciebie pracy w czasie, kiedy sami będą odpoczywać
Ja tylko pytam
Część pracy pójdzie też na darmo. Klienci przyzwyczajeni do płacenia za finalny efekt, za dzieło, nie widzą potrzeby płacenia za konsultacje. Chyba, że prawnikom. – Wrzucają temat i oczekują, że w ramach ofertowania wykonasz jakąś część pracy – mówi Tadeusz. – Inwestor chce wiedzieć, jaki będzie końcowy koszt jego projektu, który chce u Ciebie zamówić. Żeby nie być gołosłownym, musisz zrobić w miarę precyzyjny szkic projektu – tłumaczy. Na podstawie szkicu projektu powstaje kosztorys inwestorski, to zabiera mnóstwo czasu. Ale nie byłoby złe, gdyby nie częsty finał rozmów. – Po wszystkim mówisz inwestorowi ile będzie kosztować jego pomysł i czasem inwestor mówi: Paaaaanie! to my ze szwagrem zrobimy taniej – przyznaje Tadeusz. – To jest mankament freelancera, czasem dajesz swoją pracę za darmo.
– To w ogóle jest specyfika naszej branży – potwierdza Sylwia Sasal. Dziś prowadzi swoją agencję PR, ale jej początki to właśnie praca jako wolny strzelec. – Zanim dojdzie do realizacji projektu, musimy przygotować szereg projektów. Nigdy nie mamy pewności, czy projekt dojdzie do skutku, ale musimy zaangażować nasz czas – mówi Sylwia Sasal. Klienci potrafią na przykład zrezygnować z przetargu, w jego trakcie. Zapraszane są firmy na przetarg, a potem nic z niego nie wynika. Odwołuje się przetarg albo go rozstrzyga, ale klient zmienia strategię i nie chce inwestować w tę markę. Tygodnie pracy lądują w koszu..
A także to, że freelancerzy są często może panem własnego czasu, ale nie mają kontroli nad swoim dziełem, które oddadzą zamawiającemu. – Freelancerzy są często zatrudniani przez inne agencje – zauważa Sylwia Sasal. – Trudny jest brak kontaktu i panowania nad swoim projektem, który ostatecznie zostanie pokazany klientowi. Wkładana jest olbrzymia praca, a agencja może zdecydować, że ostatecznie tego projektu nie pokaże – dodaje.
Czas to temat rzeka. Czas dla zleceniobiorcy ma tę samą wartość w godzinach biurowych i w sobotni wieczór. – Problemem jest totalny brak czasu, jeśli chcesz z tego żyć i brak własnego życia – przyznaje Zuzanna, wieloletnia dziennikarka, która uciekła z tej branży do korporacji. – Albo jesteś w pracy, albo o niej myślisz. Dodatkowo, lepiej płatne zajęcia wymagają albo większego nakładu pracy, albo pracy w weekendy, noce. Gdy robisz relację z jakiegoś wydarzenia kulturalnego, to ono raczej nie będzie we wtorek w południe.
Czas jest powodem wyboru takiej drogi zawodowej, ale też powodem, dlaczego freelancerzy nie mogą rozwijać się w pełni. – Minusem pracowania jako wolny strzelec jest, że sama muszę na tyle być obrotna żeby łapać różne zlecenia – mówi Ola, projektantka ogrodów z Wrocławia. Samotna mama. – A przy dwójce dzieci jest czasami ciężko, bo ogranicza mnie czas. Najważniejsze jest, by wyrobić sobie renomę. Mieć swój styl. Wtedy klient będzie miał, być może, większy szacunek, a freelancer większą pewność siebie w działaniu na własny rachunek.
Czas freelancera jest cenny, nie może go marnotrawić na wypoczynek. Armia wolnych strzelców to przede wszystkim ludzie zmęczeni. Dlaczego? Za czas urlopu nikt im nie płaci, więc muszą zarobić na nie podwójnie. Po pierwsze, by zapłacić za sam wyjazd, po drugie – w tym czasie nie zarabiają. – Z wakacjami jest ciężko – mówi Zuzanna. – Tydzień dasz radę, dwa już tak sobie. A jak potrzebujesz dłużej to masz problem – dodaje.
Ale wakacje to nie wszystko. Wokół zleceń jest jeszcze mnóstwo zupełnie niemerytorycznej pracy. – Sam szukasz zleceń, sam je realizujesz, sam płacisz podatki, ZUS, sam załatwiasz wszystkie pisma, korespondencję, sam ponosisz koszty biura, transportu, etc. Wszystko w tym samym czasie – wylicza Tadeusz.
A jeśli jesteśmy przy ZUSie to… zdrowie. – To są przyziemne rzeczy, jak brak ubezpieczenia, umowy o pracę – Zuzanna wspomina to ze zgrozą. – Złamiesz nogę i masz problem, bez zarobków, bez niczego. Nawet jeśli masz ubezpieczenie medyczne, za L4 nikt Ci nie zapłaci czyli nie pracujesz – nie zarabiasz – wylicza. Nie każdy, zwłaszcza na początku, zarabia tyle, by opłacić ZUS wraz z dobrowolnym ubezpieczeniem zdrowotnym. To dziś 1121,52 zł, płatne co miesiąc, niezależnie, czy są klienci i czy płacą.
Ten obraz robi się dość ponury. Zapytałam więc freelancerów, co w tym jest cennego. Zuzannie brakuje dziś w pracy możliwości tworzenia. – Brakuje mi możliwości wyboru, czym się zajmuję, w jaki sposób – odpisuje szybko. – Potrzeby kreatywnego myślenia i możliwości wykorzystania tej kreatywności. Różnorodności. Ale tak da się żyć i jest to super sprawa, gdy masz 20 lat. A gdy chcesz mieć swoje życie i żeby Cię było stać na nie pod względem czasu i pieniędzy, to tylko nieliczni mają szansę – podsumowuje Zuzanna.
Tadeusz nadal pracuje jako freelancer. Odpisuje mi w krótkich męskich słowach. – Warto bo warto nie masz szefa i po drugie – można więcej zarobić. Czy mówiłem już, że nie masz szefa?