Futurysta to taki człowiek, który wprawdzie przyszłości nie przewidzi, bo zabrałby chleb wróżkom, ale ją prognozuje. Z ich usług korzysta wojsko, ale też normalni producenci mebli i firmy z "wielkiej czwórki". Specjalnie dla naszych czytelników futurolog Kacper Nosarzewski zrobili kilka ciekawych prognoz...
Futuryści to nie konkurencja dla pań ze szklaną kulą. To wysoko wykwalifikowani analitycy, którzy prognozują przyszłość przy zastosowaniu zaawansowanych metod analitycznych. Różnica polega też na tym, że futuryści dzielą przyszłość na mniej i bardziej prawdopodobne scenariusze. – Trzeba zdać sobie sprawę, że nie ma jednej przyszłości, one mogą być bardzo różne – powiedział w rozmowie z Inn:Poland Kacper Nosarzewski, członek zarządu firmy 4CF, jednej z niewielu polskich firm zajmujących się usługami typu strategic foresight. – Im dalej patrzymy, tym większe różnice mogą być między prognozami. Stąd właśnie zapotrzebowanie na forsight, żeby uniknąć paraliżu albo by uniknąć sytuacji gdy, jak się mawia w środowisku wojskowym – planowaliśmy poprzednia wojnę.
Forsight to w dużym uproszczeniu sposób prognozowania, czyli docierania do informacji, budowania wizji rozwoju. By przewidzieć, co będzie ważnego w przyszłości. Po co? By podejmować trafniejsze decyzje dziś. – To nie chodzi o przewidywanie przyszłości – podkreśla Dawid Sokołowski, futurysta. – Ale by określić prawdopodobieństwa, czy jakieś rzeczy się wydarzą, lub nie. To zestaw metod do myślenia o przyszłości, jak analizować informacje, co brać pod uwagę – wyjaśnia. Jego zdaniem do podstawowych metod należy „3P i W”. To myślenie w kategoriach scenariuszy, które są prawdopodobne, preferowalne, możliwe (possible) i wild cards. – „Dzikie karty” mają duży wpływ, ale bardzo małe prawdopodobieństwo. Na przykład meteoryt albo przypadkowy wybuch wojny – mówi Sokołowski.
Wszyscy gonią Wszystko przez rozwój technologii i to, że świat przyśpieszył. Nie można dziś tak łatwo czegoś przewidzieć, bo za pół roku pojawiają się nowe czynniki, które wywracają stare założenia do góry nogami. – W wielu firmach w Polsce narasta taka świadomość, że możemy sobie coś założyć, a przyjdzie kryzys i nas zje – mówi Nosarzewski. – Doświadczamy tego, że rośnie niepewność w biznesie. Jest coraz więcej czynników w otoczeniu strategicznym które trzeba monitorować i których nie da się przewidzieć – dodaje.
Właśnie tę niepewność próbują złagodzić futuryści. Przewidują prawdopodobne scenariusze, narastające trendy. Po co ten wysiłek? – Po to, by uniknąć poczucia, że cokolwiek zaplanujemy, i tak jest nieważne już w momencie, gdy podpisaliśmy te strategie – mówi Nosarzewski.
– Prognozowanie sprowadza się do podejmowania lepszych decyzji – potwierdza Dawid Sokołowski. – Daje poczucie większego bezpieczeństwa. Ważne jest by rozumieć różne opcje, a nie wiedzieć, jaka będzie przyszłość na pewno – dodaje. Okazuje się, że ta ambitna sztuka ma też przełożenie czysto życiowe. – Obserwuję, że wielu ludzi mota się życiowo, nie wiedzą, co będzie za chwilę, coś im wychodzi albo nie, ale nie wiedzą dlaczego. Ten problem będzie narastał, bo ludzie próbują aplikować stare sposoby myślenia do nowych sytuacji.
Potrzebna jest zmiana myślenia. Przyszłość jest nieciągła, pełno w niej mielizn, nagłych zdarzeń, które były mało prawdopodobne, a jednak się zdarzyły, jak meteoryt czy atak terrorysty. – Nasza firma stara się pokazywać, jak ta transformacja ma wyglądać, jak przejść od tradycyjnego planowania do podejścia forsightowego. – To takie podejście które się opiera na nieciągłości i zwraca uwagę na kryzysy i nowe szanse które się pokazują – tłumaczy Nosarzewski.
Jak zostać profesjonalnym futurystą? Chcecie zostać futurystą? Uczcie się języków. Studia z zakresu forsightu strategicznego oferuje raptem parę uczelni na świecie, Finlandia czy Stany, w Polsce nie ma na to dziś szans. – Na pewno pomogą jakieś interdyscyplinarne studia ekonomiczne, socjologiczne. To bardzo interdyscyplinarna dziedzina. U nas są inżynierowie ekonomiści, psycholodzy, specjaliści do zarządzania. Potrzeba jest zdolność do myślenia krytycznego – śmieje się Nosarzewski.
Tak więc można. Ale czy warto? – Myślę, że tak, każda organizacja potrzebuje tego typu specjalistów – mówi Nosarzewski. W Polsce ten rynek jest w powijakach, choć dla jego firmy to jest akurat szansa. – Futurysta może znaleźć pracę w dużych firmach, w działach strategii, ale też w administracji publicznych, która coraz bardziej zdaje sobie sprawę z potrzeby kwestionowania założeń. Że nic nie jest dane raz na zawsze – mówi.
Zarobki? To jest najtrudniejszy temat, bo oczywiście nikt nie chce powiedzieć wprost. 4CF inaczej zarabia w Polsce, inaczej za granicą, ceny dostosowuje do klientów. A z ich usług korzystają największe firmy konsultingowe, nawet te z wielkiej czwórki. Jest też jednak szansa dla mniejszych firm. – To jest od kilkunastu tysięcy zł wzwyż, średni projekt to kilkadziesiąt tysięcy zł – przyznaje Nosarzewski. Jego zdaniem w Polsce w ostatniej dekadzie zrealizowano projekty forsightowe warte nawet 70 mln zł, ze środków unijnych.
Zgłaszali się do nich np. polscy producenci mebli i branża zaawansowanych technologii. Firmy które wiedzą, że by urosnąć i przetrwać, muszą postawić na innowacje. A te trzeba dobrze wybrać, by uzyskać przewagę konkurencyjną. Pomagają im w strategiach rozwoju i badawczo– rozwojowych, czasem analizują trendów. Czy polska armia, wzorem amerykańskiej, też się tym interesuje? – Nie potwierdzam i nie zaprzeczam – śmieje się szef 4CF.
Nie czytają z ręki. A szkoda
Gdy rozmawia się z dwójką futurystów, nie sposób nie zapytać o przewidzenie przyszłości. Oczywiście, szybko trzeba się z tego pytania wycofać, bo jak wiadomo – nie ma jednej przyszłości, a futuryści ją prognozują, nie przewidują. To tak dla przypomnienia. W takim razie – co mogą zdradzić, co będzie, czego jeszcze nie widać? – Dobrze pani zadała to pytanie, cały smak w tych trendach, których jeszcze nie ma – śmieje się Nosarzewski.
Co więc prognozują futuryści? Dawid Sokołowski prognozuje znikanie samochodów z ulic, współpracę ludzi ze sztuczną inteligencją oraz decentralizację.
1/100 dzisiejszej liczby samochodów na ulicach
Najbardziej widocznym trendem dla ludzi będą samochody autonomiczne, ale w nieco innej postaci, niż dziś się je wyobraża. Będą działać trochę jak dzisiejsze taksówki. – Są badania, które pokazują, że będziemy potrzebowali 1/20 albo nawet 1/100 dzisiejszej liczby samochodów. Auta zajmują mnóstwo miejsca i nieefektywnie jeżdżą. Dlatego w miastach uwolni się mnóstwo miejsca. Myślę, że ten trend nastąpi szybko. Dzięki mniejszemu ruchowi będzie dużo bezpieczniej – wieszczy Dawid Sokołowski.
Zdecentralizowane płynne sieci
Dzięki rozwojowi Internetu i technologii komunikacji, pojedynczy rozproszeni ludzie są w stanie się skutecznie zorganizować w zdecentralizowanych płynnych sieciach. – Ten mechanizm rozproszenia i płynności, ale jednocześnie koordynacji, to jest trend absolutnie numer jeden trend, bo jest bardzo efektywny – mówi Sokołowski.
To się opiera na teorii ograniczeń, czyli by przyglądać się, gdzie są najsłabsze elementy systemu. – To jak z łańcuchem, jest tak silny, jak jego najsłabsze ogniwo. To ma wpływ na koncepcję funkcjonowania firmy. Biznes dziś działa wg ekonomii skali, im większa fabryka tym taniej może coś wyprodukować. A ekonomia współpracy działa na zupełnie innych zasadach, opiera się na decentralizacji, na efekcie sieciowym.
– To jak z telefonami. Sam w sobie nie ma żadnej wartości. Ale im więcej ludzi go ma, do tym większej liczby ludzi mogę zadzwonić – tłumaczy Sokołowski. Efektem są dużo mniejsze koszty produkcji i dużo lepsza jakość. To będzie główny sposób funkcjonowania gospodarki. Firmy mogą być w jakiś sposób scentralizowane, jak np. Airb'nB, czy BlaBlaCar ale scentralizowany jest system komunikacji, te firmy nie mają przecież jednego wielkiego hotelu czy floty samochodów.
Sztuczna Inteligencja
Bardzo ważnym trendem jest sztuczna inteligencja, związana z systemami Deep learning. To umożliwi powstawanie interface'ów komunikacyjnych. Mało kto się zapewne orientuje, że przełom nastąpił zaledwie w ciągu ostatnich 2 lat. Ciemną stroną tego trendu jest, że ludzie mogą tracić pracę na masową skalę.
Automatyzm może uderzyć w… prawników! - Akurat prawo jest bardzo proste. Praca którą wykonuje dziś 10 prawników, może wykonać 2 prawników plus sztuczna inteligencja. Z nimi będzie tak, że albo będą prawnicy bardzo wysoko wyspecjalizowani. A dwa, będą prawnicy, którzy mają kontakt międzyludzki. Będą pracowali ze sztuczną inteligencją, ale przejmą ten kontakt międzyludzki. Czy będą asystentami sztucznej inteligencji? W takim świecie inne rzeczy będą nabierały innej wartości. Dzięki interfacom nie będzie trzeba znać i pamiętać wielu nazw. Z internetem będzie można wręcz… porozmawiać. Sztuczna inteligencja będzie się rozwijała razem z człowiekiem. Będą wspólnie ewoluować.