Szczyt NATO w Warszawie to pierwsze takie wydarzenie w historii Polski. Rozpocznie się jutro po południu, zakończy w sobotę wieczorem. Weźmie w nim udział prezydent USA Barack Obama, delegacje 28 państw członkowskich Sojuszu Północnoatlantyckiegom, ONZ, Unii Europejskiej czy Banku Światowego. W związku z tym potrzebne są nadzwyczajne środki bezpieczeństwa. Czy jednak czasem nie dochodzi do nadgorliwości?
Szczyt zabezpieczać będzie 7 tysięcy policjantów, którzy będą ochraniać trasy przejazdu gości. Zostaną przywrócone tymczasowe kontrole na granicach wewnętrznych Schengen z Litwą, Słowacją, Niemcami i Czechami. Będzie ich pilnować około 1500 strażników granicznych. W zabezpieczeniu szczytu weźmie też udział 850 strażaków.
Pod ochroną będzie nie tylko Stadion Narodowy, miejsce szczytu, ale także hotele, w których będą mieszkać goście i restauracje. Wokół Stadionu Narodowego rozpościera się płot o długości trzech kilometrów, wysoki na 2,5 metra.
Blue on Blue: czyli jak nie zaatakować własnych wojsk
Za bezpieczeństwo gości szczytu odpowiadają Polacy, ale także NATO oraz Amerykanie. Jak wygląda sprawa rozdziału kompetencji?
– Gospodarzem są Polacy i wszystko jest koordynowane przez Biuro Ochrony Rządu. Ale to Amerykanie z Secret Service narzucają warunki dotyczące obecności prezydenta Obamy, niewątpliwie najważniejszej osobie na szczycie. Struktury NATO dostarczają wsparcia, na podstawie tego, jakie zapotrzebowanie zgłosi strona polska. Chodzi tu o m.in. wsparcie wywiadowcze z powietrza, by wszystkie niepokojące sygnały wyłapywać przed, a nie podczas samego szczytu – mówi w rozmowie z INN:Poland generał Roman Polko, były dowódca GROM.
Zdaniem generała Polko kluczowa jest wymiana informacji pomiędzy Polakami a NATO. – Wszystko musi być doskonale skoordynowane, tu nie ma miejsca na działania na własną rękę, w przeciwnym razie mogło by dojść do efektu Blue on Blue, czyli ataku na własne wojska czy chronienia się nawzajem przed takimi atakami – komentuje Roman Polko.
Dron robi zdjęcie w Zbuczynie
Z okazji szczytu NATO obowiązuje bezwzględny zakaz lotów dronami i m.in. paralotniami w promieniu 100 km od Stadionu Narodowego, co w praktyce oznacza odległość z Warszawy do Radomia. Dokładne strefy zakazu pokazują mapy przygotowane przez Polską Agencję Żeglugi Powietrznej. Zakaz nie obowiązuje m.in. jednostek Lotniczego Pogotowia Ratunkowego.
– Sens zakazu w promieniu 100 km wg mnie nosi znamiona nadgorliwości. Jakie zagrożenie dla bezpieczeństwa szczytu NATO ma 15-minutowy lot małym quadrocopterem na wysokości 10 m od ziemi, by sfotografować rodzinę czy wesele np. w Zbuczynie? Poza tym, loty bezzałogowych statków powietrznych stały się częścią życia gospodarczego naszego kraju. Należy to brać pod uwagę, przy wprowadzaniu zakazów lotów – mówi w rozmowie z INN:Poland Grzegorz Trzeciak, były dowódca eskadry samolotów bezzałogowych wojsk lądowych i twórca portalu bezzalogowce.pl.
– Ludzie pilotujący drony pokazali już swoją dyscyplinę podczas Euro 2012 organizowanego w Polsce, kiedy także zostały wprowadzone ograniczenia lotów. Co prawda w powietrzu było wtedy dużo mniej dronów, ale to tylko znaczy, że dziś strefy ograniczeń należy planować rozważniej. Częste wprowadzanie ograniczeń na wyrost, spowoduje lekceważenie podobne do tego jakim traktuje się w naszym kraju poustawiane na wyrost znaki drogowe – dodaje Trzeciak.
W zabezpieczeniach przed dronami służyć będzie system niekinetycznego obezwładniania dronów, na który Inspektorat Uzbrojenia ogłosił ekspresowy przetarg. Niekinetyczny to taki, który nie będzie niszczył dronów. Będzie wykrywał je na radarach. System może unieruchomić drona, przejąć nad nim kontrolę lub zakłócić sygnał operatora, który steruje bezzałogowcem. Sterowanie dronami nie będzie możliwe nad przestrzenią powietrzną, gdzie będzie odbywał się szczyt. Będą one spadać lub będą przechwytywane.
Przyspieszona procedura przetargowa wiąże się z ustawami o szczególnych rozwiązaniach ws. organizacji Szczytu NATO i Światowych Dni Młodzieży.
- Przy dzisiejszym zasięgu mediów z upadku nawet małego drona pod nogi ważnego polityka można zrobić przysłowiowe widły, na których ucierpi duża część struktury bezpieczeństwa szczytu, a także wiarygodność Polski jako organizatora. Nie zapominajmy, że drony to latające roboty, które mogą przenieść niebezpieczny ładunek. Niechby nawet niewielki – komentuje Grzegorz Trzeciak.
Z okazji szczytu NATO prowadzone są też programy przeciwko hakerom. W końcu jednym z głównych tematów szczytu będzie cyberterroryzm. Szczyt to wielkie ryzyko wykradzenia ważnych danych na poziomie liderów państw członkowskich NATO. – To łakomy kąsek dla wszelkiego rodzaju służb, które takie dane chciałyby wykraść. Z pewnością będą dodatkowe systemy zabezpieczeń, np. specjalne pomieszczenia, tzw. klatki Faradaya, w których nie będzie możliwości podsłuchu, nagrania – komentuje generał Polko.
"To nie Sowa i Przyjaciele"
– Wciąż pamiętamy to co się wydarzyło w Estonii, gdzie atak zakłócił funkcjonowanie państwa. Zostały zablokowane serwery Zgromadzenia Państwowego, agend rządowych, banków i mediów. Amerykanie mają ogromne doświadczenie w zwalczaniu cyberprzestępczości. NATO ma wysokiej klasy informatyków, jest odporne na wszelkiego rodzaju podsłuchy. Wiemy, że funkcjonowało to perfekcyjnie w naszej bazie podczas wojny w Zatoce Perskiej. W Polsce mamy jeszcze wiele do zrobienia pod tym względem, ale w NATO to dobrze funkcjonuje – mówi generał Polko.
– Chroniony będzie także system łączności. Nie ma mowy, by telefony komórkowe były wykorzystywane do rozmów służbowych. To nie Sowa i Przyjaciele. Ci ludzie mają świadomość, że prowadzenie rozmów w otwartej przestrzeni to tak, jak by mówić prosto w eter, do osób, które mogłyby chcieć je nagrać. Jest mnóstwo różnego sprzętu: telefonów, łączności radiowej, informatycznej, które zapewniają połączenia odporne na możliwość podsłuchów czy nagrywania – tłumaczy generał Polko.
Są też systemy, które wykrywają czy ktoś ma przy sobie włączony telefon komórkowy. Natychmiast uruchamia się sygnał ostrzegawczy przed próbami włamania się i następuje blokada. – Nawet przy dalekich od doskonałości systemach, które mieliśmy w Gromie podczas operacji Iracka Wolność, rejestrowaliśmy mnóstwo prób wtargnięcia do naszych komputerów. Myślę więc, że systemy ochrony NATO będą tym bardziej skuteczne – tłumaczy generał Polko.
– W mojej ocenie szczyt NATO jest wzorcowo zabezpieczony. Tu nie chodzi tylko o polskiego gospodarza, ale właściwego gospodarza szczytu czyli NATO, które nie może sobie pozwolić na brak takich zabezpieczeń. A także amerykański Secret Service, który nie może sobie pozwolić na brak ochrony amerykańskiego prezydenta. To wydarzenie o charakterze zamkniętym, o wiele mniej niebezpieczne niż Światowe Dni Młodzieży, gdzie nie ma miękkich celów, stref otwartych jak w przypadku ŚDM. Na ŚDM dworce, lotniska czy kawiarnie są miejscami spotkań – kończy generał Polko.