Pierwszy krzyk nowo narodzonego dziecka, to dla matki nie tylko ogromna radość. To przede wszystkim ogromna ulga, że dziewięciomiesięczny czas niepewności szczęśliwie się już skończył. Ale nie dla wszystkich. Wedle danych GUS z 2013 roku w Polsce co roku w okresie okołoporodowym umiera dwa tysiące dzieci. Patrycja Wizińska-Socha postanowiła coś z tym zrobić. Tak powstała firma Nestmedic, która stworzyła Pregnabit – przenośne urządzenie i platformę do badania KTG.
– Bliska mi dziewczyna straciła dziecko na tydzień przed rozwiązaniem. To mi dało determinację, że choćby nie wiem, co, to doprowadzę ten projekt do końca – w głosie Patrycji Wizińskiej-Sochy słychać zdecydowanie. – Jeszcze w tym roku Pregnabit wchodzi do użytku komercyjnego – dodaje.
Pomiar kardiotokograficzny (KTG) jest jednym z podstawowych badań monitorujących dobrostan płodu. Polega na równoczesnej rejestracji akcji serca płodu oraz pomiarze skurczów mięśnia macicy. Badanie jest stosowane w położnictwie od 60 lat i uratowało życie tysięcy noworodków. Sęk w tym, że aparat pomiarowy jest wielkości szafki, czasem drukarki, a do tego interpretacja wykresów wymaga obecności lekarza. Pregnabit rozwiązuje te problemy.
– Dzięki naszemu urządzeniu przyszła matka nie musi jechać do szpitala, żeby poddać się badaniu KTG. Mamy te same sensory, co profesjonalny sprzęt, ale Pregnabit jest mały i łatwy w obsłudze – opowiada Wizińska-Socha. – I choć na świecie były już podobne rozwiązania, to były to raczej gadżety z jednym sensorem. Pregnabit jest sprzętem medycznym w pełnym tego słowa znaczeniu – wyjaśnia.
Twórczyni urządzenia ogromną wagę zwraca na to, że Pregnabit nie jest zabawką. Bo tak naprawdę, to nie tylko urządzenie, ale platforma telemedyczna. Wyniki pomiaru KTG wysyłane są bezpośrednio do Medycznego Centrum Telemonitoringu. Wykwalifikowany personel medyczny będą w dostępni przez 24 godziny na dobę, 7 dni w tygodniu. Zapewnią szybką interpretację wyników i opis badania. Pacjentka otrzyma profesjonalną diagnozę i nie będzie zdana na własne domysły i szukanie odpowiedzi w wyszukiwarce internetowej.
– Pregnabit jest przeznaczony dla zastosowań medycznych. Nasza oferta skierowana jest do prywatnej służby zdrowia, kobieta nie będzie mogła kupić urządzenia, wypożyczy je od swojego lekarza – tłumaczy Wizińska-Socha. – Przeprowadziliśmy wiele wywiadów z lekarzami, położnymi i kobietami w ciąży. Dzięki temu wiemy, jak powinien wyglądać model biznesowy – dodaje.
Zespół Nestmedic to 10 osób, których kompetencje się znakomicie uzupełniają. Patrycja Wizińska-Socha skończyła biotechnologię farmaceutyczną na Politechnice Wrocławskiej, doktoryzuje się na tamtejszym Uniwersytecie Medycznym. Anna Skotny jest po inżynierii biomedycznej, Jan Tarka z kolei to doktoryzujący się właśnie elektronik. Gdy opracowywali prototyp urządzenia, mierzyli się z szeregiem wyzwań technicznych. Ale okazało się, że technologia to nie wszystko.
– W badaniach okazało się, że równie ważne jest tak zwane user experience. Skupialiśmy się na rozwiązywaniu problemów technologicznych, a dla użytkowniczek niezwykle ważne było na przykład to, jakich pasów używają do mocowania, skarżyły się. My zupełnie o tym nie myśleliśmy – opowiada Patrycja Wizińska-Socha. Z pomocą przyszła Martyna Rzepecka, kolejna członkini zespołu. – Opracowaliśmy pasy z innego włókna, inaczej zapinane. I dodaliśmy kolor fioletowy i różowy, żeby były bardziej radosne – wyjaśnia.
Do tego firma opracowała wygodny i intuicyjny futerał do składania urządzenia i instrukcję zakładania na nim samym. To, co oczywiste dla położnej czy lekarza, wcale nie musi być równie łatwe dla matki. Dostosowanie urządzenia do potrzeb użytkownika okazało się być krytyczne dla powodzenia projektu. Za swój wynalazek została wyróżniona w tym roku nagrodą Innovator Under 35 przez MIT Technology Review.
– Konkurencja była bardzo mocna. Ale cieszę się, że jury dostrzegło potencjał, jaki tkwi w telemedycynie. I doceniło rozwiązanie, które dba o dziecko – Patrycja Wisińska-Socha jest wciąż niezwykle zaskoczona wyróżnieniem. – Na pewno pomoże nam to we wprowadzeniu usługi na rynek. Za nami już wszystkie testy, badania, można też powiedzieć, że dzięki nim mamy na koncie już jedno dziecko – dodaje z uśmiechem.